Laweciarze mają dość. Kierowcy będą protestować, żądają nowych stawek
Laweciarze mają dość. Stawki, które są im płacone za ciężką pracę, ledwo starczają na sensowne utrzymanie. Kierowcy szykują się do protestów, które mogą "zatrzymać" tę branżę.
Bez wątpienia jest to grupa zawodowa, bez której motoryzacja nie istnieje. Kierowcy lawet, czyli w potocznym żargonie laweciarze, szykują się do protestów, zarówno regionalnych jak i ogólnokrajowych. Jest to efekt stosowania niskich stawek przez zleceniodawców i firmy ubezpieczeniowe. W opinii wielu przedstawicieli tej branży, kwoty, które są im oferowane, są absolutnie nieadekwatne do aktualnej sytuacji ekonomicznej w kraju i na rynku. Wysokie ceny paliwa oraz opłaty za drogi sprawiają, że w ich kieszeniach zostaje coraz mniej gotówki. Co więcej, firmy ubezpieczeniowe oraz najróżniejsze usługi typu "assistance" skutecznie blokują wszelkie zmiany, starając się utrzymać stawki ustalone przed laty.
Laweciarze mają dość
Na temat aktualnej sytuacji w tej branży rozmawiałem z Włodkiem, pracującym "za kierownicą" lawety od ponad 10 lat. Jak powiedział lubi tę pracę, choć staje się ona coraz bardziej wyczerpująca. "Kierowców często brakuje, a zlecenia bywają rozrzucone na ogromnych odległościach" - podkreśla w rozmowie. Co więcej, stawki za kilometr ledwo pozwalają "odłożyć" cokolwiek do kieszeni, a aktualne bardzo wysokie ceny paliw stają się coraz większą przeszkodą.
"Firmy, które płacą nam za kursy, po prostu oszukują. Płacą z dużym opóźnieniem, a stawki są po prostu żartem" - dodaje Włodek. Zwraca też uwagę, że jest to dość stresująca praca. W rozmowie wyraźnie zaznacza: "Lubię jeździć do awarii, ale często trafiają się wypadki. Nie ma nic gorszego, niż widok krwi na aucie, to zostaje w pamięci". Do tego zauważa, że niestety bardzo często jako kierowca jest atakowany przez klientów. "Mają do nas pretensje, że muszą tyle czekać, że laweta stara, że tak długo jedzie się do serwisu. A co ja mam zrobić, jak w okolicy pracuje tylko kilku kierowców i każdy z nas jest zajęty robotą?".
Fot. Henryk Borawski (CC-SA 3.0)
Najgorsi są ubezpieczyciele
Włodka zapytałem także o współpracę z poszczególnymi firmami. W jego opinii zdecydowanie najgorzej wypadają ubezpieczyciele. "Często robią wszystko, aby pieniądze dotarły do nas jak najpóźniej. A do tego niektórzy z nas pracują jako kierowcy w większych firmach, gdzie pieniądze czasami znikają, dosłownie".
Włodek dodaje także, że laweta nie jest tania w utrzymaniu. "Jeśli mam spełnić standardy klienta, to muszę mieć odpowiedni najazd i wyposażenie. A w używanym regularnie sprzęcie czasami coś się psuje i trzeba wydać sporo pieniędzy na naprawę."
Mój rozmówca nie ujawnił szczegółów planowanego protestu. Jak powiedział "laweciarze mają wszystkiego po dziurki w nosie, zacznie się od lokalnych protestów, ale to może stać się znacznie większe".


