Lexus Future EV Sports Car - To coupe może być seryjnym samochodem!
Patrzymy na nowe zdjęcia i na nazwę "Lexus Future EV Sports Car". Coś tu nie gra. Brakuje jednego słowa: "concept". Czyżby Lexus pokazał seryjne auto?
Gdy ostatnio Toyota i Lexus ujawniły swoją ofensywę modelową, uwagę mógł zwrócić jeden z modeli luksusowego odłamu japońskiej marki. Na pierwszym planie stało futurystyczne coupe, które mogłoby być duchowym następcą Lexusa LFA. To właśnie ten samochód: Lexus Future EV Sports Car.
Lexus Future EV Sports Car - bez "Concept"
No właśnie. Kilka nowych zdjęć, ale żadnej informacji o tym, że to model koncepcyjny, czy prototypowy. Biorąc pod uwagę, że RZ 450e wygląda identycznie jak na zdjęciach z prezentacji nowej gamy, możemy liczyć na to, że zmiany będą niewielkie.
I dobrze, bo to fantastyczny, choć bardzo futurystyczny model. Oczywiście, elektryczny, jak sama nazwa Lexus Future EV Sports Car wskazuje. Ale długa maska, krótka kabina i tył mocno nawiązują do potężnych coupe w starym stylu. Linia boczna mocno nawiązuje do Supry, ale samochód jest raczej większy. Widzę w nim też sporo nawiązań stylistycznych do arcydzieł Art Deco z lat 30-tych, w stylu Bugatti Atlantic, czy Mercedesów 540k Autobahn Kurier.
Z tyłu znajdziemy nie tylko płynnie opadający dach, ale i mocno "kosmiczne" tylne lampy oraz tylna szyba przechodząca w regulowany spoiler. Przód to płynne linie Lexusa, połączone z mieszanką McLarena i KIA EV6. Nie zmienia to faktu, że robi duże wrażenie.
Niestety, zdjęcia (a w zasadzie rendery) to jedyne co mamy. Japończycy ujawnili jedynie, że sportowy Lexus będzie osiągał 96 km/h (60 mph) nieco ponad 2 sekundy i będzie miał zasięg na poziomie blisko 650 km (400 mil).
Na razie oficjalnie nie ma też potwierdzenia, że to już jest "to". Z drugiej strony Lexus, który zamierza do 2030 mieć całkiem szerokie portfolio samochodów elektrycznych, od razu zapowiedział, że supersportowe auto będzie częścią tej gamy modelowej. To ma być "Lexus LFA ery samochodów elektrycznych".
Nasz pogląd na elektromobilność jest daleki od hurraoptymizmu. Ale trzeba przyznać, że za takie projekty i w takiej formie trzymamy kciuki. Ciekawe, jak długo będziemy musieli je trzymać.