Test, który zacząłem od tyłu. Lexus LM - PIERWSZA JAZDA
Lexus LM to samochód, który teoretycznie wpisuje się w doskonale znany nam segment, ale w praktyce nie ma nic wspólnego ze swoimi potencjalnymi konkurentami. Do tego to jeden z tych nietypowych pojazdów, w których właściwości jezdne schodzą na bardzo odległy plan. Dlaczego? Pozwólcie, że Wam to wyjaśnię.
Jeśli zastanawiacie się skąd wzięła się nazwa tego modelu, to odpowiem Wam krótko - pochodzi od słów Luxury Mover. Te są tutaj wyjątkowo adekwatne, gdyż Lexus LM jest samochodem, jakiego na rynku europejskim do tej pory nie było. Japończycy dali nam coś, co doceniają u siebie od lat. I podjęli słuszną decyzję, gdyż na rynek wypuścili samochód będący realną alternatywą dla luksusowych limuzyn.
Lexus LM 350h - TEST. To nie konkurent dla luksusowych klasyków. Słyszeliście kiedyś o "cichym luksusie"?
To pojęcie stało się ostatnio wyjątkowo popularne. "Cichy luksus" to trend, który powrócił na rynek po latach szpanowania wielkimi drogimi znaczkami. Tutaj liczy się dyskrecja, która kryje w sobie najwyższą jakość.
Wiele osób twierdzi, że cichy luksus przeżywa swój renesans za sprawą serialu "Sukcesja", w którym jest wielokrotnie pokazywany. Mam wrażenie, że Lexus LM jest autem, które idealnie wpisuje się w te dwa słowa.
Po pierwsze - jest ciche na dwa sposoby. Na ulicy zwraca na siebie uwagę jedynie za sprawą dość nietypowego wyglądu (pytania o "to dziwne auto" pojawiają się regularnie). W praktyce jednak wiele osób traktuje go jak kolejnego dużego vana, jakich nie brakuje na drogach.
LM jest też cichy za sprawą napędu hybrydowego, który jest tutaj jedyną dostępną opcją. A to, wbrew pozorom, jest kluczową kwestią w tym modelu.
Jest to auto, w którym liczy się tylna część kabiny
Lexus LM dostępny jest w dwóch wariantach - 4-osobowym, z luksusową zabudową kabiny, oraz 7-osobowym, dużo bardziej uniwersalnym. Oczywiście moją uwagę przykuła ta pierwsza wersja, która nie ma żadnej konkurencji w Europie.
Po odsunięciu drzwi naszym oczom ukażą się dwa wielkie fotele z pełną regulacją. Przed nimi jest ogrom miejsca, a kabinę kierowcy i przestrzeń pasażerską dzieli tutaj pełnoprawna ścianka. W tej ukryto 48-calowy ekran, dwa schowki i otwieraną szybę, dzięki której można odciąć się od kontaktu z szoferem.
To coś, czego nie znajdziecie w żadnej limuzynie dostępnej na rynku. Tylko specjalne przedłużane wersje zyskują możliwość oddzielenia części pasażerskiej od przednich foteli.
W efekcie można się tutaj poczuć jak w prywatnej kabinie w pierwszej klasie w najlepszych liniach lotniczych. Pełna prywatność, komfort z najwyższej półki i udogodnia, o których można jedynie pomarzyć w wielu samochodach, tutaj są standardem. Do tego nadwozie typu van sprawia, że zajmowanie miejsca i odbiór przestrzeni w kabinie są zupełnie inne.
Komfort podróżowania także nie ma sobie równych. Pierwsze kilometry spędziłem właśnie z tyłu - i był to doskonały wybór. Fotel można rozłożyć niemal do pełnej leżanki, na telewizorze można obejrzeć dowolnie wybrany film lub serial, a nagłośnienie firmy Mark Levinson z 23 głośnikami zapewnia fantastyczną ścieżkę dźwiękową. Krótko mówiąc - jest tu naprawdę przyjemnie.
Dla pasażerów całym centrum dowodzenia jest mały tablet o formacie typowego smartfona, stworzony przez firmę Sharp. To małe urządzenie, które mocowane jest w specjalnym uchwycie, pozwala na sterowanie każdym elementem wyposażenia - od oświetlenia, aż po rolety.
Materiały wykończeniowe są tutaj z najwyższej półki
Być może mieliście kiedyś okazję zobaczyć Mercedesa Klasy V w wersji Exclusive. To droga maszyna, która teoretycznie oferuje "najwyższy standard wyposażenia i wykończenia".
Cały czas jest to jednak poziom rozbudowanego auta użytkowego. Tymczasem w LM-ie tworzywa stanową kombinację materiałów z Lexusa RX i LS. Miękkie plastiki i skóra są niemal wszędzie, spasowanie zasługuje na uznanie, a jakiekolwiek niepożądane dźwięki są tutaj całkowicie obcą rzeczą.
Podróż odbywa się tutaj w ciszy. Naprawdę
Na naszym facebooku poprosiłem o pytania dotyczące tego auta. Najczęściej powtarzała się kwestia wyciszenia kabiny. Wiele osób twierdzi, że hybryda z przekładnią e-CVT nie zapewni należytego komfortu jazdy.
Nic bardziej mylnego. O ile nie zamierzacie jechać z non-stop wciśniętym do podłogi pedałem gazu, w kabinie będziecie delektować się idealną ciszą. Do tego komfort podróżowania jest bardzo wysoki, na co wpływa fakt, że Lexus LM nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek autem użytkowym.
Ten model stworzono na platformie GA-K, dokładnie tej samej, którą znajdziecie w Lexusie RX. Można więc śmiało powiedzieć, że Japończycy zbudowali vana w oparciu o samochód osobowy, co dało ogrom możliwości i wyeliminowało największe niedogodności.
Teoretycznie dzięki temu kierowca też nie może narzekać. Kabina przywodzi na myśl tą z Lexusa RX, choć ma szereg różnic wynikających z wyglądu tego auta. Niemniej nowoczesne cyfrowe zegary, czy multimedia z dużym ekranem, są tutaj standardem.
To nie jest samochód dla kierowcy - i bardzo dobrze!
Oczywiście, siedząc za kierownicą Lexusa LM nie można narzekać. Prowadzi się on bardzo przyjemnie i precyzyjnie, a nisko położony środek ciężkości w połączeniu z zawieszeniem bliższym SUV-om, oznacza naprawdę dobrą precyzję jazdy i bardzo wysoki komfort resorowania.
250 KM generowanych przez znany z Lexusa RX napęd w zupełności wystarcza do napędzenia tego auta. Setka pojawia się na zegarach w 9 sekund, a osiągi są w zupełności wystarczające. Myślę, że osoby podróżujące z tyłu średnio przejmują się przyspieszeniem i prędkością maksymalną - oni chcą po prostu przedostać się z punktu A do punktu B w komfortowy sposób.
Tutaj od początku myślano o komforcie osób podróżujących z tyłu
Adaptacyjne zawieszenie doskonale kompensuje nierówności, a do tego posiada specjalny tryb Rear Comfort, który niweluje wszelkie wibracje docierające do kabiny. Ciekawostką jest też układ hamulcowy, który żongluje siłą hamowania pomiędzy przednią a tylną osią, aby maksymalnie zniwelować zjawisko nurkowania.
Kabina ma też system aktywnego wygłuszania. Bazuje on na odtwarzaniu specjalnych niesłyszalnych "przeciwdźwięków", które maskują wszelkie szumy i niepożądane hałasy. Dobra aerodynamika (współczynnik Cx na poziomie 0,34) sprawia też, że powietrze opływające nadwozie nie generuje dodatkowych dźwięków.
Wersja 7-osobowa jest dużo bardziej rodzinna
Różnice nie są wbrew pozorom ogromne. Dwa kapitańskie fotele w drugim rzędzie mają nieco mniejszy zakres regulacji, ale wciąż biją na głowę rozwiązania konkurencji. Tutaj dodatkowo dostajemy trzeci rząd, w praktyce dwuosobowy, realnie trzyosobowy. Środkowe miejsce jest jednak jedynie "ostatnią deską ratunku" i nie powinno być traktowane jako przestrzeń do wykorzystania.
Poza tym zyskujemy tutaj niemal ten sam komfort. Wielki ekran co prawda ustępuje mniejszemu (otwiera się z podsufitki), a nagłośnienie firmy Mark Levinson ma o dwa głośniki mniej. Da się żyć.
Łyżeczką dziegciu teoretycznie powinna być cena. Teoretycznie
Wersja 7-miejscowa kosztuje bowiem 599 900 złotych, a czteroosobowa aż 729 900 złotych. Jest to więc poziom luksusowych limuzyn i to w dobrych kompletacjach. Problem w tym, że... nie odstraszyło to klientów.
W tym roku sprzedano 60 takich aut w Polsce. Plan na przyszły rok zakłada 140 samochodów, ale rosnące zainteresowanie sprawia, że Lexus zakłada sprzedaż nawet 200 samochodów. Brzmi to abstrakcyjnie? To teraz dorzućmy kolejną "bombę" - w Polsce Lexus LM cieszy się największą popularnością.
40 procent sprzedaży to wersja 4-osobowa, 60 procent zgarnął 7-osobowy wariant. Wśród klientów są nie tylko firmy przewozowe (tak zwane "vip shuttle"), ale także osoby o bardzo grubych portfelach, które chcą być wożone w komfortowych warunkach, bez rzucania się w oczy.
W tej roli Lexus LM sprawdza się doskonale - i tworzy wspomnianą we wstępnie alternatywę dla limuzyn. Konkurencji dla Audi A8, Mercedesa Klasy S, czy BMW Serii 7 nie stanowi. Tutaj swoje miejsce wciąż zajmuje Lexus LS, dostępny w lekko odświeżonym wydaniu.
LM w praktyce nie jest też konkurentem dla Klasy V, czy doposażonego pod korek Volkswagena Multivana. To klasa sama w sobie, co daje ogromną przewagę temu modelowi.
Japończycy doskonale znają ten segment i wiedzą, że w Azji takie auta są bardzo cenione. Może to więc dobry moment na to, aby przekonać klientów w Europie do nowej formy luksusu? Ja "jestem kupiony" - i sam chętnie wybrałbym taki samochód do "bycia wożonym", a nie "wożenia się".