Luvly O. Hipsterski samochód, składany niczym mebel z IKEA. Ale czy na pewno?

Luvly O to szwedzki startup, który ma oferować małe samochody elektryczne. Będą one jednak składane już "na miejscu". Tak, wymyślono kit-cara.

Szwedzki startup poszedł po linii "najmodniejszego" oporu i stworzył mały, miejski samochodzik elektryczny, który ma zapewnić mobilność mieszkańcom metropolii, bez zużywania miejsca, dużej ilości zasobów. Innymi słowy modnie, eko i bardzo hipstersko (choć nie wiem, czy hipsterzy jeszcze istnieją). I trochę nie bez racji ma taki charakter. Na dodatek Luvly O jest "innowacyjny" - trafił do mediów z porównaniem do mebli IKEA. Jest więc do samodzielnego złożenia, co ma być bardziej przyjazne dla środowiska, tańsze i w ogóle bez wad.

Tak, ale nie.

Luvly O nie jest do samodzielnego złożenia

Przyznam się, że po doczytaniu komunikatu prasowego kamień spadł mi z serca. Oczami wyobraźni już widziałem na przyulicznych parkingach domorosłych majsterkowiczów, którzy usiłują poskładać jeżdżący samochód, maszynę zdolną zabić właściciela lub przechodnia, samodzielnie.

To byłaby masakra.

Na szczęście, producentowi chodzi o coś zupełnie innego. Luvly O będzie miał elementy budowane w głównej fabryce. Następnie będzie składany w paczki, które trafią do kontenera. W jednym, standardowym kontenerze mieści się 20 takich małych samochodów. Oczywiście, zastosowano tu mały wybieg marketingowy, pisząc, że "standardowych samochodów mieści się tylko 4". A takich maluchów pewnie z 7-8, więc zysk nie jest aż taki gigantyczny.

Luvly O

Następnie kontenery będą trafiać do małych mikrofabryk lokalnych, gdzie "w garażach" będą montowane całe samochody.

Tak, Luvly O to po prostu kit-car. Tylko wymyślony na nowo i w eko-opakowaniu. Za to ma mieć o 80% niższy ślad węglowy. A na dodatek te garaże mają zajmować się też recyklingiem "resztek" samochodu. No ciekawe.

Luvly O ma kosztować 10 000 Euro

Malutko, biorąc pod uwagę, że mówimy o samochodzie z zasięgiem 100 km, osiągającym 90 km/h. Oczywiście, jest całkowicie miejski, ale musi zostać homologowany w Europie. Znów pojawia mi się w głowie pytanie o bezpieczeństwo i elementy wymagane przez europejskich regulatorów.

Oprócz tego, szwedzki kit-car ma dwie baterie, które można wyjąć i zanieść do domu naładować. Nie wspomniano nic o możliwości korzystania z miejskich i szybkich stacji ładowania. A to mocno ogranicza nawet miejskie zastosowania.

Za to ma 267 litrów pojemności bagażnika, co powinno pozwolić nawet na większe zakupy. A przy długości 2,7 metra będzie to wygodny samochodzik do manewrowania. Obsługę ma zapewniać pojedynczy ekran oraz rozbudowana aplikacja na nasz telefon.

Nie widzę tu jednak potencjału na sukces. Wszystko jest podlane zbyt idealistycznym sosem. Zainteresowanie ponoć jest. Ale potrzeba jeszcze homologacji, wybudowania dziesiątek mikrofabryk do składania samochodów (albo przeszkolenia ludzi w garażach) no i chęci nowych właścicieli do noszenia baterii wte i we wte.