Mansory Bentley Flying Spur jest względnie dyskretny. Jak na Mansory.
Ta austriacka firma tuningowa znana jest ze skłonności do przesady. Dlatego Mansory Bentley Flying Spur wydaje się całkiem dyskretnie zmodyfikowany.
Różne są szkoły. Niektórzy mówią, że Bentley w ogóle nie nadaje się do tuningowania. Choć biorąc pod uwagę klientelę marki w ostatnich latach - to było nieuniknione. Trudno jest jednak zmodyfikować ten samochód tak, żeby było "z gustem". Mansory prawie się to udało. A jak na nich to i tak jest bardzo elegancko. Mansory Bentley Flying Spur jest tylko delikatnie dotknięty ręką tunera.
Byle nie za dużo
To, co zwraca uwagę od samego początku, to wielkie koła. Na zdjęciach prasowych widzimy dwa rodzaje felg, oba polakierowane na czarno, z czerwonymi wstawkami. Śmiem twierdzić, że model z prostymi wieloma ramionami pasuje do Flying Spura, nawet w tym kolorze i rozmiarze, zwłaszcza, że samochód również jest czarny i z polakierowanym na czarno grillem. Czerwone wstawki z kół pojawiły się również na zderzakach i jako pinstripe biegnący przez całą długość nadwozia. Wciąż jest nieźle. Zwłaszcza, że Mansory pozwoliło sobie tylko na niewielką dokładkę przedniego zderzaka, nie zmieniając go w jakieś upiorne monstrum.
Gorzej jest z maską, na której pojawiły się niezbyt pasujące do marki wloty powietrza. Pomiędzy kołami wstawiono nowe progi - można sobie je było odpuścić, a z tyłu pojawił się nowy zderzak. No właśnie. Tak naprawdę zmodyfikowano nieco dolną część oryginalne zderzaka, dodając średnio "bentleyowy", ale niezbyt wulgarny dyfuzor i zastępując owalne końcówki wydechu, dwoma podwójnymi. Również nie jest to jakieś specjalnie nietaktowne. Przy innym kolorze samochodu pewnie mogłoby bardziej razić.
We wnętrzu, również pojawiła się głównie nowa tapicerka powytłaczana w fantazyjne wzory i specyficzne wykończenie. Znam gorsze kreacje seryjnego Flying Spura, na które pozwala konfigurator. Tyle, że Mansory poszło o jeden krok za daleko. Zmieniło kierownicę. Teraz nobliwe wnętrze brytyjskiej limuzyny dostało coś, co przypomina zloty ATS w Pile w 2003 roku. Udający sportowy kształt, wykończenie grubą skórą oraz górna część wieńca z tym dziwacznym wzorem.
Sześciolitrowe W12 z doładowaniem, o mocy 635 KM okazało się wystarczająco mocne dla tunera- silnik pozostał bez zmian. W związku z tym Mansory Bentley Flying Spur wciąż przyspiesza do 100 km/h w 3,8 sekundy. Wystarczy.
Gdyby nie ta kierownica, to Bentley od Mansory byłby naprawdę ciekawie stuningowany. Ale mimo wszystko, to wciąż jedna z najbardziej udanych kreacji tej firmy.