Wankel powrócił i wiruje ku chwale ekologii. Mazda MX-30 R-EV - PIERWSZY TEST
Niektórzy uznają, że jest to malutki krok. Moim zdaniem Japończycy założyli siedmiomilowe buty i poszli w kierunku, w który nie udałaby się żadna inna marka. Mazda MX-30 R-EV przywróciła do życia silnik Wankla, choć zrobiła to w dość specyficzny sposób - łącząc go z ekologią. Jak to działa i czy spełnia swoje zadanie?
Plotek o powrocie silników Wankla było co niemiara. Wiele osób liczyło na to, że Japończycy prędzej czy później zafundują nam kolejny sportowy samochód z wirującym tłokiem. Tak się jednak nie stało. Po wielu latach przerwy dostaliśmy za to hybrydę plug-in, łączącą cechy auta elektrycznego i spalinowego. Mazda MX-30 R-EV to przedziwny twór, który wywołuje wiele emocji.
Dlaczego? Otóż japońska marka postanowiła odczarować stwierdzenie "jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Pod jednym nadwoziem połączono więc cechy auta elektrycznego i spalinowego. Nie jest to pierwsza taka kombinacja, gdyż wiele firm eksperymentowało ze zbliżoną koncepcją.
Wiele z nich jednak poddało się i opuściło plac boju. Tymczasem Mazda twierdzi, że jej koncepcja sprawdzi się doskonale. Czy tak faktycznie może się stać? Za kierownicą MX-30 R-EV pokonałem blisko 200 kilometrów i mogę śmiało powiedzieć, że wykonanie jest tutaj dobre, ale szkolnej "piątki z plusem" nie dostanie.
Mazda MX-30 R-EV TEST. Wankel powrócił w nowej roli
A przynajmniej nowej w Maździe. Paradoksalnie nie jest to nowa koncepcja, gdyż blisko 13 lat temu podobny system pojawił się w... Audi.
Mało kto pewnie pamięta projekt o nazwie A1 E-Tron. Prototypowa hybryda plug-in z Ingolstadt łączyła mały akumulator o pojemności 12,7 kWh, silnik Wankla i bezstopniową przekładnię, która przekazywała moc na koła. Niemcy skończyli jednak na prototypach i nie rozwinęli dalej swojego projektu.
Wcale mnie to nie dziwi. Aby zrobić dobry silnik Wankla potrzeba doświadczenia i wiedzy. A nikt nie wie tak dużo na temat tych jednostek, co Japończycy. Oni dosłownie zjedli na nich zęby i dopracowali je do granic możliwości.
Niestety, te granice wciąż były "zbyt odległe" w zestawieniu z klasycznymi jednostkami spalinowymi. Mazda nie porzuciła jednak swojej koncepcji i rozwijała ją w tle, a efekty jej pracy zadebiutowały właśnie w MX-30 R-EV.
Silnik Wankla jest tutaj wyłącznie generatorem i nie ma bezpośredniego połączenia z kołami
Krótko mówiąc - zasila on silniki elektryczne, tylko i wyłącznie. Jest to całkowicie nowa konstrukcja, tworząca rodzinę 8C. W MX-30 zastosowano wersję z jednym rotorem, z komorą o objętości 830 cm3. Sam rotor jest nieco mniejszy niż w silniku 13B Renesis, ale ma za to większy promień generujący, który przekłada się na sposób pracy.
Sama jednostka jest znacznie lżejsza, gdyż jej korpus wykonano z aluminium. Aby rozwiązać problemy ze zużyciem oleju i zarazem z tarciem zastosowano też specjalne ceramiczne pokrycie ścianek w komorze, wykonywane za pomocą palników.
Sam silnik Wankla generuje 75 KM, zaś moc systemowa Mazdy MX-30 to 170 KM. Jest więc mocniejsza od wersji w pełni elektrycznej. Do tego pełny moment obrotowy wynosi 260 Nm i jest dostępny "od zera" - niczym w elektryku.
Akumulator ma tutaj 17,8 kWh, czyli dokładnie połowę pojemności z wersji w pełni elektrycznej. Nie zabrakło też zbiornika paliwa, oferującego tutaj aż 50 litrów pojemności. To pokazuje, że układ z generatorem nie jest de facto tylko "rozszerzeniem" możliwości elektryka. To w zasadzie klasyczna hybryda plug-in, która działa w dość unikalny sposób.
Dostępne jest tutaj ładowanie AC i DC
To pierwsze odbywa się z mocą do 11 kW, zaś szybkie ładowanie DC z mocą do 36 kW. Tym samym w kilkadziesiąt minut jesteśmy w stanie uzupełnić stan akumulatora na szybkiej ładowarce i w nieco ponad godzinę na wolniejszej. Z domowego gniazdka zajmie to kilka godzin, aczkolwiek wciąż 7 godzin powinno w zupełności wystarczyć.
Jak jeździ Mazda MX-30 R-EV?
To pytanie wręcz ciśnie się na usta, tak więc przejdźmy do kluczowej części tekstu. Otóż odpowiem Wam w skrócie - jeździ lepiej od elektryka i budzi przedziwne emocje.
Dlaczego jeździ lepiej? Przede wszystkim za sprawą mocy. 170 KM naprawdę dobrze radzi sobie z tym autem, a unikalna konstrukcja napędu sprawia, że pod prawą nogą prawie cały czas mamy dostęp do pełnego momentu obrotowego. Dzięki temu przyspieszenie od 50, 80 czy 100 km/h w górę jest dynamiczne.
Tutaj jednak trzeba ściągnąć lejce, gdyż Mazda powie "stop" przy 140 km/h. Tak, jest tutaj ogranicznik prędkości, który hamuje temperament kierowcy. Na niemieckiej autostradzie było to więc powodem wielu nieporozumień na lewym pasie, niemniej to nie jest samochód do pokonywania długich dystansów. O tym jednak za chwilę.
MX-30 R-EV swój naturalny habitat odkrywa w mieście i w jego okolicach. Wówczas możemy w pełni wykorzystać potencjał napędu. Pomagają w tym także tryby jazdy - Charge, Normal i EV. Te wbrew pozorom są ciekawie przygotowane.
W trybie Normal MX-30 nie rozładuje się do zera
A nawet nie zejdzie poniżej 50% naładowania akumulatora. System początkowo wykorzystuje cały potencjał drzemiący w akumulatorze, a następnie stopniowo doładowuje auto, przełączając je po chwili na prąd.
Dzięki temu zawsze mamy zapas energii, który pozwoli np. na wjazd do stref zeroemisyjnych. W Polsce nie jest to jeszcze problemem, ale w Niemczech takowych przybyło.
Tryb EV pozwala na jazdę na prądzie aż do ostatniego elektronu. Dopiero wtedy do akcji wkracza silnik Wankla. W trybie Charge z kolei możemy utrzymać wybrany przedział naładowania akumulatora - w zakresie od 20 do 80%.
Jak brzmi silnik Wankla w Maździe MX-30 R-EV i ile zużywa energii oraz paliwa?
Dźwięk jest przedziwny. Nie spodziewajcie się tutaj charakterystycznego wycia, gdyż moc na koła przekazuje przekładnia z jednym stałym przełożeniem. Wankel ma tutaj swoje limity i nie pracuje na najwyższych obrotach.
Jego dźwięku nie da się jednak nie przeoczyć. Charakterystyczne "buczenie i brzęczenie" jest bardzo dyskretne i zupełnie nie przeszkadza. Co więcej, w trasie doceniłem dobre wyciszenie kabiny - Mazda naprawdę dopracowała ten samochód pod tym kątem.
Zużycie energii może być bardzo niskie. Producent obiecuje do 85 kilometrów zasięgu na prądzie i ja wierzę w tę liczbę. Na trasie z lotniska w Monachium do Augsburga, korzystając z bocznych dróg, uzyskałem wynik na poziomie 15-16 kWh. Teoretycznie więc zbliżenie się do granicy 100 km na prądzie jest wykonalne.
Z kolei zużycie paliwa stawia wiele znaków zapytania. Silnik Wankla włącza się do aby doładować akumulator, więc potrafi zużywać więcej paliwa, ale po chwili się wyłącza.
Realnie jednak są to wyniki od 1 do 5-6 litrów przy normalnej jeździe i nawet 10 przy podróży autostradą. Niestety nie miałem okazji rozładować akumulatora do zera, tak więc ten spalania przy braku prądu zrobimy dopiero podczas testów w Polsce.
Kluczowe pytanie - dla kogo jest Mazda MX-30 R-EV?
Producent ma tutaj prostą odpowiedź - to pomost dla osób, które jeszcze nie są gotowe na pełną elektromobilność. MX-30 R-EV oferuje mocne strony elektryka (możliwość jazdy bezemisyjnej, ciszę), ale oferuje też komfort samochodu spalinowego i ponad 600 kilometrów zasięgu na tankowaniu.
Tym autem można wybrać się w długą podróż bez większego stresu, a brak ładowarek nie jest problemem. Taka kombinacja oznacza jednak, przynajmniej w Polsce, brak korzyści płynących z posiadania "zielonych tablic". Warto jednak pamiętać, że darmowe parkowanie i możliwość jazdy buspasami to póki co europejski ewenement.
Realnie traktowałbym ten samochód jako dość ciekawą hybrydę plug-in. To pojazd, który docenią ludzie podróżujący dużo wokół miasta, posiadający własny dom. Tam mogą spokojnie się naładować, co da im 80-100 kilometrów zasięgu na prądzie. Realnie więc z silnika spalinowego mogą nie korzystać zbyt często.
W razie potrzeby mają jednak wsparcie w postaci tego uroczego generatora w postaci silnika Wankla. Eliminuje on kwestię "range anxiety" i umożliwia nawet dłuższe podróże. Nie jest to jednak samochód, który czuje się w takich warunkach dobrze. On może to zrobić, ale raczej nie chce.
Warto też zwrócić uwagę na cenę
Mazda MX-30 w wydaniu elektrycznym kosztuje wyjściowo 161 100 złotych. Wersja R-EV swój cennik otwiera kwotą... 161 100 złotych. Tyczy się to wersji Prime-Line (bazowej) i bogatszej Exclusive-Line, kosztujących 165 100 złotych.
Polski importer chce w ten sposób dać wybór swoim klientom. Mogą zdecydować się na elektryka z mniejszym zasięgiem, ale korzystającego z pełni benefitów płynących z zielonych tablic. Alternatywą jest zaś wersja z silnikiem Wankla, która nie daje tych bonusów, ale za to ma dobry zasięg.
Myślę, że w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Dla osób ceniących sobie wygląd Mazda MX-30 będzie niezmiennie dobrym wyborem. Jeśli więc wersja BEV nie spełnia oczekiwań, to rękę wyciąga tutaj model R-EV, który po prostu trzeba traktować jak specyficzną hybrydę plug-in.