Każdy Artur już się cieszy, bo McLaren mu się należy. Konkretnie McLaren Artura
McLaren Artura. Nie, nie znamy żadnego Artura, który ma McLarena. To nazwa nowego hybrydowego modelu tej marki, który zadebiutuje na rynku w przyszłym roku.
Coś czuję, że gra słów będzie tutaj popularnym zabiegiem. McLaren Artura to nowe dziecko tej marki i następca modeli z serii 5XXS. Brytyjczycy wkraczają na rynek z całkowicie nową konstrukcją. Będzie to bowiem hybryda, która wykorzysta silnik V6.
McLaren Artura - nowy rozdział w historii marki
Marka z Woking przechodzi trudne czasy, ale nie zwalnia tempa. Artura będzie bazowym modelem, który jako pierwszy wykorzysta jednostkę V6. To nowa konstrukcja z rodziny high-performance hybryd. Nim skrzywicie się na to ostatnie słowo pomyślcie, że dzięki takiemu systemowi auto będzie szybsze i jednocześnie oszczędniejsze. Wilk syty, owca cała.
Do tego układ hybrydowy ma być bardzo lekki. McLaren podkreśla, że czerpie tutaj ze swojego doświadczenia zdobytego w F1. Dużym polem doświadczalnym były także topowe hipersamochody, takie jak P1 czy teraz Speedtail.
McLaren Artura nie będzie rewolucyjny stylistycznie - w dużej mierze przypomina mocno odświeżone 570S.
40 kilo więcej, do 32 km na prądzie
Największą zaletą systemy high-performance hybrid ma być to, że całe rozwiązanie dołoży raptem 40 kg do masy auta. Oznacza to, że McLaren Artura będzie niewiele cięższy od swojego poprzednika. Dostanie za to więcej mocy, a "elektryk" znacząco poprawi reakcję na gaz.
Nowy supersamochód z Woking będzie także jeździć wyłącznie na prądzie, a zasięg ma wynosić do 32 kilometrów, co jest świetną wartością. Docenią to Ci, którzy mieszkają w miastach z licznymi strefami czystego transportu. Teraz będzie można tam wkurzać fanów "zielonej" motoryzacji, jeżdżąc im pod nosem nowym McLarenem.
A może by tak ktoś rzucił system indywidualizacji nazw?
Skoro jest McLaren Artura, to może będzie i McLaren Macieja? (no dobrze, kończymy z sucharami)