Mercedes Benz T80 - "Czarny Ptak" ożyje w Goodwood

Słyszeliście kiedyś o Mercedesie T80? Tym, którego Adolf Hitler nazwał "Czarnym Ptakiem"? Nie, to przeczytajcie te kilka słów, bo już niedługo ta ozdoba muzeum w Stuttgarcie znów może ożyć.

Okazją oczywiście będzie słynny Festival of Speed w Goodwood. Ta impreza co roku obfituje w niesamowite wydarzenia, takie jak np. odbudowanie i odpalenie po raz pierwszy słynnego Fiata Mephistopheles z 1923 (miało to miejsce na festiwalu w 2011 roku). Teraz przyszła pora na "latający talerz" ze Stuttgartu.

Czym był T80?

Mercedes T80 jest dzieckiem jednego z najostrzejszych, najciekawszych, a przy tym najbardziej kontrowersyjnych pojedynków między teamami fabrycznymi w historii. Mowa oczywiście o latach 20 i 30-ych w Niemczech, kiedy na torach rywalizowały ze sobą Mercedes Benz i Auto Union. W pewnym momencie w ten, czysto sportowy pojedynek włączył się pewien wąsaty malarz z grzywką, który uznał, że jak najlepsze wyniki tych teamów będą idealną promocją Trzeciej Rzeszy. Dlatego oba koncerny dostały potężny zastrzyk gotówki z rządu nazistowskich Niemiec.

Niemieckie autostrady, bez ograniczeń prędkości miały jeszcze taką zaletę, że dało się je wykorzystać do działań sportowych i wyścigowych (np. wyjazd z Berlina był łatwo zamienialny w słynny tor Avus). Dlatego poza zmaganiami podczas Grand Prix zaczęto "bić się" o rekord prędkości na lądzie. W 1938 roku Mercedes-Benz osiągnął rekordowe 432,7 km/h (jest to niepobity do dziś rekord prędkości na drodze publicznej). Auto Union chciało ten rekord pobić, niestety skończyło się to tragicznie, śmiercią Bernda Rosemeyera.

432 km/h, które osiągnął Rudolf Caracciola modelem W125 Rekordwagen (powyżej), nie wystarczyło Hansowi Stuckowi. Ten kierowca chciał być najszybszym człowiekiem na Ziemi (a Hitler zapewne chciał mieć taki rekord dla Niemiec), tymczasem ten należał się Brytyjczykom, którzy pod koniec 1937 roku przekroczyli 500 km/h (i śrubowali ten rekord aż do 1939 roku). Dlatego niemiecki bolid musiał być szybszy - miał osiągać co najmniej 600 km/h. Potem postanowiono wyśrubować potencjalny rekord i osiągnąć 750 km/h.

Stuck (urodzony w Warszawie, swoją drogą), związany przez większą część kariery z Auto Union namówił (przy pomocy Hitlera) do współpracy Mercedesa. Do zaprojektowania T80 zatrudniono Ferdinanda Porsche.

Mercedes T80 jest konstrukcją o trzech osiach, z ramą wyspawaną w rurek. Za nadwozie odpowiedzialny był Josef Mickl - spec od aerodynamiki. Samochód nie tylko wygląda spektakularnie, ale jest niesamowicie opływowy. Współczynnik oporu powietrza wynosi zaledwie 0,18 - co nawet jak na dzisiejsze czasy jest godnym podziwu wynikiem. Do tego ma dwa skrzydła w połowie długości, których zadaniem jest wygenerowanie odpowiedniej siły dociskającej przy planowanych prędkościach. W konstrukcji osadzono dwunastocylindrowy silnik lotniczy o pojemności 44,5 litra. Sama jednostka ważyła 807 kg, dlatego nie dziwi, że cały bolid sięgał 8 metrów długości i ważył 2,7 tony. Moc deklarowana ? Skromne 2206 kW,czyli 3000 KM przy 3 640 obr/min. Jednostka zasilana była jednak nie zwykłą benzyną a mieszanką paliwa lotniczego, etanolu, nitrobenzenu, ale też acetonu, metanolu i eteru.

Mercedes T80

Wódz był zachwycony. Nazwał samochód "Czarnym Ptakiem" i zaplanował bicie rekordu prędkości w blasku kamer. Próba miała odbyć się na ulicznym torze Dessau, na południe od Berlina. Był to fragment autostrady A9, zbudowany tak, aby można było go wykorzystać do motorsportu. Bicie rekordu zaplanowano na pierwsze miesiące 1940 roku. Jak się zapewne domyślacie, wojna okazała się ważniejsza i T80 nigdy nie spróbował pobić rekordu prędkości.

Nie liczyłbym na to, żeby spróbował to zrobić (chociażby dla satysfakcji) w Goodwood, bo mimo wszystko nie ma tam tyle miejsca, ale zobaczyć go w ruchu to i tak będzie naprawdę coś. Będziemy śledzić z uwagą to wydarzenie. Start 12 lipca, zamknięcie bram - 15-go.