Mercedes CLA200 Shooting Brake Orange Art Edition
Sztuka nowoczesna na pewno nie znajdzie wszędzie miłośników. Choć zdecydowanie bywa efektowna, często bywa droga i obecnie jest bardzo modna, to nie zawsze jest praktyczna i z sensem.
Gdy spojrzymy na sztukę dawną, to pomijając walory artystyczne, często była po prostu praktyczną odpowiedzią na braki technologiczne. Gdyby przenieść współczesne urządzenia w przeszłość, zapewne Mona Lisa byłaby wykonana smartfonem przy użyciu kija do selfie, Bitwa pod Grunwaldem byłaby filmikiem zrobionym z pomocą drona i kamerki HD, a Dawid Michała Anioła byłby pewnie produktem drukarki 3D. I nic to nie ujmuje dawnym twórcom, a nawet podnosi wartość dzieła, gdyż do ich stworzenia potrzebny był dużo większy nakład sił. W sztuce nowoczesnej nie chodzi już o przedstawienie rzeczywistości, a wywołanie w widzu emocji, często w inny sposób niż pokazując mu po prostu nieznaną mu rzeczywistość. Dlatego też nie zawsze ona trafia do odbiorcy, niekoniecznie się podoba, a to na aukcjach osiąga wysokie ceny. Wiele osób kupuje też taką sztukę ze snobizmu, czy chęci wyróżnienia się.
To prowadzi nas w prosty sposób do motoryzacji. Nikomu czytającemu nasz portal nie trzeba mówić, że samochody, zwłaszcza niektóre, to prawdziwe dzieła sztuki. Inne są bardziej utylitarne. A niektóre pokazują tylko i wyłącznie fantazje i emocje twórców. W ten sposób dochodzimy do Mercedesa CLA, który moim zdaniem idealnie wpisuje się w przytoczoną wyżej definicję sztuki nowoczesnej, nawet w nieco bardziej praktycznej, świeżutkiej na rynku wersji Shooting Brake. Zwłaszcza, że samochód w naszym teście sztukę ma nawet w nazwie – to Orange Art Edition.
Praktyczność kompaktowego kombi
CLA zgodnie z założeniami to mniejszy Mercedes CLS, szumnie nazwany czterodrzwiowym Coupe. Do tego dodana kultowa nazwa Shooting Brake, która w swojej historii często oznaczała trzydrzwiowe kombi na bazie coupe. Czyli mamy mistrzostwa świata marketingu wprost ze Stuttgartu.
Nie mogę CLA Shooting Brake skreślać zupełnie tylko ze względu na nazwę, bo to bez sensu. Zwłaszcza, że kompaktowe kombi, niczym najlepsze przykłady współczesnych dzieł sztuki budzi skrajne emocje. Wielu jest takich, którzy uważają, że samochód nie ma proporcji i jest nieładny. Ale równie wielu jest zwolenników tego designu. Ja jestem gdzieś po środku. W testowanej konfiguracji jestem jak najbardziej na "tak". Z pełnym pakietem AMG, osiemnastocalowymi czarnymi felgami z pomarańczowym rantem oraz pomarańczowymi wstawkami będącymi zewnętrznymi oznakami edycji Orange Art. Wygląda niesamowicie efektownie. Tylna część nadwozia wygląda chyba nawet lepiej niż w zwykłym CLA – nie ma tu krótko opadającego bagażnika – a opadająca linia dachu i nadwozie kombi "usprawniło" bryłę samochodu. Choć zapowiada też, że w środku raczej nie będzie najbardziej przestronnym kombi na rynku. Jestem też ciekaw, jak najmniejsze kombi w gamie Mercedesa będzie wyglądać na żywo w wersji biednej – na małych felgach i bez pakietu AMG. Obawiam się, że straci wiele ze swojego uroku.
Skoro jednak testujemy Shooting Brake’a, zacznijmy od głównej nowości, czyli bagażnika. Dane techniczne mówią o 495 l minimalnej pojemności. Ale jestem w stanie się założyć, że dotyczy to opcji bez koła zapasowego, opcjonalnego audio Harman/Kardon i w wersji "zalejmy wodą cały bagażnik". Na moje oko pojemność od podłogi bagażnika do rolety nie przekracza 430 litrów. Nie jest to oczywiście zły wynik, zwłaszcza, że sam kształt bagażnika, choć płaski, pozwala na upakowanie kilku solidnych gratów. O ile oczywiście zmieścimy je przez otwór ładunkowy, niezbyt duży ze względu na kształt tylnej klapy, a także podniesiemy na odpowiednią wysokość – kufer niestety ma wyraźny próg załadunkowy, który zmniejsza użyteczność przestrzeni na bagaż. Maksymalnie do Mercedesa włożymy 1354 l pakunków, przeciętne kompaktowe kombi (ale nie Shooting Brake!) zabierze na pokład sporo więcej.
Przesuwając się w kierunku przodu. Tylna kanapa została wyprofilowana zdecydowanie na dwie osoby. I oczywiście, czego mogliśmy się spodziewać – niezbyt wysokie. Choć wiadomo, limitów żadnych nie ma, a dowód rejestracyjny wskazuje na pięcioosobowość CLA, wygodnie będzie dwójce pasażerów o wzroście nie wyższym niż 175 cm, potem zaczyna się designerski "opad" dachu, dodatkowo ograniczający przestrzeń przez mechanizm szklanego dachu panoramicznego. Miejsca na nogi jest całkiem sporo, jeśli z przodu nie usiądą zbyt wysocy podróżni. Ale nie można mówić o ciasnocie – podobnie jak klasa A na której bazuje, wnętrze rozplanowano na niemal 2,7 metrach rozstawu osi. A to więcej niż w rodzinnym BMW 2 Active Tourer (2,67 m), czy większości modeli kompaktowych. Do tego kanapa jest całkiem wygodna i bardzo dobrze wykończona. Podobnie jak w przypadku przednich foteli, jest to łączenie skóry z alcantarą z pomarańczowymi przeszyciami i wstawkami – to już elementy pakietu.
Jeśli chodzi o przód – przestrzeni jest sporo, ale głównie "wzdłuż". Szeroki zakres regulacji elektrycznie sterowanego fotela pozwala na dobranie niemal idealnej pozycji. Niemal, bo jak dla mnie powinno być jeszcze ze dwa centymetry niżej. No i szerzej na boki, zarówno na wysokości kolan, jak i w rozmiarze samych foteli. Te ostatnie wyglądają fantastycznie, ze zintegrowanymi zagłówkami, akcentami kolorystycznymi i wysokimi boczkami. Tyle tylko, że sam fotel jest trochę za wąski, a przy tym wcale rewelacyjnie nie trzyma ciała podczas szybkich zakrętów.
W zasadzie tyle marudzenia, bo z minusów Mercedesa mamy jeszcze tylko mało ergonomiczny system COMAND. Co prawda jest o niebo łatwiejszy w użyciu niż np. w klasie C, ale wciąż daleki jest do intuicyjności.
Poza tym, Mercedes to klasa sama dla siebie – nawet w tym segmencie. Nie widzę tu żadnych oszczędności, takich jak w poprzednich klasach A, albo w BMW serii 1. Plastiki są świetne, boczki drzwi wyłożone są alcantarą, deska rozdzielcza pokryta jest materiałem imitującym skórę (z pomarańczowymi przeszyciami, zgodnymi z wersją). Kierownica ze spłaszczonym wieńcem jest gruba i świetnie leży w dłoni. Co prawda zabrakło prawdziwie aluminiowych elementów, jak w wyższych seriach, ale dzięki 4 500 zł dopłaty listwa na desce rozdzielczej to świetnie wyglądający karbon. Malkontenci na pewno będą się czepiać doklejanego tabletu systemu COMAND, ale trzeba przyznać, że obraz przez niego wyświetlany jest bardzo dobry. Przy jego pomocy znajdziemy też ustawienia i sterowanie porządnym systemem audio sygnowanym przez Harman/Kardon.
Pozer
Ok, to akurat nie jest żadna wada Mercedesa jako takiego, a jedynie konfiguracji. Ale bez wątpienia efektowna bryła CLA Shooting Brake z pakietem AMG sugeruje, że do dyspozycji mamy co najmniej ze 250KM. Tymczasem turbodoładowane 1.6 dysponuje niemal o 100KM mniejszą mocą – stuttgarckich rumaków jest 156. Choć jak na samochód segmentu kompaktowego, nie jest to mała moc, to Mercedes jest ciężki – wg dowodu rejestracyjnego waży 1 455 kg. Nie powoduje to w żadnym stopniu ospałości samochodu – do 100 km/h rozpędza się w całkiem znośne 8,7 sekundy. Z drugiej strony – w tym sprincie (bazując na danych technicznych) będzie tylko minimalnie szybszy od 120-konnej Mazdy 3 sedan.
Niemieckie "kombi-coupe" całą swoją moc przenosi na przednią oś, dając wyraźnie do zrozumienia, że to wciąż ten "najmniejszy" z modeli, przy pomocy siedmiobiegowej przekładni automatycznej. To też najmocniejsza z wersji benzynowych CLA, którą można zamówić ze skrzynią manualną.
Wracając jednak do automatu – działa on w trzech trybach wybieranych przyciskiem na konsoli środkowej. Manualny – nad którym nie ma co się rozpisywać – są łopatki przy kierownicy i jedziemy jak lubimy, oczywiście o ile system nam na to pozwoli. Poza tym jest też tryb ekonomiczny i sportowy.
W tym pierwszym, skrzynia stara się zmieniać biegi płynnie i dość wcześnie. Stara się, bo tradycyjnie, to najsłabszy element mechaniki Mercedesa. Przekładnia potrafi się pogubić, zwłaszcza przy redukcjach i nie jestem przekonany, czy płynność i subtelność, którą moglibyśmy kojarzyć z niemiecką marką, mają tu zastosowanie. Poza tym, zmieniając biegi dość nisko, pozbawiamy się nieco dynamiki. 1.6 Turbo pod maską CLA zdecydowanie "nie ma dołu" . choć nabieranie przez nie mocy jest bardzo liniowe i nie ma tu "kopnięcia" turbiny jak w legitymującym ię również 156KM 1.5 THP od PSA, to wyraźnie widać że motor woli wysokie obroty. Wkręca się zresztą dość szybko i chętnie, co prowadzi nas do trybu Sportowego skrzyni.
Tutaj silnik pokazuje, że całkiem z niego przyjazna bestia. Przekładnia potrafi i lubi zmienić bieg dopiero w granicach 5 000 obr/min, jeśli nie trzymamy gazu w podłodze. W tym przypadku ciągnie aż pod czerwone pole. Z tak działającą skrzynią i silnikiem pompującym turbiną pełne ciśnienie, jazda to sporo frajdy. No i bezproblemowe wyprzedzanie – choć nominalnie moment obrotowy dostępny jest już od 1 250 obr/min, to wyżej dzieje się sporo i całe 250Nm bardzo przyzwoicie przerzuca samochód z pozycji "za tirem" na pozycję "przed tirem". Aż do momentu kiedy nie spojrzymy na prędkościomierz, nie ma mowy o tym, żebyśmy uznali, że Mercedes jest zbyt wolny. Brakuje mu pary dopiero przy wysokich prędkościach – do 140 km/h rozpędza się bardzo sprawnie. Przy tym wszystkim jest bardzo dobrze wyciszony. Długotrwała jazda autostradą na pewno nie będzie męczyć, bo do wygłuszeń i przepływu powietrza przyłożono ewidentnie bardzo dużą wagę. Tutaj naprawdę "czuć Mercedesa".
Dynamiczna jazda, o której pisałem wyżej jednak ma swoją cenę – dużo wyższe spalanie niż w przypadku trybu "ekonomicznego".
Poza miastem rozpiętość zużycia paliwa to między 6,1 l/100 km przy spokojnej jeździe do 100 km/h, aż po 9-kę przy dynamicznym okupowaniu lewego pasa na autostradzie. Przy tej wartości zaczyna się też zużycie, które CLA pokazuje w mieście. Jednak niestety częściej są to wartości dwucyfrowe.
Idealny kompromis?
Sportowe zawieszenie w naszym małym „dziele sztuki nowoczesnej” sugeruje całkiem sporo zabawy na zakrętach. Duże koła z kolei sugerują, że stracimy komfort jazdy. Nic bardziej mylnego. W gruncie rzeczy to chyba jedno z najbardziej komfortowych sportowych zawieszeń, z jakim miałem do czynienia. Jest idealnym przykładem określenia "jędrny" jeśli mówimy o mechanice samochodu i zestrojeniu układu. Wszystkie nierówności CLA pokonuje całkiem gładko (choć niektóre dość głośno), skutecznie izolując pasażerów od drogowych uchybień. Nie ma przy tym bujania – jest sprężystość i całkiem przyjemna "twardość", która nie ogranicza komfortu, ale daje dużo lepsze czucie nawierzchni. Jak dla mnie mógłby się minimalnie mniej "bujać" przy szybko pokonywanym zakręcie, o ile nie zmniejszyłoby to wygody jazdy.
Przy tym wszystkim całkiem nieźle trzyma się drogi. Prowadzi się jak typowa przednionapędówka, ale raczej z górnej strefy samochodów nie będących "hothatchami". W zakręcie dość neutralna, z tendencjami do wyjeżdżania nosem na zewnątrz łuku, ale łatwymi do skorygowania. Długie nadwozie dodaje mu stabilności w zakręcie, a układ złożony z klasycznego MacPhersona z przodu oraz wielowahaczowego systemu z tyłu pozwala na całkiem efektywne wykorzystanie pełnej mocy.
Zwłaszcza, że Mercedes wyraźnie popracował nad układami kierowniczymi. To już kolejny model, w którym jestem bardzo zadowolony ze sposobu, w jakim kieruję samochód w odpowiednią stronę. Nie za miękki, nie za twardy, do tego bardzo precyzyjny i przekazujący bardzo dużo informacji. Chyba właśnie tak to powinno wyglądać. W mieście owocuje to sporą zwinnością i dynamiką prowadzenia. Do tego, subiektywnie Mercedes wydaje się całkiem zwrotny – gdyby tylko widoczność była lepsza (albo na pokładzie była kamera cofania), byłoby idealnie.
Nie mogę też niczego zarzucić układowi hamulcowemu. Pracuje szybko, dokładnie i nie zauważyłem tendencji do zmiany tych "manier" w zależności od stopnia rozgrzania.
Wart jest tyle, ile klienci za niego zapłacą
Za obraz Jacksona Pollocka No. 5 w 2006 roku nabywca zapłacił równie abstrakcyjne co samo „dzieło” 140 mln $. To nam mówi, że niezależnie od tego, co przedstawia dana sztuka, jeśli znajdzie się chętny, cena może być dowolna. I wychodzę z tego samego założenia przy Mercedesie. Mam w ręku kluczyki do bez wątpienia bardzo dobrego samochodu, prawdziwego (choć przednionapędowego) Mercedesa, efektownego, acz nie do końca praktycznego. Zaglądam więc w konfigurator i co widzę? Cena CLA 200 Shooting Brake rozpoczyna się od 131 800 zł – ceny wysokiej, ale dość sensownej jak na markę i model. Tyle tylko, że należy dobrać "kilka" dodatków, aby otrzymać samochód ze zdjęć. Te akcesoria mają czasem dziwne ceny, takie jak niemal 6 tysięcy złotych za karbonowe obudowy lusterek, 2,5 tysiąca za… automatyczną klimatyzację, czy 18 tysięcy za COMAND wraz z nagłośnieniem Harman/Kardon. W sumie 252 700 zł. I na tym powinienem poprzestać, wychodząc właśnie z założenia, że skoro są klienci skłonni zapłacić tyle za ten samochód, to znaczy że jest dobrze wyceniony.
Ale zacząłem grzebać i okazało się, że pomijając kompletne zapełnienie niszy, to konkurencja jest… we własnym salonie. Dokładając 3 tysiące zł, możemy wyjechać z salonu identycznie skonfigurowanym (ale bez pomarańczowych wstawek ) Mercedesem C250 kombi. Z pakietem AMG, tylnym napędem i 211-konnym silnikiem, który zapewnia już dużo lepsze osiągi. Jeśli natomiast niekoniecznie przekonuje nas duże nadwozie, to możemy zajrzeć w "projekt bazowy". W granicach 250-260 tysięcy jest całkiem podobnie skonfigurowane A45 AMG 4Matic. Po co brać pakiet AMG, skoro można wziąć pełnoprawnego łobuza z Affalterbach?
Podsumowanie
Nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć kilka zdań z początku. Mercedes CLA na pewno można uznać za modny, na pewno jest drogi – nawet bardzo, jest efektowny i wywołuje dyskusje. Nie jest za to praktyczny i niekoniecznie ma sens. To w gruncie rzeczy świetny samochód, z masą mocnych punktów i prawdziwie „mercedesowską duszą”. Jego główną wadą jest cena. Choć bazowa nie odstrasza, to niektóre dodatki jeżą włos na głowie. Na pocieszenie pozostaje nam naprawdę dopracowany układ kierowniczy i jezdny. Myślę, że takie modele jak ten będą niewielkim promilem sprzedaży. Dobrze że jest możliwość zrobienia czegoś takiego. To dokładnie jak z tą sztuką nowoczesną. Nie muszę jej rozumieć ani od razu licytować. Ale jest to jakaś forma wyrażania siebie. Tak jak CLA Shooting Brake.
Dane techniczne
NAZWA | Mercedes CLA200 Shooting Brake Orange Art Edition |
---|---|
SILNIK | benzynowy, turbo, R4, 16 zaw. |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni |
POJEMNOŚĆ | 1595 |
MOC MAKSYMALNA | 156 KM (115 kW) przy 5300 obr./min. |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 250 Nm przy 1250-4000 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, 7-biegowa |
NAPĘD | przedni |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny MacPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe went./tarczowe |
OPONY | 225/40 R18 |
BAGAŻNIK | 495/1354 |
ZBIORNIK PALIWA | 50 |
TYP NADWOZIA | kombi |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4630/1777/1435 |
ROZSTAW OSI | 2699 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1455/495 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 715/1400 |
ZUŻYCIE PALIWA | 7,3/4,7/5,6 (9,9/7,4/8,8) |
EMISJA CO2 | 132 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 8,7 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 225 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 6 lat/2 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | według wskazań komputera |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 123 600 zł |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 131 800 zł |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 252 700 zł |