Mercedes GLA 200 CDI 4MATIC Edition 1
Są auta, które na rynku już dawno zostały okrzyknięte mianem „modnych”. Mini Cooper, Fiat 500, Citroen DS3… i można by tak wymieniać bez końca. Modele te łączy jedna cecha – ich producenci znani byli, mniej lub bardziej, z ciekawych, często nietuzinkowych projektów. Zupełnie inną drogą szedł do niedawna pewien producent ze Stuttgartu.
Mercedes bowiem jeszcze kilka lat temu kojarzył nam się z oazą spokoju, klasycznymi liniami i niezbyt odważną stylistyką. Komuś najwyraźniej przeszkadzała taka kolej rzeczy i dziś gama modelowa "oddycha" świeżością, co niekoniecznie można powiedzieć o jej największej niemieckiej konkurencji - tej spod znaku śmigła oraz czterech pierścieni.
Największą rewolucję Mercedes przeprowadził w klasie kompakt. Zaczęło się od klasy A, która po kilkunastu latach produkcji wreszcie doczekała się nadwozia o właściwych proporcjach, sporej dawki charakteru i bardziej porywających kształtów. Szybko, jako druga wersja nadwoziowa, pojawił się "miniaturowy CLS", czyli model CLA, a następnie jego wersja kombi nazwana Shooting Brake. W międzyczasie ukazała się też najmodniejsza ewolucja kompaktu, którą dziś postaram się Wam przybliżyć.
GLA
Trzy literki opisujące naszego crossovera są elementem całkiem niedawno zaktualizowanego nazewnictwa modeli, a samo GLA było jedną z pierwszych "gwiazd" oznaczonych w nowy sposób. Niszowy niegdyś segment w ostatnim czasie mocno rozkwitł i aktualnie prawie każda popularna marka ma choć jedno takie auto w ofercie. Granice między segmentami zaczynają się nieco zacierać i przyznam bez bicia, że sam czasem miewam problemy z umieszczeniem konkretnego auta pośród konkurencji.
Fakt faktem, crossovery są nie tylko modne i praktyczne na co dzień, ale też coraz bardziej zbliżają się do "zwyczajnych" aut pod względem szeroko rozumianych właściwości jezdnych. Ślady takiego rozwoju widać na każdym kroku, bo na ulicach (nie tylko większych miast) aż roi się od tego typu pojazdów. Tutaj spore pole do popisu mają projektanci, od których zależy, czy auto wtopi się w tłum, czy zwróci na siebie uwagę.
Nie trzeba się długo wpatrywać, by zaliczyć GLA do tej drugiej grupy. Charakterystyczny, wielki grill z mocno zaakcentowaną gwiazdą na środku robi dobre wrażenie już przy pierwszym kontakcie. Egzemplarz testowy wyposażono w opcjonalny pakiet Edition 1, obejmujący między innymi chromowane elementy zderzaka, dwukolorowe, aż 19-calowe felgi czy też świetny perłowy lakier Cirrusa.
Patrząc na tak wyposażone auto, nawet spora część przeciwników podwyższonych kompaktów jest w stanie docenić pracę stylistów. W stosunku do A-klasy zmieniło się niewiele, ale nie powinno być to dla nikogo przeszkodą, bo GLA jest w końcu jej ewolucją, a nie kompletnie nowym modelem. Łączy je nie tylko wygląd przedniej części nadwozia i podobne przetłoczenia z boku, ale też sposób oddziaływania na obserwatora w zależności od wyposażenia.
Prostym przykładem są reflektory ksenonowe, bez których każde z tych aut robi nieporównywalnie mniejsze wrażenie. Tradycyjne wypełnienie kloszy wygląda po prostu zwyczajnie, gryząc się z mocno zarysowanymi częściami karoserii. Poprzeczka została umieszczona dość wysoko przez sam design, dlatego warto również zainwestować w porządne aluminiowe felgi, które nie znikną w sporych nadkolach.
Gdzieś już to widziałem
Producent ze Stuttgartu najwyraźniej jest bardzo dumny z projektów swoich wnętrz. Charakterystyczne, okrągłe dysze nawiewów z podziałką w czterech kierunkach znamy z wielu innych Mercedesów, zaczynając od klasy A, kończąc na luksusowym, sportowym SLS AMG. Na szczęście jednak "celowniki" nie występują we wszystkich nowych modelach marki.
Wersję Edition 1 charakteryzuje przede wszystkim dwukolorowa tapicerka z oryginalnymi przeszyciami foteli, która w połączeniu z czarnymi plastikami i srebrnym wykończeniem detali wygląda nowocześnie, a zarazem ciepło. Po zmroku czeka na nas klimatyczne oświetlenie kabiny, co stało się już domeną lepiej wyposażonych modeli spod znaku gwiazdy. Niezbyt przyjemna jest natomiast łatwo parująca po włączeniu nawiewu tablica zegarów, choć sam jej projekt może się podobać.
Niestety, obok przeszytej skórą górnej części deski rozdzielczej, znajdziemy także twarde plastiki i miejscami skrzypiące elementy kokpitu. Nie spotkamy tu co prawda niemiłosiernie trzeszczącego, znanego z C-klasy fortepianowego wykończenia, ale to jeszcze nie powód do radości. Lepiej wykonany mógłby być także tunel środkowy z dwoma otwieranymi schowkami tuż przy konsoli.
W kwestii praktyczności wnętrza nie mam wiele do zarzucenia. Wspomniane skrytki są pojemne, choć i tak największą ich zaletą jest sam fakt... Że są. Dodatkowe miejsce udało się bowiem zagospodarować dzięki umieszczeniu dźwigni automatycznej skrzyni biegów "po amerykańsku", czyli w manetce przy kierownicy. Początkowo, szczególnie do obsługi wycieraczek z drugiej strony kolumny kierowniczej musimy się przyzwyczaić, ale po kilku dniach całkowicie zapomnimy o problemie, a nawet nam się to spodoba.
Dość specyficzna, jak na crossovera, jest pozycja za kierownicą. Czujemy się właściwie jak w nieco podwyższonej A-klasie, co potwierdza kształt karoserii. Choć prześwit wydaje się być w sam raz, sama kabina jest niska i wyższym pasażerom, szczególnie z tyłu, może brakować miejsca na głowę. Mnie jednak z wiadomych względów to nie przeszkadza, a jako zwolennik niższej pozycji za kierownicą preferuję właśnie bardziej kompromisowe rozwiązania w tej klasie. Dla potrzebujących konkretnego "kufra" także mam dobrą wiadomość - w standardowym ułożeniu siedzeń zmieści się porządne 421 litrów bagażu.
Gwóźdź programu
Zwykle pod takim tytułem możemy poczytać o czymś miłym, będącym silnym argumentem "za", jednak tym razem tak się nie stanie. Nie chciałbym też sugerować, że wysokoprężny motor brzmi jak garść gwoździ wrzuconych do wiadra, bo tak nie jest. Ale... W gruncie rzeczy, terkot czterocylindrowego diesla o pojemności 2143 cm3 (aktualnie występującego pod oznaczeniem 200 d) nie należy do przyjemnych brzmień. Najgorzej jest tuż po odpaleniu zimnego silnika, ale i po jego rozgrzaniu, powyżej 3 tysięcy obrotów, zaczyna się robić niemiło.
Tym bardziej, gdy chcemy zaznać odrobiny emocji i przełączamy skrzynię w tryb sportowy. Wrażenia rosną, ale głównie te negatywne. Dwusprzęgłowa przekładnia 7G-DCT trzyma zbyt wysokie obroty, jak na diesla, co mocno przekłada się na dźwięk dobiegający do naszych uszu. Z kolei w trybie ekonomicznym samochód staje się bardzo ospały, a reakcja na gaz i redukcje są zbyt wolne. Poza dwiema wymienionymi opcjami, pozostaje nam już jedynie własnoręczna zmiana biegów przy pomocy łopatek, a przecież nie o to chodzi przy wyborze automatu w tego typu aucie.
Mercedes nie wystrzegł się też typowej przypadłości "dwusprzęgłówek", czyli szarpania przy pełzaniu, co najlepiej daje się zauważyć w korkach. Sama zmiana biegów trwa krótko, ale tutaj z kolei zapał studzi nieco ospały silnik o wystarczającej na pierwszy rzut oka mocy 136 KM. I rzeczywiście - do spokojnej, czasem nieco szybszej jazdy, wystarczy, jednak po takiej mocy można by się spodziewać nieco więcej.
Również w kwestii spalania morał jest jeden - GLA 200 CDI lubi spokojną, przewidywalną jazdę. W trasie pokonywanej z prędkością około 120 km/h, samochód wykazał zużycie 5,9 l/100 km, co jest niezłym wynikiem. W zakorkowanym mieście wartości potrafiły za to dojść nawet do "dziewiątki". Co ciekawe, zupełnie odwrotnie mogę ocenić pracę układu kierowniczego. O ile przy wyższych prędkościach brakowało nieco oporu, o tyle w mieście mocne wspomaganie bardzo ułatwiało i uprzyjemniało manewrowanie.
Komfort czy sport?
W GLA biją się ze sobą dwie cechy - z jednej strony dość sztywno i twardo zestrojone zawieszenie, z drugiej natomiast - całkiem niezły komfort jazdy, ale częściowo zabity przez niskoprofilowe opony. Nie wiem jednak, czy twardość nie wynika głównie z małej ilości gumy dzielącej nas od nawierzchni. A może GLA jest z natury miękkie i potulne, a to felgi z linii AMG stanowią problem? Tego się zapewne nie dowiem. Na plus na pewno należy zaliczyć fakt, że auto na drodze zachowuje się jak zwykła, niekoniecznie podwyższona osobówka.
Nie możemy jednak zapomnieć, że fotele zapewniają słabe podparcie boczne, więc gwałtowne zmiany kierunku jazdy powinniśmy sobie odpuścić. Ich wygoda na krótkich odcinkach stoi na zadowalającym poziomie, ale niestety nie miałem okazji przetestować ich w dłuższej trasie.
W codziennej eksploatacji nieźle sprawuje się napęd na cztery koła, które dość płynnie włącza do gry tylne koła, kiedy zajdzie taka potrzeba. W kwestii bezpieczeństwa pomogą nam liczne systemy. Momentami stają się jednak zbyt natrętne i przydałaby się jakakolwiek możliwość ich regulacji, tak jak miało to miejsce już w kilku testowanych przeze mnie autach. Asystent martwego pola momentami irytuje sygnałem dźwiękowym - mnie wystarczyłaby zapalająca się lampka w lusterku.
Drogie wyposażenie
W testowanej wersji nie zabrakło oczywiście porządnych reflektorów biksenonowych, w których, poza zasięgiem, zaskoczyło mnie ich sprawne podążanie za ruchami kierownicy. Podczas gdy w BMW wyposażonych w podobne światła struga przesuwa się z lekkim opóźnieniem, w Mercedesie reakcja jest natychmiastowa. Pozwala nam to na lepszą ocenę otoczenia, szczególnie przy wyższych prędkościach.
Ważnym czynnikiem składającym się na dobry odbiór całości jest dobre audio. Zestaw Harman/Kardon w testowanym egzemplarzu grał nieźle, a producent nie każe nam na niego wykładać majątku. Wrażenie nieco psuje mało nowoczesny wygląd menu pokładowego na wystającym z deski rozdzielczej "tablecie" z dużą czcionką.
Obsługa, po kilku moich podejściach do Mercedesów, stała się bezproblemowa, ale do specyficznego rozplanowania elementów graficznych początkowo trzeba się przyzwyczaić. Ciekawostką na ekranie jest widok z kamery cofania, która, w przeciwieństwie do większości konkurencji, wyświetla obraz dużo mniej zniekształcony, oczywiście o nieco węższym kącie. Takie rozwiązanie daje jednak lepsze wyczucie odległości.
Całość wyposażenia bardzo mocno wpłynęła na cenę, która na dzień dzisiejszy wynosi ponad 240 tysięcy złotych za prezentowaną konfigurację. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że pod maską nadal mamy jedynie 136-konnego, mało kulturalnego i średnio dynamicznego diesla, a na liście wyposażenia dodatkowego zostało jeszcze sporo niewykorzystanych opcji.
Podsumowanie
Największym atutem Mercedesa GLA jest moim zdaniem to, co dostrzeżemy jeszcze przed zajęciem miejsca za kierownicą, czyli stylistyka zewnętrzna. Doposażony egzemplarz przyciąga uwagę na ulicy, a niewiele gorzej prezentuje się wnętrze. Niestety, GLA ma swoje wady, takie jak: miejscami zbyt plastikowe wnętrze, brak optymalnego trybu pracy skrzyni oraz głośna praca jednostki napędowej.
Mimo wszystko, GLA to przyjemny crossover, który podczas jazdy bardziej przypomina A-klasę niż swoją konkurencję. Nadwozie nie przechyla się w zakrętach, a pozycja za kierownicą jest niemal identyczna, jak we wspomnianym kompakcie. Auto może być dobrą propozycją do miasta, ale zdecydowanie wolałbym je "w benzynie".