Mercedes GLC 300e Coupe - TEST. Najpierw masa, potem rzeźba
Czy da się połączyć świat samochodów spalinowych i elektromobilności w jednym nadwoziu? Oczywiście - wiele marek robi to z mniejszym lub większym sukcesem. Mercedes GLC 300e Coupe imponuje swoimi możliwościami - ale oczywiście nie ma róży bez kolców.
Marka ze Stuttgartu mocno stawia na elektryfikację, ale jednocześnie nie rezygnuje z hybryd plug-in. Można wręcz powiedzieć, ze Niemcy inwestują w naprawdę odważne rozwiązania, gdyż oferują już auta tego typu z akumulatorami o pojemności, która była kiedyś zarezerwowana dla elektryków. Mercedes GLC 300e Coupe to idealny przykład. Ulokowano w nim akumulator o pojemności 31,2 kWh. Jego pojemność pozwala na przejechanie do 100 kilometrów na prądzie.
Brzmi to ciekawie? Oczywiście, aczkolwiek takie rozwiązanie niesie za sobą pewne negatywne skutki. I zapewne domyślacie się o co tutaj chodzi.
Mercedes GLC 300e Coupe - TEST. Potencjał prądu, wysiłek benzyny
Na papierze możliwości tego auta wyglądają naprawdę imponująco. Łączna moc to 313 KM, a moment obrotowy wynosi systemowo 550 Nm. Sama jednostka elektryczna ma 136 KM i 400 Nm. Osiągi nie rozczarowują, a zdolność do pokonywania dużej liczby kilometrów na prądzie jest plusem.
Pod tym kątem GLC wypada doskonale. Bez zająknięcia przejechałem nim 87 kilometrów na pełnym akumulatorze, przy czym część trasy wiodła drogą ekspresową, gdzie jechałem nawet 120 km/h. Tym samym kręcąc się po samym mieście "stówkę" można wykręcić bez problemu.
Mercedes ułatwia też stałe użytkowanie tego samochodu na prądzie. Ładowanie tak dużego akumulatora ze zwykłego gniazdka, lub z gniazda AC zajmuje jednak sporo czasu. Dlatego wprowadzono tutaj ładowanie DC (prądem stałym), z mocą do 51 kW. Dzięki temu akumulator można naładować do pełna w około 35 minut.
Problem w tym, że nie ma to za grosz ekonomicznego uzasadnienia. Ładowanie DC na publicznych ładowarkach jest obecnie bardzo drogie (nawet z pakietami subskrypcyjnymi obniżającymi ceny), więc można to traktować jako ciekawostkę dla chętnych.
W praktyce jedynym rozwiązaniem jest ładowanie tego auta w pracy (jeśli pracodawca oferuje ładowarkę na parkingu), lub w domu - choć tutaj najbardziej opłaca się to mieszkańcom domów, w szczególności tym posiadającym fotowoltaikę.
Problem pojawia się w momencie, w którym prąd się kończy
Wówczas do akcji wkracza znana dwulitrowa jednostka benzynowa z turbodoładowaniem, z powodzeniem stosowana w wielu Mercedesach. Nie jest to najoszczędniejszy silnik na rynku, ale działając w układzie hybrydowym (wszak jednostka elektryczna i akumulator wciąż mogą delikatnie go wspierać) powinien być względnie oszczędny.
Nic bardziej mylnego. Wszystko to za sprawą masy, z którą musi walczyć ta jednostka. Mowa tutaj dokładnie o 2310 kilogramach. Dokładnie tyle waży GLC 300e Coupe.
W mieście przy odrobinie starań da się zejść do 9 litrów. Realnie jednak na komputerze pokładowym zobaczycie wyniki na poziomie 12-13 litrów na setkę. W trasie nie jest lepiej, gdyż przy prędkościach autostradowych zużycie paliwa rośnie w ekspresowym tempie. Przy 140 km/h jest to już 11,6 litra!
Warto tutaj dodać, że nawet mając zapas prądu w akumulatorze i jadąc w trybie hybrydowym, GLC lubi przełączać się na prąd w czasie jazdy po autostradzie. W efekcie bateria jest ekspresowo drenowana i przestaje w pełni wspierać jednostkę spalinową.
Mercedes GLC 300e Coupe 4MATIC - zużycie paliwa (rozładowany akumulator)
przy 100 km/h: | 7,4 l/100 km |
przy 120 km/h: | 9,6 l/100 km |
przy 140 km/h: | 11,6 l/100 km |
w mieście: | 9,1-13,1 l/100 km |
Muszę też wspomnieć o kwestii zasięgu na pełnym zbiorniku paliwa. Ten ma "tylko" 49 litrów pojemności (ze względu na duży akumulator), przez co na autostradzie przejedziecie raptem 400 kilometrów na jednym tankowaniu.
Co gorsza, nadwaga nieco tutaj doskwiera podczas jazdy
Mowa oczywiście o właściwościach jezdnych. Egzemplarz, który trafił w moje ręce, wyposażono pod korek. Dołożono tutaj nawet pneumatykę, która winduje cenę samochodu. Do niej wrócę jednak za chwilę.
Inżynierowie ze Stuttgartu zrobili co mogli, aby zamaskować nadmiar kilogramów. Można rzeźbić godzinami i walczyć z ustawieniami zawieszenia, ale cudów nie ma. Te 2,3 tony przypomina o sobie w wielu sytuacjach. Czuć to przy hamowaniu (trzeba naprawdę mocno nacisnąć pedał hamulca), manewrowaniu i przede wszystkim w dynamiczniej pokonywanych zakrętach.
Na suchej nawierzchni napęd dobrze radzi sobie z zapewnieniem trakcji. Kiedy jednak traficie na mokry asfalt, lub na śnieg, to zdejmijcie nogę z gazu i nie przesadzajcie z prędkością. Fizyki nie da się oszukać, a GLC wykazuje wówczas wyraźną tendencję do "wyjeżdżania" z obranej linii w zakręcie.
Zapomnijmy na chwilę o napędzie. Jak prezentuje się Mercedes GLC Coupe?
Jeśli jesteście fanami takiego nadwozia, to z pewnością docenicie stylistykę tego auta. Jest naprawdę udana i zgrabnie łączy nowy front z opadającym tyłem.
Oczywiście ta "sportowa" linia od słupka B oznacza znacznie mniejszy bagażnik - ten oferuje oficjalnie 390 litrów pojemności do poziomu półki.
Tutaj standardowe wydanie GLC ma dużą przewagę. W wersji plug-in hybrid kufer jest też nieco mniejszy, gdyż podłogę wyrównano z poziomem listwy progowej, a pod nią nie ma żadnego dodatkowego schowka.
Wnętrze jest bardzo podobne do tego z nowej Klasy C. Charakterystyczny duży ekran systemu MBUX (w orientacji pionowej) jest czytelny i dość łatwy w obsłudze. Cyfrowe wskaźniki nie rozczarowują, a wykończenie spełnia oczekiwania stawiane wobec auta z tego segmentu.
Mercedes GLC 300e Coupe - cena jest naprawdę... wysoka
269 900 złotych - to punkt wyjścia dla tego modelu. W tej cenie dostajemy wariant GLC200, z dwulitrową benzyną oferującą 200 KM.
Wersja GLC 300e, czyli testowana, startuje od 341 700 złotych. Tutaj zaś wyposażeniem dodatkowym cenę tę podniesiono do ponad 414 000 złotych... netto. Mówimy więc o samochodzie kosztującym ponad 510 000 złotych.
Czy jest on warty takich pieniędzy? Nie - na pewno nie z tym silnikiem. Dostajemy tutaj wady elektryka i wady paliwożernej benzyny. Dużo lepszym wyborem w kwestii hybryd plug-in jest inne rozwiązanie Mercedesa, czyli diesel wspierany prądem. GLC 300de jest nieco mocniejsze i minimalnie droższe, ale za to w trasie zapewni zdecydowanie niższe zużycie paliwa.
Jeśli więc Waszym wyborem musi być hybryda plug-in (i faktycznie będziecie korzystać z dużego zasięgu na prądzie), to paradoksalnie najlepiej postawić na diesla. W każdym innym przypadku, zwłaszcza przy braku możliwości komfortowego ładowania, warto pomyśleć o silnikach benzynowych lub wysokoprężnych wspieranych układem miękkiej hybrydy. Będą tańsze w zakupie i oszczędniejsze w trasie.