Mercedes zrobił szalone AMG z Klasy A już w 1999 roku. Jest w tym coś z Formuły 1
Mercedes-AMG A45 zmienił rynek sportowych hothatchy z segmentu premium. Nie był to jednak pierwszy mały szybki model tej marki. Wiele lat wcześniej na drogi wyjechał Mercedes A38 AMG, o którym mogliście nigdy nie słyszeć.
- Mercedes A38 AMG był jednym z najbardziej szalonych projektów tej marki
- Auto powstało na fali sukcesu zespołu McLaren-Mercedes w Formule 1
- Niemcy postawili tutaj na bardzo kontrowersyjne rozwiązanie
Jeśli miałbym wskazać samochód, z którego śmieją się absolutnie wszyscy, to byłby to właśnie pierwszy Mercedes Klasy A. Niemcy mieli świetny pomysł - zrobić małe auto z segmentu premium, o praktycznym wnętrzu i z bezpieczną konstrukcją. Pod kątem inżynierii jest to naprawdę fascynujący projekt - podwójna podłoga, która mieści część cofającego się silnika w razie wypadku, jednostka napędowa ulokowana pod kątem, a także "vanowate" nadwozie (także z długim rozstawem osi) były gwarancją komfortu jazdy. Wszyscy jednak wiemy jak to się skończyło - jakość była mizerna, prowadzenie fatalne, test łosia niezaliczony. Do tego wygląd nie przekonywał odbiorców. Mimo to marka ze Stuttgartu długo trzymała się takiej koncepcji, a w 1999 roku stworzyła nawet jej sportowe wydanie. Nazywało się Mercedes A38 AMG.
Istnieje spora szansa, że o nim nie słyszeliście. Dlaczego? Otóż powstały cztery takie auta, a dwa z nich trafiły do wyjątkowych kierowców. Do tego sam projekt nie miał szans na seryjną produkcję.
Mercedes A38 AMG potrzebował mocy. A tą wykrzesano wkładając do niego DWA silniki
Tak, to nie pomyłka. W tym samochodzie stworzono układ bimoto, z dwoma silnikami 1.9. Jeden wylądował pod maską, drugi ulokowano z tyłu. W ten sposób uzyskano nie tylko 250 KM, ale i napęd na cztery koła.
Fascynujące jest to, że platforma, którą stworzono z myślą o bezpieczeństwie, za sprawą unikalnych cech była idealną bazą dla tego projektu. Drugi silnik, maksymalnie zbliżony do tylnej osi zmieścił się w podwójnej podłodze. Udało się więc nie tylko zachować bagażnik, ale i tylną kanapę.
Do tego wykonano tutaj kawał rewelacyjnej roboty przy łączeniu silników. Obydwie jednostki mają własne skrzynie biegów (manualne), ale steruje nimi jeden lewarek. Są też elektroniczne przepustnice, idealnie zsynchronizowane. Ciekawostką jest fakt, że tylny silnik był dodatkowo załączany - uznano, że do codziennej jazdy wystarczy jedna jednostka napędowa, głównie ze względu na ekonomię.
Dlaczego ta szalona Klasa A AMG nie trafiła do sprzedaży?
Powód był prosty - cena. Dwa silniki, hamulce z modelu E55 AMG, skomplikowana konstrukcja i ręczna robota sprawiały, że koszty budowy każdej sztuki były abstrakcyjne. Cztery samochody pokazowe zrobiły swój show, a dwa z nich trafiły w ręce kierowców zespołu McLaren-Mercedes, czyli Mikki Hakkinena i Davida Coultharda.