MINI Cooper SE dostało nowy pyszczek. I to by było na tyle
Elektryczne MINI Cooper SE przeszło lifting. Co się zmieniło? No cóż, niezbyt wiele. Poszukajmy więc tych wszystkich nowości, które zagościły na pokładzie tego auta.
Jak pewnie wiecie (a może i nie), MINI Hatch przeszło ostatnio lifting. Zmiany nie są oczywiście rewolucyjne - czas na wielki przewrót i nowości w designie jeszcze nie nadszedł. W moje ręce trafiła elektryczna wersja tego auta, czyli MINI Cooper SE. Oto szybki przegląd tego, co się zmieniło.
MINI Cooper SE ma teraz nowy pyszczek
Jak pewnie wiecie MINI miało przypominać nieco buldoga. Do tej pory był to raczej pocieszny i leniwy piesek. A teraz nieco go zirytowano, gdyż ewidentnie zacisnął szczękę lub wystawił zęby. W każdym razie front stał się masywniejszy wizualnie. Czy jest to zmiana na lepsze? Zdania są podzielone zarówno w naszej redakcji, jak i wśród osób, które miały do czynienia z tym samochodem. Ja osobiście nie jestem fanem tych zmian - moim zdaniem odebrały one nieco uroku przedniej części nadwozia.
Poza tym drobne zmiany wprowadzono w tylnym zderzaku, a do gamy felg dorzucono nowe wzory. Tutaj mamy jednak fantastyczne Corona Power Wheels, czyli jeden z najlepszych designów kół, jaki dostaniecie obecnie na rynku. Koniec, kropka.
No to teraz hop do wnętrza
A tutaj nowości mamy nieco więcej. Na przykład popsuto kierownicę, na której estetyczne przełączniki zamieniono w czarne połyskujące przyciski wykończone w kolorze piano black. Nie dość, że są one dość "luźno" spasowane, to jeszcze zbierają odciski palców jak szalone. Duży minus!
Odświeżono także wygląd systemu multimedialnego. Nowa skórka menu jest efektowna, a lepiej rozmieszczone funkcje pozwalają na szybszą nawigację. A to cieszy.
Przy okazji odświeżono też wygląd pierścienia otaczającego ekran. Zyskał on delikatną fakturę, która podświetlona tworzy ciekawy nastrój w kabinie.
Tutaj można postawić taktyczną kropkę. Więcej nowości na pokładzie nie znajdziecie. Mamy więc ten sam zestaw tapicerek (ta materiałowa jest najlepszym wyborem) oraz wciąż niezłe jakościowo plastiki.
MINI Cooper SE nie jest wybitnym samochodem elektrycznym
To moje drugie spotkanie z tym samochodem, o dziwo... dużo gorsze, niż pierwsze. Nieco ponad rok temu elektryczne MINI trafiło w moje ręce, miło zaskakując swoimi możliwościami. Tymczasem w tym egzemplarzu albo "coś nie grało", albo moja stopa zrobiła się cięższa.
Z trudem przejeżdżałem bowiem 180 kilometrów na jednym ładowaniu, nawet bawiąc się w zaawansowany ecodriving. 32,6 kWh pojemności baterii (realnie wykorzystywane jest niecałe 29 kWh) robi swoje, zwłaszcza w połączeniu z podniesioną o 145 kg masą (względem spalinowego MINI). Do tego mało skomplikowany system rekuperacji nie pozwala na wykorzystanie potencjału drzemiącego w tym samochodzie. Do wyboru mamy bowiem tylko dwa tryby odzyskiwania energii - mocniejszy i słabszy.
Zużycie energii? Rok temu wyciskałem z tego samochodu 13-14 kWh. Teraz udało mi się zejść nawet niżej, ale przy sporym wysiłku. Normalna jazda owocowała za to nieco wyższymi wynikami, w granicach 15-18 kWh.
Zużycie energii: | MINI Cooper SE |
przy 100 km/h: | 12,2 kWh |
przy 120 km/h: | 19,8 kWh |
przy 140 km/h: | 26 kWh |
w mieście: | 11-18 kWh |
184 KM + rewelacyjne właściwości jezdne? Owszem, ale...
Tak, MINI Cooper SE jest szybkie i prowadzi się fenomenalnie. To naprawdę "mały elektryczny hothatch", który potrafi zaskoczyć wiele spalinowych samochodów. Ta przyjemność delektowania się dobrym zawieszeniem i świetnie dostrojonym układem kierowniczym jest jednak droga.
142 000 zł - tyle trzeba wyjściowo zapłacić za elektrycznego Miniaka. Do tego w przypadku tego egzemplarza doliczamy pakiet MINI Electric Collection za 13 700 zł. W ramach tego pakietu dostajemy nie tylko świetny niebieski lakier Island Blue, ale także trzykolorowy dach, płynnie przechodzący pomiędzy tonami. Szkoda tylko, że w świetle dziennym jest on mało widoczny.
A jak do tego wszystkiego dorzucimy listę dodatkowego wyposażenia, w skład którego wchodzi pakiet systemów bezpieczeństwa, dostęp komfortowy i multimedia z łącznością online, to otrzymamy kwotę wynoszącą 173 000 zł co do grosza.
Problem MINI Cooper SE polega na tym, że ma teraz mocnego konkurenta
Mowa o nowym elektrycznym Fiacie 500 Electric. Wiem, że to teoretycznie inna klasa samochodu - wszak MINI aspiruje do segmentu premium. Owszem, jest lepiej wykończone i przyjaźniejsze dla "macaczy", ale w ogólnym rozrachunku wypada gorzej od elektrycznego Fiata. Przede wszystkim oferuje znacznie mniejszy zasięg i jednocześnie jest znacznie droższe. Pod kątem wyposażania samochody te są bardzo porównywalne, więc tutaj niemiecko-brytyjski twór nie zyska przewagi.
I tu widać największy problem marki. Z jednej strony wciąż oferuje ona świetne samochody spalinowe. Chciałbym, aby trwało to jak najdłuższej, ale niemal pewne jest, że następca będzie wyłącznie elektrykiem. Jeśli więc MINI stawia na taki napęd, to musi pokazać się z możliwie najlepszej strony. Bez wątpienia ta marka będzie w stanie zaskoczyć konkurentów, wszak Cooper SE to przebudowane na elektryka auto spalinowe. Teraz BMW pozyskało sporo doświadczenia, a inwestycje w nowe technologie na pewno przełożą się na rozwój konstrukcji.