MINI Countryman Cooper S to miły przyjaciel podróży, ale i dobre auto do miasta – TEST, OPINIA
MINI Countryman doczekał się faceliftingu. Podobnie jak pozostałe modele, dumnie nosi teraz brytyjską flagę w tylnych lampach.
Nowy MINI Countryman dostał też kilka innych nowości. Największą, a zarazem moją ulubioną zmianą we wnętrzu jest nowy wyświetlacz zastępujący klasyczne zegary. Być może znacie go już z MINI Coopera JCW GP, czy też wersji elektrycznej hatchbacka. I byłby on strzałem w 10, gdyby nie jeden irytujący mankament. Ale zacznijmy od początku.
Spójna stylistyka MINI Countryman
MINI Countryman w pierwszej odsłonie nie był specjalnie porywającym autem, ale już w aktualnym wcieleniu ma wielu zwolenników. Choć nigdy nie przykuwał mojego wzroku na ulicach tak jak najmniejsze z modeli MINI, to bez wątpienia jest jednym z tych aut, które ożywiają polskie drogi.
Stylistyka Countrymana wciąż jest nietypowa, jak na SUV-a. Samochód z jednej perspektywy wydaje się stosunkowo długi, z innej – typowo wysoki, jak inne auta tego segmentu. Ale to, co odróżnia Countrymana od konkurencji, to przede wszystkim wyjątkowo pozytywny wizerunek, charakterystyczny dla brytyjskiej marki pod skrzydłami BMW.
Estetyczne, ale źle umiejscowione MINI-zegary
Jak już wspomniałem, główną ewolucją we wnętrzu Countrymana jest nowy, bardzo ładnie zaprojektowany wyświetlacz umieszczony na kolumnie kierowniczej. No właśnie… dlaczego zintegrowano go z kolumną kierowniczą, a nie z deską rozdzielczą?
O ile w „małych” MINI zabieg ten sprawdza się bardzo dobrze, o tyle w przypadku Countrymana wymusza na nas wysoką pozycję za kierownicą. A przecież nie każdy, kupując największe MINI, chce być skazany na wysokie umiejscowienie fotela. Jeśli chcemy widzieć wskazania komputera pokładowego, musimy więc położyć kierownicę niemal dosłownie na kolanach lub po prostu ustawić fotel w górnym zakresie regulacji. A nawet i to może nie pomóc.
Wnętrze to „stary, dobry” MINI Countryman
Klimat panujący w kabinie jest dokładnie taki sam, jak do tej pory. W centrum deski rozdzielczej znajdziemy duży ekran, dookoła którego rozświetla się cyfrowy pierścień, na życzenie informujący o „humorach” naszego MINI. Poza tym, możemy oczywiście zmieniać kolor oświetlenia ambientowego, czy regulować jego intensywność.
Obsługa systemu multimedialnego wciąż przypomina tę znaną z BMW, a więc wszystko jest na swoim miejscu. Wykończenie wciąż stoi na wysokim poziomie, a gdzieniegdzie znajdziemy przyjemne detale, przypominające, z jaką marką mamy do czynienia. Przy całej tej oryginalności zachowano jednak w pełni praktyczność. Niezła jest zarówno widoczność we wszystkich kierunkach, jak i przestrzeń w środku.
W aucie komfortowo podróżować będą cztery dorosłe osoby i każda powinna mieć wystarczającą ilość miejsca. Z tyłu nie zabrakło podłokietnika, dodatkowego nawiewu z tunelu środkowego, czy gniazd USB. Jest to więc pełnoprawne auto nadające się w czteroosobową podróż, które nie powinno zmęczyć również za sprawą swojego charakteru.
MINI Countryman to po prostu bardzo przyjemny kompan podróży
Charakter Countrymana, choć z wyraźnie zaznaczoną nutą sportu, jest jednak mocno odmienny od tego, co oferuje MINI Hatch Cooper S. Nic dziwnego – auto waży blisko o połowę więcej. Choć hasłem marki wciąż jest Gokartowa frajda z jazdy, Countryman zupełnie nie przypomina gokarta. Owszem, jest dość zwarty, pewny w prowadzeniu i daje radość z prowadzenia.
Czuć w nim jednak sporą masę, wielkie koła (choć same felgi w konfiguracji zimowej testowanego egzemplarza na szczęście nie były przesadnie duże) i dużo wyższą pozycję za kierownicą. To po prostu świetny przyjaciel każdej podróży, a nie auto zaprojektowane głównie do miasta. Przeznaczenie wydaje się więc jasno wyznaczone przez producenta.
Napęd All4 to niekończąca się zabawa zimą
Ale MINI Countryman ma coś, czego w żaden sposób nie uświadczymy w małym Cooperze S. To napęd All4, który cały czas czuwa, by wgryźć się nie tylko przednimi, ale i tylnymi kołami w każdą śliską, czy luźną nawierzchnię. Testowany Countryman S świetnie trzymał się sypkiego śniegu, ale i dobrze reagował na zmiany przyczepności, pozostając w pełni sterowalnym. Cały czas miał przy tym duży zapas trakcji, co zaskoczyło mnie również na mokrej nawierzchni podczas pokonywania zakrętów.
Dzięki temu, że trafiłem wręcz idealne warunki do przetestowania napędu, przez sporą część czasu jeździłem z „rozluźnionym” systemem DSC. W trybie DSC OFF auto pozwala na świetną zabawę, odłączając kontrolę trakcji i usypiając niemal całkowicie system stabilizacji toru jazdy. Ten drugi interweniuje dopiero w momencie, gdy wyczuje, że nie do końca zrobiliśmy to, co planowaliśmy. Czyli przy celowym wprowadzaniu auta w poślizg (oczywiście na zamkniętym torze) nie będzie Wam przeszkadzać.
Cooper S, czyli szybki?
O ile 192-konne MINI Hatch Cooper S można by tak nazwać, o tyle testowany Countryman S nie jest ani specjalnie szybki, ani… nie ma 192 koni. Dwulitrowa jednostka z turbodoładowaniem po dostosowaniu do najnowszych norm ma już tylko 178 KM, a niezbyt lekkie nadwozie zwyczajnie nie chce się zbyt szybko napędzać, jak na auto z dopiskiem S w nazwie.
Ok, Countryman S nie jest wolny. Ma sprawnie działającą skrzynię biegów, pozwala ruszyć z drugiego biegu, „wstaje” z każdych obrotów i pali stosunkowo małe ilości paliwa, za co należą się pochwały.
Zużycie paliwa: | MINI Countryman Cooper S (2021) |
przy 100 km/h | 6,2 l/100 km |
przy 120 km/h | 7,8 l/100 km |
przy 140 km/h | 9,2 l/100 km |
w mieście | 9,6 l/100 km |
Ale nie ma tego wigoru, jakiego oczekiwalibyśmy od wersji S. Decydując się na wersję czysto spalinową, która zapewni naprawdę godne osiągi, jesteśmy skazani na ponad 300-konną odmianę John Cooper Works, a ta już niestety swoje kosztuje.
Choć i standardowy Countryman Cooper S nie jest tani. Testowane auto skonfigurowano na ponad 240 tysięcy złotych, z czego ponad 90 tys. kosztowały opcje i pakiety. Cennik Countrymana zaczyna się od 109 900 zł za odmianę One, z kolei Countryman Cooper S z automatem i napędem All4 to wydatek minimum 152 380 zł. Jak to w przypadku MINI bywa, przy tej kwocie wyposażenie jest raczej przeciętne.
Podsumowanie
MINI Countryman po faceliftingu nie stracił charakteru typowego dla aut tej marki i wciąż jest świetnym kompanem dalekich i krótkich podróży. Zarówno pod względem wygody, jak i bezpieczeństwa, pewności i przyjemności prowadzenia. Zyskał nieco ciekawszy wizerunek, ale i nie pozbył się wad. Czy wciąż jest autem wartym zainteresowania w segmencie kompaktowych SUVów? Zdecydowanie tak, choć nie jest tanio.
SILNIK | t. benz, R4, 16 zaw. |
---|---|
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk bezpośredni |
POJEMNOŚĆ | 1998 cm3 |
MOC MAKSYMALNA | 131 kW (178 KM) przy 4750 - 5500 obr./min |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 280 Nm przy 1350 - 4200 obr./min |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, siedmiobiegowa, dwusprzęgłowa |
NAPĘD | 4x4, dołączany |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny MacPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | wielowahaczowe |
HAMULCE | tarczowe went./tarczowe |
OPONY | |
BAGAŻNIK | 450/1390 l |
ZBIORNIK PALIWA | 51 |
TYP NADWOZIA | crossover |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4297/1822/1557 mm |
ROZSTAW OSI | 2670 mm |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1570/560 kg |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 750/1800 kg |
ZUŻYCIE PALIWA | 7,0 l/100 km |
EMISJA CO2 | 159 g/km |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 7,3 s |
PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 222 km/h |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 lat/3 lata |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | Countryman One: 109 900 zł |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 152 380 zł |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 241 040 zł |