MINI John Cooper Works GP. Dwa fotele, 306 KM, skuteczny napęd | PIERWSZY TEST

Na pierwszy test nowego MINI JCW GP czekaliśmy z niecierpliwością, dlatego już przy pierwszej okazji wrzuciliśmy go w sekcję ostrych zakrętów. I to była najlepsza możliwa decyzja.

MINI JCW GP już samą stylistyką sugeruje, że nie ma zbyt dużo wspólnego ze zwykłym Cooperem S, ani też jego zmodyfikowaną wersją JCW. Wielkie skrzydło i oryginalne poszerzenia nadwozia to elementy, po których z łatwością poznacie odmianę GP. Kontrowersyjne detale świetnie spełniają swoją rolę i w mojej opinii równie dobrze wyglądają. A cała krytyka wokół nich wręcz dodaje wyjątkowości, zachęcając do wyboru tego małego hothatcha.

MINI GP bok

Za jego cenę (nieoficjalnie ok. 190-195 tys. złotych) możecie mieć dwie dobrze skonfigurowane Fiesty ST lub bazowe AMG A 35. Oba te auta są świetne w swoich kategoriach, ze szczególnym wskazaniem na Forda. Ale żadne z nich nie zapewnia takiej kombinacji wrażeń jak MINI. W segmencie B, w którym urzęduje brytyjsko-niemiecki maluch, maksymalne wartości 306 KM i 450 Nm zapowiadają już mocne wrażenia.

Zaskakująco posłuszne

Liczby na takim poziomie, przy tak niewielkich wymiarach auta, zaczynają też budzić pewne obawy. Ani konkurencja, ani poprzednie wcielenia Coopera w wersji GP nawet nie zbliżały się do granicy 300 koni mechanicznych. Tymczasem nowa konstrukcja radzi sobie niesamowicie dobrze. I przynajmniej początkowo nie udaje się jej mnie przestraszyć.

MINI JCW GP grill

Po doświadczeniach ze „zwykłą” wersją JCW trochę obawiałem się, że GP będzie jedynie jej mocniejszym i trochę lżejszym rozwinięciem. Na szczęście myliłem się prawie w każdym aspekcie. Mamy tu lepiej oddziałujący układ kierowniczy, zauważalnie sztywniejsze nadwozie i bardzo ostre hamulce. Sam moment hamowania robi chyba większe wrażenie niż przyspieszanie. Nawet przy zdecydowanym użyciu siły MINI pozostaje niesamowicie stabilne i nie wykazuje tendencji do „nurkowania”.

Gokartowa frajda z jazdy – nareszcie w pełnym znaczeniu

Ale tym, co najbardziej mnie zaskoczyło w nowym MINI JCW GP, jest działanie szpery. Mechanizm typu Torsen wchodzi do gry momentalnie – wcześnie i bardzo ostro. Podwozie tymczasem świetnie się go „słucha” i w każdym zakręcie wykonuje polecenia bez zająknięcia. Nie robi na nim wrażenia nawet znaczny moment obrotowy, który próbuje wyprowadzić koła z równowagi. I rzecz w tym, że auto w całym tym szaleństwie wciąż pozostaje nieugięte.

Świetnie trzymają także opony, których prawdopodobnie nie kupicie do swojego auta. To szerokie na 225 milimetrów semi-slicki Hankook Ventus S1 Evo Z, które nie tylko kleją w zakrętach, ale też dają niesamowitą, jak na przednionapędówkę, trakcję. Trudno właściwie rozdzielić funkcję napędu, opon i zawieszenia, ale na pewno można powiedzieć jedno – wszystkie te elementy są w MINI wzorowo dopracowane i wzajemnie się uzupełniają.

Przyciśnięte do granic nie jest już tak spokojne

Okazuje się jednak, że przy całej tej stabilności, MINI wcale nie ma grzecznej natury. Stopień dopracowania podwozia przesunął „granicę” dosyć daleko. Początkowo wydaje się ona niedostępna, ale z każdym kolejnym zakrętem jesteśmy coraz bliżej. Aż docieramy do momentu, w którym daje się we znaki brak tylnych siedzeń, a nienapędzana oś zaczyna się wymykać spod kontroli. A wtedy jest już na tyle szybko, że nie pozostaje nic innego, jak założyć kontrę i zacząć planować wizytę na torze.

MINI JCW GP rozpórka

W jeździe stara się nie przeszkadzać klasyczny, 8-biegowy automat. Jest szybki i pozwala bez opóźnień operować przełożeniami za pomocą łopatek. W testowanym egzemplarzu dało się jednak zaobserwować wyraźne przeciąganie biegów przy redukcjach, spowodowane prawdopodobnie niewielkim przebiegiem auta, które jest jeszcze „na dotarciu”.

Wady MINI JCW GP? Zbyt cywilne wnętrze

Są jednak pewne kwestie, które mogą budzić obawy. Mój kontakt z autem trwał póki co dość krótko, więc nie chciałbym na ich temat przesądzać. Warto jednak zaznaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze – fotele. Są bardzo wygodne, nieźle trzymają… i to może w pewnym momencie nie wystarczyć. Układ jezdny wytwarza takie przeciążenia, że przydałyby się tu typowo torowe kubły. Po drugie – kierownica w miejscu trzymania jest w moich odczuciach za gruba i nie umiałem jej złapać wystarczająco pewnym chwytem.

MINI JCW GP wnętrze

Do wspomnianych wad dorzuciłbym jeszcze trzecią. Choć układ wydechowy, mimo spełniania rygorystycznych norm, brzmi naprawdę dobrze, to do wnętrza wyraźnie docierają jakieś „dodatkowe” dźwięki. Za to zjawisko odpowiada prawdopodobnie specjalny kanał, z jakim spotkamy się w wielu autach konkurencji. Rozwiązanie problemu? Znaleźć, zaślepić i zapomnieć. A przynajmniej mam nadzieję, że to wystarczy.

Wciąż MINI

Choć MINI JCW GP stało się świetną torową zabawką i na tym głównie opiera swój wizerunek, to w dalszym ciągu podkreśla przynależność do rodziny. Tylne lampy wciąż świecą brytyjską flagą, ekran zapożyczony z elektrycznego MINI urzeka nowoczesnością i stylem, a cyfrowy pierścień jak zawsze przypomina o humorach auta.

TEST John Cooper Works GP

W odróżnieniu od innych wersji, nie ma tu przełącznika trybów jazdy, a miejsce tylnej kanapy zajęła gruba rozpórka. Ale w gruncie rzeczy nadal czujemy się podobnie jak w cywilnych odmianach, przynajmniej do pierwszego zakrętu. To dobrze i źle. Dobrze, bo auto sprawia wrażenie równie cywilizowanego, jak zwykły JCW. Dlaczego w takim razie źle? Mówiąc w skrócie – dokładnie z tego samego powodu.

MINI JCW GP – warto?

W kwestii samej jazdy, inżynierowie wykonali kawał dobrej roboty. MINI świetnie przyspiesza, nieźle brzmi, ale przede wszystkim bardzo skutecznie skręca i hamuje. Jest przy tym precyzyjne, a w pewnym momencie przestaje być posłuszne i zaczyna się wyrywać, pozwalając na dobrą zabawę.

TEST MINI John Cooper Works GP profil

Póki co – nie udało mi się dogadać ze zbyt grubym wieńcem kierownicy, a nieco bardziej sportowe mogłyby być fotele. Mimo to, MINI John Cooper Works jest zdecydowanie autem wartym przemyślenia i bardzo łatwo je polubić.