MINI po liftingu: więcej stylu i nowsza technologia

Na pierwszy rzut oka MINI po modernizacji prawie się nie zmieniło. Zyskało jednak jeszcze więcej stylowych gadżetów, a najważniejsze zmiany kryją się pod spodem.

Jeśli coś jest dobre, po co zmieniać? Z takiego założenia najwyraźniej wyszli styliści przygotowujący lifting MINI. Zwłaszcza z przodu, trzeba mieć nieco spostrzegawczości i rozeznania, by odróżnić nadchodzący model od poprzedniego. Z tyłu najbardziej charakterystycznym elementem są lampy z wypełnieniem w kształcie "Union Jacka", czyli wzoru z brytyjskiej flagi.

 

 

Lifting obejmie modele 3- i 5-drzwiowe, a także kabriolet. Oprócz dyskretnych zmian wizualnych, można spodziewać się również unowocześnienia systemu multimedialnego, który zyska m.in. funkcję Apple Car Play. Wzorem modeli BMW, również i w MINI pojawi się funkcja bezprzewodowego ładowania smartfonów. Gadżeciarze docenią także projektor wyświetlający logo MINI na ziemi, zamontowany w lusterku kierowcy. Nawiasem mówiąc, także logo marki zostało delikatnie przeprojektowane.

Mini po liftingu zyska - tradycyjnie - jeszcze więcej możliwości personalizacji i doboru wykończeń. Ale to, co najważniejsze, kryje się pod spodem. Do MINI zawita dwusprzegłowa przekładnia automatyczna. Nazwano ją Steptronic i "uzbrojono" w siedem przełożeń. Zmiany również pod maską - i to dosłownie. Pokrywa silnika będzie odtąd wykonana z włókna węglowego, które będzie pozyskane z... odpadów z budowy modelu i8. Jeśli chodzi o silniki, 3-cylindrowy motor 1.5 zyska 10 Nm momentu obrotowego.

Odświeżone MINI trafi do salonów wiosną, zaś wkrótce powinniśmy poznać ceny. Nieco więcej cierpliwości będą musieli mieć jedynie chętni na wersję John Cooper Works. Ona zostanie poddana modernizacji nieco później.