Jak to jest z tymi wideorejestratorami? Sprawdziłem Mio MiVue 848. Nie przekonam się, ale rozumiem ideę

Mam wrażenie, że obecnie większość aut w Polsce wyposażona jest w wideorejestator. Przyznam szczerze, że nigdy nie czułem potrzeby posiadania i użytkowania takiego urządzenia, co sprawia, że jestem w mniejszości na naszych drogach. Kiedy więc do redakcji trafiła kamera Mio MiVue 848 postanowiłem przetestować ją w akcji. I choć nie przekonałem się do posiadania takiego urządzenia, to rozumiem ludzi, którzy tak chętnie je kupują.

Od kiedy do naszej redakcji trafił wideorejestrator Mio MiVue 848, regularnie spoglądam na przednie szyby aut na drogach. Choć jeżdżę bardzo dużo i widziałem już wiele dziwnych sytuacji, to nigdy nie czułem potrzeby nagrywania ich lub tym bardziej dzielenia się filmami z przejazdów w internecie.

Podziwiam osoby, które tak chętnie spędzają czas na oglądaniu "Bandyty z Kamerką", lub "Stop Cham". Faktycznie, można zobaczyć tam wiele niebezpiecznych zdarzeń. Czasami mam jednak wrażenie, że wideorejestratory są magnesem w takich chwilach i przyciągają pecha.

Tym razem jednak swoje uprzedzenia schowałem w kieszeni i wyruszyłem na drogi uzbrojony w nowe Mio.

Zacznijmy więc od pierwszej części, czyli od tego jak sprawdza się kamera Mio MiVue 848

To jeden z lepszych modeli w gamie tego producenta. Kosztuje około 749-799 złotych i oferuje mnogość funkcji, przez które nawet w połowie się nie przebiłem.

Wymienię więc kluczowe rzeczy: ta kamera posiada łączność WI-FI, wgraną bazę fotoradarów (niedostępną w kilku krajach), matrycę Sony STARVIS CMOS, funkcję HDR i superkondenastor dla ekstremalnych warunków.

MIO MiVue 848 TEST

Tak to wygląda na papierze. W pudełku znajdziemy poza urządzeniem kabel zasilający, mocowanie typu QuickClick i zestaw montażowy. Ten ostatni przypadł mi do gustu, gdyż dzięki przyklejanej na szybę folii nie trzeba zakładać mocowania bezpośrednio do szyby, co pozostawiłoby na niej klej.

Nie lubię mieć niczego na szybie, więc kamerę zamontowałem za lusterkiem. Ułatwia to jej kształt i niewielki rozmiar. Do tego kąt nachylenia obiektywu można tutaj regulować.

Największym problemem jest wygodne podłączenie kabla. O ile mocowanie QuickClick jest sprytne i praktyczne, o tyle przeciągnięcie przewodu w taki sposób, aby nie wisiał na środku auta, wymaga pracy i czasu. Jeśli więc ktoś zamierza jeździć z taką kamerą regularnie, to zrobiłbym to "raz a dobrze", ukrywając kabel w podsufitce i w słupkach.

Kamera włącza się wraz z uruchomieniem zasilania

Czyli w momencie, w którym uruchomimy samochód, lub wepniemy ją w mocowanie. Od razu zaczyna też nagrywać obraz, który zapętlany jest w konfigurowalnych pętlach.

Tu jednak pojawił się nasz pierwszy zarzut, gdyż kamerę sprawdzili też koledzy z redakcji. Przebicie się przez menu i znalezienie konkretnych ustawień jest dość skomplikowane i wymaga czasu. Uruchomienie awaryjnego nagrywania także działa dość specyficznie.

Obsługa nas zupełnie nie przekonała, ale obraz już jak najbardziej. Pamiętam jak blisko 10 lat temu realizowałem test kamery Mio dla pewnego serwisu internetowego. Była to wtedy także jedna z flagowych konstrukcji tej firmy. Po zmroku widać było "coś", a w dzień matryca walczyła na zmianę ze światłem słonecznym i z odbiciami.

To już jednak przeszłość. Teraz obraz jest naprawdę dobry jakościowo, a czytelność numerów nie pozostawia niczego do życzenia - nawet w nocy, przy słabym oświetleniu. To bez wątpienia duży plus dla osób, które chcą czuć się pewnie korzystając z wideorejestratora.

MIO MiVue 848 TEST

Nie przekonam się jednak do jeżdżenia z takim urządzeniem

Po pierwsze - nie lubię jak coś jest przyklejone do szyby. Nie trawię uchwytów na smartfony i innych mocowań, które trzeba montować na przyssawkę lub klej. Kamerka, nawet ukryta, wciąż jest widoczna - zwłaszcza, jeśli nie ma możliwości wygodnie poprowadzić kabla zasilającego. Tutaj plusem są rozwiązania niektórych producentów, ukrywających gniazda USB przy lusterku.

Mam też wrażenie, że albo jest to moim szczęściem, albo po prostu nigdy nie miałem potrzeby posiadania takiego urządzenia. W mieście jeżdżę defensywnie, a poza nim staram się dokładnie zwracać uwagę na zachowanie każdego z kierowców. Szczęście? Być może - na pewno nie będę go nadużywać przyciągając pecha obecnością kamery.