Mercedes GLC 300e i Mitsubishi Outlander PHEV. Jak cena wpływa na koncepcję budowy hybrydy plug-in? - PORÓWNANIE
Czy "droższy" samochód to "lepszy" samochód? Zestawiliśmy ze sobą dwa skrajnie różne auta, które łączą porównywalne wymiary oraz silniki. To hybrydy typu plug-in, zbudowane jednak w zupełnie inny sposób.
Dwa kompletnie różne auta. Z jednej strony na wskroś nowoczesny, modny, prestiżowy SUV ze Stuttgartu - Mercedes GLC 300e. A a po drugiej stronie nieco oldschoolowy, żeby nie powiedzieć staroświecki model z Japonii - Mitsubishi Outlander PHEV. Skąd więc pomysł na to porównanie? Otóż oba auta posiadają napędy typu plug-in hybrid i podobne wymiary. Obydwa stworzono według podobnej idei. Najbardziej różni je jednak wykonanie i dopracowanie samego napędu. To doskonale pokazuje co dzieli popularne auta od tych z łatką premium.
Na początek - pieniądze
Wyjątkowo zaczynam od finansów, ponieważ różnica w cenie jest ogromna i trzeba patrzeć na oba auta przez jej pryzmat. Niemieckie auto skonfigurowane jest na kwotę wynoszącą niemal 395 000 złotych. A to oznacza, że dorzucono tutaj blisko 150 000 zł względem wyjściowej ceny, która wynosi 257 200 zł. Wyposażenie opcjonalne stanowi więc niemalże połowę ceny Mitsubishi. Outlander zaś, w najbogatszej specyfikacji, kosztuje mniej niż 215 000 zł.
Wyposażenie Mitsubishi Outlander PHEV jest kompletne. Dostajemy wszystkie systemy asystujące, skórzaną tapicerkę, niezłe audio, czy system multimedialny. Przyznać jednak trzeba, że wszystko to jest co najmniej o klasę (a często i dwie-trzy) gorsze od w Mercedesie. Przepaść widać chociażby w systemach multimedialnych. Outlander posiada montowany fabrycznie, ale niefabryczny system zewnętrznego producenta. Jest to rozwiązanie mocno przeciętne, działa powoli a grafika wygląda jak w aucie sprzed dziesięciu lat. Niby spełnia wszystkie swoje funkcje, ale po rzuceniu okiem na interfejs MBUX w GLC Coupe wygląda po prostu źle a i niemieckie auto uwydatnia wszystkie jego niedoskonałości.
Porównywać szeroko rozumianej jakości zupełnie nie ma sensu - Mercedes gra po prostu we własnej lidze w tym porównaniu. Szczególnie w tym egzemplarzu, który wykończono tapicerką z gamy Designo, podróżowanie to czysta przyjemność. W Mitsubishi jest natomiast dużo "typowo japońskich" plastików sprzed lat. Jazda tym samochodem może być dla niektórych małą podróżą w czasie, gdyż atmosfera w kabinie przypomina samochody z kraju kwitnącej wiśni z początku lat 90.
Po trzecie - wygląd
Oba samochody mierzą około 4,7 metra (Outlander jest krótszy o kilka centymetrów), natomiast różnica jest duża w rozstawie osi - aż 15 centymetrów więcej przestrzeni jest w Mercedesie. Trudno natomiast porównać bezpośrednio wymiary, ponieważ wnętrza są zupełnie inaczej rozwiązane.
W GLC Coupe siedzimy niżej, nogi są bardziej wyprostowane a zakres regulacji fotela ogromny. Co ciekawe, przy wzroście 190 cm jestem w stanie usiąść za sobą i mimo ściętej linii dachu również nad głową nie brakuje mi przestrzeni, chociaż jest na styk. Problemem jest bagażnik, który jest mało ustawny - głęboki, szeroki ale płytki. Producent podaje pojemność na poziomie 350 litrów.
W Outlanderze przeszkadza bardzo ograniczony zakres regulacji fotela kierowcy - oparcie fotela mogłoby ustawiać się bardziej do pionu. Z jakiegoś dziwnego powodu oparcie "prostuje się" tylko do określonego poziomu i dalej nie chce drgnąć. O dziwo to nie awaria, a cecha - w salonie usłyszeliśmy, że "ten model tak ma". No cóż.
Pozycja za kierownicą jest też wyższa, w stylu krzesła kuchennego. Nie jest to niewygodne, ale wymaga przyzwyczajenia. Dzięki temu zabiegowi w ogóle nie czuć przepaści w rozstawie osi - z tyłu w Mitsubishi nie brakuje miejsca w żadnym kierunku.
Bagażnik w Outlanderze PHEV jest niezły - 463 litry oraz możliwość pakowania po dach daje zdecydowaną przewagę nad konkurentem a przede wszystkim oznacza, iż jest to w pełni użyteczne auto. Ustawność kufra też jest lepsza niż w niemieckim konkurencie.
Po trzecie - układy napędowe
Dwa samochody, dwa skrajnie inaczej opracowane napędy typu plug-in hybrid. Mercedes stawia na popularne rozwiązanie. Gdy prąd w baterii się skończy, GLC Coupe działa jak tradycyjna hybryda - silnik spalinowy napędza auto a silnik elektryczny go wspomaga. Energia jest odzyskiwania podczas hamowania, ale można też wymusić tryb ładowania silnikiem spalinowym. Moc na koła przenosi "stary dobry znajomy" - to znany z innych modeli Mercedesa automat 9G-TRONIC.
W Mitsubishi jest inaczej. Tu silnik spalinowy przy pustej baterii oczywiście przejmuje funkcję napędzania przednich kół, ale jednocześnie ładuje baterię. Nie da się tego w żaden sposób powstrzymać. Powoduje to abstrakcyjne wyniki zużycia paliwa podczas jazdy poza miastem oraz zwiększony hałas podczas podróżowania w obszarze zabudowanym który jednobiegowa przekładnia.
Przy baterii naładowanej do pełna Mercedes obiecuje zasięg pomiędzy 37 a 42 km. Mitsubishi określa zasięg prościej - „do 45 km”. Trzeba przyznać, że są to pierwsze auta, które faktycznie obiecywany dystans przejechały, w dodatku oba „z nawiązką”.
Warunki testowe były zbliżone (około 18 stopni, brak deszczu), trasa również podobna a przejazdy wykonywałem po dwa razy po dwa dni z rzędu. Co ważne, podczas prób nie przekraczałem 70 km/h a średnia prędkość oscylowała w okolicach 29-33 km/h (typowy dojazd do dużego miasta z przedmieść, następnie przejazd przez zakorkowane miasto w porannych godzinach szczytu.
Do rzeczy: Mercedes - Benz GLC Coupe 300e pokonał dwukrotnie dystans 49 km na pełnej baterii a Mitsubishi Outlander PHEV 54-55 km.
Zużycie paliwa
Dla Mercedesa podać jeszcze mogę dane ze 100 pierwszych kilometrów: średnie zużycie paliwa to 4,5 l / 100 km, oraz w sumie 64 km przejechane na prądzie. Oznacza to, że rekuperacja energii działa bardzo sprawnie - po rozładowaniu baterii na każde 50 km GLC Coupe 300e pokonuje aż 15 km na energii odzyskanej. Kolejny dzień i dystans 125 km pokazał podobne dane: średnie zużycie paliwa 5.0 l / 100 km a na prądzie przejechane 75 km.
W Mitsubishi niestety komputer pokładowy jest dużo uboższy w informacje i mogę podać spalanie po 100 km: między 5,8 a 6,5 l / 100 km.
Zużycie paliwa prezentuje się następcująco:
Prędkość: | Zużycie paliwa: |
przy 100 km/h: | 7,4 l/100 km |
przy 120 km/h: | 10,0 l/100 km |
przy 140 km/h: | 11,9 l/100 km |
W trybie „charge” ładującym baterie spalanie rośnie o około dwa litry.
W Mitsubishi wygląda to następująco:
Prędkość: | Zużycie paliwa: |
przy 100 km/h: | 8,4 l/100 km |
przy 120 km/h: | 8,7 l/100 km |
przy 140 km/h: | 12,7 l/100 km |
Zużycie paliwa w Mitsubishi szokuje, aczkolwiek to jest pokłosie tego, jak działa napęd - silnik spalinowy cały czas ładuje baterię i gdy auto będzie w stanie pokonać dosłownie 1-2 kilometry na samym prądzie, system uruchamia silniki elektryczne wyłączając jednostkę zasilaną etyliną. Nawet na autostradzie. Jest to totalnie bezsensowne rozwiązanie i w żadnym trybie nie da się tego ominąć.
Przy naładowanej baterii obydwa auta są w stanie jechać na samym prądzie do 140 km/h.
Po czwarte - wrażenia z jazdy
Tutaj obydwa auta prezentują zupełnie inny poziom. GLC Coupe prowadzi się świetnie, jest sztywne i zwarte. Osiągi? Przy sumarycznej mocy 320 KM przyśpieszenie poniżej 6 sekund do pierwszej setki to obecnie norma. Większe wrażenie robi elastyczność która dzięki doładowaniu silnikiem elektrycznym jest doskonała.
Wyprzedzanie jest błyskawiczne a skrzynia biegów prawie zawsze doskonale się odnajduje. Jest jednak jedna rzecz, która mi w niej nie pasuje. Podczas spokojnej jazdy, przed manewrem wyprzedzania lubię zredukować, aby w momencie rozpoczęcia manewru auto jechało na odpowiednim biegu. I tak z ostatniego przełożenia cztery szybkie pociągnięcia lewej manetki za kierownicą powoduje sprawne przerzucenie na "piątkę". Po wyprzedzeniu wolniej jadącego auta, nie czekając na to aż skrzynia wróci w tryb automatyczny, wolę cztery razy pociągnąć prawą manetkę. I tu jest zaskoczenie - skrzynia nie policzy kliknięć i przerzuci tylko o jedno przełożenie wyżej. Niby drobiazg, ale irytujący. Wyciszenie przy wyższych prędkościach jest świetne, dzięki opcjonalnym szybom akustycznym. Nawet hałas generowany przez szerokie opony jest skutecznie niwelowany i nie przenika do kabiny.
Zawieszenie zestrojono adekwatnie do osiągów, co niestety odbija się na komforcie jazdy - resorowanie jest sztywne a resztki komfortu na nierównych drogach zabijają wielkie felgi i niski profil opony. Chociaż prezentacja auta na nich z nawiązką rekompensuje tę niedogodność. Ich rozmiar jest "mało ekologiczny" - kapcie mają szerokośc 255 z przodu i 285 z tyłu.
"Radarowa rekuperacja"
Warto też wspomnieć o czymś, co pokazuje "klasę premium" tego auta. To system rekuperacji energii, który wykorzystuje radar zamocowany na froncie. Automatycznie dopasowuje on poziom odzyskiwania energii, analizując odległość od poprzedzającego samochodu. Ma to tylko jedną wadę - w niektórych momentach chciałoby się wykorzystać ten system (np. tocząc się z góry), ale nie ma możliwości ręcznej zmiany ustawień. Jeśli więc nic przed Wami nie jedzie, to będziecie po prostu sprawnie nabierali prędkości.
Na drugim biegunie znajduje się Mitsubishi Outlander PHEV. Zawieszenie jest miękkie, większość nierówności jest świetnie tłumiona a auto potrafi się nawet zabujać na pofalowanym asfalcie. Gorzej jest z poprzecznymi, krótkimi progami zwalniającymi, gdzie podwozie się gubi i hałasuje. Podwozie w połączeniu z jednobiegową przekładnią, która przy próbach dynamiczniejszego przyśpieszenia wyje, zachęca do spokojnej, leniwej jazdy.
Zwłaszcza, że jak na ponad 220 KM przyśpieszenie jest wręcz słabe - producent podaje 10,4 sekundy do pierwszej setki. I faktycznie dynamika z miejsca jest przeciętna - występuje ogromna zwłoka przy ruszaniu i do około 40 km/h wrażenie jest, jakbyśmy jechali dużo słabszym samochodem. Później jest tylko lepiej i ogranicznik prędkości auto osiąga bardzo sprawnie (170 km/h). Poziom hałasu jest akceptowalny do około 120 km/h, później jest po prostu głośno.
Ładowanie - tutaj wygrywa Mitsubishi Outlander PHEV
Jeszcze kilka słów o ładowaniu tych aut. Mitsubishi oferuje tutaj możliwość szybkiego ładowania złączem ChaDeMo. To unikalna rzecz w hybrydach plug-in, za którą należą się duże brawa. Mercedes "tankowany" jest z klasycznej wtyczki Type 2. A to oznacza, że ładowanie zajmuje znacznie więcej czasu. Obydwa modele mają porównywalne baterie - Mitsubishi Outlander PHEV korzysta z akumulatora 13,8 kWh, zaś Mercedes GLC 300e ma baterię 13,5 kWh.
Podsumowanie
Czy te auta mają sens? Wbrew pozorom oba auta świetnie się sprawdzą, aczkolwiek w odrobinę innych rolach. Mercedesa GLC Coupe 300e widzę jako drugie auto u ludzi, którzy mogą pozwolić sobie na duży wydatek. To całkiem fajne auto do odwożenia pociech do szkoły czy do załatwiania drobnych sprawunków w mieście. Wygląda świetnie, także nie będzie wstydu pod prywatną szkoła, wielkość wnętrza czy bagażnika tez wystarczy.
A Mitsubishi Outlander PHEV? Powinni się nim zainteresować taksówkarze. Jest komfortowy, duży wewnątrz z rozsądnym bagażnikiem a przy cenie startującej od 175 990 złotych może być ciekawą alternatywą dla tradycyjnych hybryd. W kwestii aut PHEV Outlanderowi wyrosła jednak duża konkurencja, z którą ciężko będzie mu wygrać. To Ford Kuga PHEV i nowy Tiguan eHybrid.