Mitsubishi Outlander PHEV powróciło. Czy jest tym, na co czekaliście? Pierwszy test
Po długiej przerwie Mitsubishi Outlander PHEV powraca na rynek. Jest to całkowicie nowe auto, które tym razem nie ma nawet jednej śrubki wspólnej z produktami Renault, a do tego korzysta z mocno rozwiniętego napędu plug-in hybrid. Czy jest to samochód, na który czekała ta marka? Znam odpowiedź na to pytanie.
O Mitsubishi można mieć teraz różne opinie. Jedni twierdzą, że ich bliska współpraca z Renault jest strzałem w stopę i psuje wizerunek marki. Inni zaś uznają, że jest to deska ratunku do przetrwania na Starym Kontynencie. Ja jestem w tej drugiej grupie. Japończycy zrobili co mogli, aby utrzymać się na powierzchni na wciąż stosunkowo ważnym dla nich rynku. Oczywiście - pewnie dużo bardziej adekwatnym punktem wyjścia dla tych modeli byłyby Nissany. Mimo to sprzedaż Mitsubishi trzyma się na solidnym poziomie, a klienci tej marki „przyjęli” francuskie konstrukcje. Teraz wreszcie dostają alternatywę - i to bardzo ciekawą. Jest nią nowe Mitsubishi Outlander PHEV.
Nie mamy tutaj do czynienia z autem bazującym na Renault. Znajdziecie w nim za to garść genów Nissana, choć te są doskonale zamaskowane. Outlander nie bawi się w „badge engineering” i jest w dużej mierze autorskim produktem tej marki. Najważniejsze jest jednak to, że pod maską ma napęd, który jest jego dużą zaletą.
Japoński producent uznał, że dobrym punktem wyjścia będzie tutaj konstrukcja, którą stosowali w poprzedniej generacji. Ta jednak zmieniła się nie do poznania - pod wieloma względami. Jednostka spalinowa jest wydajniejsza, silniki elektryczne mocniejsze, a bateria znacznie większa. Czy to sprawia, że mamy tutaj do czynienia z atrakcyjną propozycją?
Mitsubishi Outlander PHEV w pierwszym teście. Wygląda na wskroś japońsko
To bez wątpienia będzie dużym plusem dla fanów tej marki. Outlander powstał na tej samej platformie, na której bazuje Nissan X-Trail. Ta jednak została dopasowana do potrzeb napędu Mitsubishi, a do tego „ubrano ją” w nadwozie w stylu typowym dla tego producenta.
Front wyróżnia się więc dużym i masywnym chromowanym grillem, z charakterystycznymi elementami po bokach. Towarzyszą mu duże światła LED (mijania/drogowe) i wyżej ulokowane ledy do jazdy dziennej. Linia boczna i tył są bardzo spójne i tworzą naprawdę zgrany duet. Muszę przyznać, że jest to naprawdę udany wizualnie samochód, który niemal na pewno spodoba się grupie docelowej, ceniącej sobie japońskie podejście do projektowania samochodów.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć nasz wideotest nowego Outlandera PHEV - WIDEO
Wnętrze także jest mocną stroną tego samochodu. Wsiadając za kierownicę tego auta od razu zauważycie pokrewieństwo z Nissanem. Zdradza to system multimedialny, panel klimatyzacji, czy kształt przełączników na kierownicy i konsoli środkowej. Nie nazwałbym jednak tego wadą. Wręcz przeciwnie - taki styl dużo bardziej pasuje do Mitsubishi, niż „francuski” design.
Plusem jest także wykończenie tego samochodu. Mitsubishi Outlander PHEV ma dużo miękkich i przyjemnych w dotyku tworzyw. Topowe wersje tego samochodu wyróżniają się także ciekawymi kolorami tapicerek, w tym świetną brązową eko-skórą. To można uznać za jedną z mocniejszych stron nowego japońskiego SUV-a. Co prawda z tyłu mamy już nieco więcej twardych tworzyw, niemniej to można się zgodzić na taki kompromis.
Poza tym nie brakuje tutaj przestrzeni, choć jedna rzecz zaskakuje
W Europie nowy Outlander będzie dostępny wyłącznie jako hybryda plug-in. W USA ten samochód, dostępny już od kilku lat, występuje też z innymi jednostkami napędowymi. Tym samym w projekcie pojawiła się jedna dziwna rzecz, do której za chwilę wrócę.
Zacznijmy od pierwszego rzędu. Fotele są tutaj wygodne i stawiają na komfort podróżowania. Mogłyby mieć nieco dłuższe siedziska, ale to typowa wada wielu samochodów z kraju kwitnącej wiśni. Drugi rząd siedzeń zapewnia sporo miejsca na nogi i idealnie sprawdzi się w momencie, gdy miejsce zajmie tutaj dwóch pasażerów. Przy trzech osobach może być ciasnawo.
I tu wracamy do jednego zaskakującego elementu, jakim są uchwyty na kubki i schowki w boczkach, które przygotowano dla trzeciego rzędu siedzeń. Takowego jednak tutaj nie znajdziemy, nawet na liście opcji. Dlaczego? To w dużej mierze kwestia konstrukcji hybrydy plug-in i optymalizacji kosztów Możecie więc sobie tutaj wstawić co najwyżej jakąś ozdobę, lub „zapaszek”.
Nowe Mitsubishi Outlander PHEV ma bagażnik o pojemności 495 litrów
Nie jest to więc rekordzista, niemniej do zapakowania się na wyjazd wakacyjny wystarczy. Jest też tutaj sporo przestrzeni pod podłogą, gdzie można ukryć na przykład kable do ładowania samochodu. Te dzięki temu nie zabierają cennego miejsca w przestrzeni ładunkowej.
Co kryje się tutaj pod maską?
Japończycy postawili na rozwinięcie sprawdzonej w poprzedniku konstrukcji. Pod uwagę wzięto oczywiście szereg uwag klientów i poprawiono najsłabsze strony tego napędu. Spalinowa jednostka napędowa ma 2,4 litra pojemności i sama z siebie generuje 136 KM i 204 Nm. Pracuje w cyklu Atkinsona, co zwiększa jej wydajność kosztem mocy. To jednak nie jest tutaj problemem, gdyż na pokładzie są też dwa silniki elektryczne. Przedni oferuje 85 kW mocy (116 KM), tylny zaś 100 kW (136 KM). Łączna moc systemowa to 306 KM i 450 Nm.
Przekłada się to na sprint do setki w 7,9 sekundy oraz na 170 km/h prędkości maksymalnej. Cała moc trafia rzecz jasna na cztery koła (napęd S-AWC), zapewniając solidną trakcję niezależnie od warunków. Nie ma tutaj klasycznej skrzyni biegów - jej miejsce zajęła przekładnia jednobiegowa o stałym przełożeniu, zoptymalizowana na potrzeby tego napędu. Wrażenia akustyczne są więc dość specyficzne, ale kluczową kwestią było zachowanie optymalnej dynamiki i niskiego zużycia paliwa.
Bateria w tym aucie ma 22,7 kWh pojemności, co przekłada się na 80-100 km zasięgu na jednym ładowaniu. Co ciekawe Outlander PHEV wciąż umożliwia szybkie ładowanie, ale niestety zachowano do tego złącze ChaDeMo, które w Europie staje się przeszłością. Klasyczne ładowanie AC odbywa się po złączu Type 2.
Jak jeździ nowe Mitsubishi Outlander PHEV?
Przyznam, że przeżyłem miłe zaskoczenie. Spodziewałem się tutaj auta dość opasłego, przywodzącego na myśl X-Traila, a spotkałem się z czymś z zupełnie innej bajki.
Przede wszystkim Mitsubishi opracowało zawieszenie dopasowane do potrzeb tego auta, ważącego blisko 2100 kilogramów. Udało się tutaj stworzyć dobry kompromis pomiędzy sztywnością a komfortem resorowania. Auto nie kładzie się na lusterkach i zarazem jest pewne w zakrętach. Do tego układ kierowniczy przekazuje dużo informacji i pasuje do charakterystyki Outlandera.
Sam napęd jest bardzo ciekawy, gdyż może pracować jako hybryda szeregowa, równoległa i szeregowo-równoległa. W dużym uproszczeniu: silnik spalinowy może przenosić moc na koła, ale może także działać jako generator. Funkcjonuje to w bardzo sprawny sposób i sprawia, że mamy tutaj świetną płynność jazdy i dobrą dynamikę.
306 KM to dobra wartość, niemniej nie spodziewajcie się tutaj "przeciągu". Oficjalnie setka pojawia się na zegarach w 7,9 sekundy. Taką wartość uzyskacie tylko i wyłącznie przy zapasie prądu w baterii. Gdy energii jest nieco mniej, auto traci odrobinę pary, ale wciąż odpycha się ze spora chęcią.
Plusy? Po pierwsze: zużycie paliwa . Przy 130 km/h średnie spalanie utrzymuje się na poziomie nieco przekraczającym osiem litrów, co jest dobra wartością. W mieście z kolei faktycznie da się pokonać ponad 80 km na jednym ładowaniu. Zużycie energii wahało się w granicach 16,5-20 kWh, co jak na hybrydę plug-in jest świetnym wynikiem.
Drugim plusem jest... wyciszenie. Japończycy wykonali tutaj kawał dobrej roboty. W kabinie jest cicho nawet przy 140 km/h, a z nadkoli nie dobiegają nieprzyjemne odgłosy. To spora niespodzianka, gdyż auta z Japonii często mocno odstają od konkurentów w tej kategorii.
Ile kosztuje taka przyjemność?
Cennik otwiera kwota 259 990 złotych za bazowy wariant. Znajdziemy w nim naprawdę dobre wyposażenie: 18-calowe felgi, nagłośnienie Yamaha Premium Sound z 8-głośnikami, multimedia z ekranem 12,3 cala, zestaw kamer 360 stopni i komplet systemów wspierających kierowcę. Jeśli nie zależy Wam na elektryce foteli czy na w pełni skórzanej tapicerce, to jest to w pełni wystarczająca opcja.
Tu jednak cennik się nie kończy. Do wyboru są trzy pakiety: Intense (+16 000 złotych), Instyle (+ 30 000 złotych) i Instyle Plus (+40 000 złotych).
Pierwszy dodaje między innymi adaptacyjne światła LED z samopoziomowaniem, wyświetlacz HUD, podgrzewaną przednią szybę, elektrycznie sterowaną pokrywę bagażnika i szereg innych dodatków. W Instyle wyposażenie poszerzono o rolety w tylnych drzwiach, lakierowany na czarno dach, skórzaną tapicerkę i nagłośnienie Yamaha Ultimate z 12 głośnikami.
W wariancie Instyle Plus bonusem jest brązowa skórzana tapicerka, fotel kierowcy z funkcją masażu i czarna podsufitka.
Realnie więc maksymalnie wyposażony Outlander z lakierem metalicznym kosztuje ponad 300 000 złotych. Gdzie jest więc jego konkurencja?
Mitsubishi ma tutaj na celowniku jeden konkretny samochód - Mazdę CX-60. Poza tym wymieniono tutaj między innymi Volvo XC60. Japończycy mierzą więc wysoko. Czy faktycznie można traktować ten model jako konkurencję wymienionych aut?
W mojej opinii to naprawdę udany model, który jest dokładnie tym, czego potrzebuje Mitsubishi. Cena nie jest niska, ale obstawiam, że Japończycy o sprzedaż się nie martwią. Wierni fani marki z pewnością pójdą do salonów.