Inżynieria znaczkowa nie zawsze jest zła, ale Mitsubishi ASX to smutny przypadek

Nowe Mitsubishi ASX wywołało niemałe zamieszanie. Spodziewałem się, że rewolucji w wyglądzie nie będzie, ale po cichu liczyłem na to, że Japończycy dorzucą coś więcej od siebie. Tymczasem mówimy o marnej kalce, którą uzupełniono zaprojektowanym na kolanie grillem. Inżynieria znaczkowa nie zawsze jest zła, ale w tym przypadku wszystko poszło źle.

Od dwóch lat mamy do czynienia z małą telenowelą, w której Mitsubishi gra główną rolę. Najpierw media obiegła nowina o wyjściu tej marki z Europy. Ta informacja została szybko zdementowana przez polski oddział, który podlega obecnie pod prywatnego importera. Kilka miesięcy później japońska marka zmieniła zdanie i ogłosiła plan ofensywy modelowej. Bazą miały stać się auta Renault. Nikt jednak nie spodziewał się, że Mitsubishi ASX będzie po prostu Capturem z innym znaczkiem.

Tego typu zabiegi nie są niczym niezwykłym. Stosuje je wiele marek i to w różnych segmentach. Mamy na przykład Toyotę Corollę i lekko zmienione . Jest też Toyota RAV4 i Suzuki Across. Mazda 2 stała się z kolei Yarisem.

W każdym z wymienionych przypadków mamy jednak do czynienia z uzupełnieniem gamy modelowej. Tymczasem nowe Mitsubishi ASX będzie jej trzonem

Kultowe "trzy diamenty" przechodzą proces powolnego upadku, trwający już od kilku lat. Jeszcze w minionej dekadzie mieliśmy świetne Pajero, efektownego wizualnie Lancera, nowego wówczas ASX-a, Outlandera, dobrego Colta i niezawodne L200.

Te modele cieszyły się sporą popularnością, a do tego oferowały nie tylko unikalny wygląd, ale też ciekawe jednostki napędowe. Z czasem jednak żywot tych aut był na siłę przeciągany. ASX stał się jeżdżącym zombie, a Outlander odstawał od swoich konkurentów.

Nawet wprowadzenie "nowego" Eclipse Crossa wiele nie zmieniło - gdyż było to po prostu przeciętne auto. Tym samym oferta niegdyś prężnie działającej marki, oferującej tak kultowe auta jak Lancer EVO czy Pajero, ograniczyła się do kilku produktów - i to mocno przeciętnych.

Space Star był bowiem cieniem dawnego Colta, a ASX przypominał o tym, że proces projektowania tego modelu rozpoczął się gdzieś w okolicach 2005 roku.

Teraz Mitsubishi ma iść do przodu z klonami Renault w ofercie

ASX jest bowiem tylko rozgrzewką. Do niego dołączy nowy Colt, czyli Clio z innym grillem. Wiemy już jak będzie wyglądać - tutaj także nie spodziewam się jakiejkolwiek rewolucji. Zrobiłem Wam nawet wizualizację - na telefonie, w dwie minuty. Czy mogę już być stylistą Mitsubishi?

Mitsubishi Colt 2022

W efekcie otrzymujemy dwa auta, dzięki którym marka może funkcjonować. Tylko nie ma w nich za grosz ducha tej marki. Dokładnie to samo dostaniemy ze znaczkiem Renault - potencjalnie z gorszą gwarancją, ale z lepszym finansowaniem (choć to pokaże czas).

Sojusz Renault-Nissan-Mitsubishi nie ma za grosz pomysłu na trzecią markę

Problem polega na tym, że Mitsubishi stało się absolutnie bezpłciowe. Nissan określił jasno kierunek rozwoju i zyskał unikalną stylistkę. To samo tyczy się Renault. Jedyną deską ratunku dla Mitsubishi byłoby więc oferowanie tanich i przystępnych cenowo SUV-ów/crossoverów, aczkolwiek wymagałoby to znacznie większych nakładów na opracowanie modelu.

Już nawet nowy Outlander, który jest bliźniakiem X-Traila, ma więcej unikalnego charakteru. Tego auta jednak w Europie nie uświadczymy. A szkoda, bo byłby choć jednym modelem marki (obok nadchodzącego L200) oferującym coś, co by przyciągnęło do salonów "trzech diamentów".