Mitsubishi Space Star odmłodniało. Również technologicznie? – TEST, OPINIA
Najmniejszy model japońskiego producenta zyskał kolejny facelifting. Co tym razem przygotowały dla nas „trzy diamenty”?
Przód auta to pierwsze, co rzuca się w oczy. Nowa „twarz” przypomina teraz inne modele marki. Poza tym, wprowadzono nowe lakiery nadwozia… i mniej więcej to by było na tyle. Testowany Space Star w wersji Insport posiada z kolei szereg dodatków mających zwrócić na siebie uwagę. Kontrastujące czarne i czerwone akcenty, dwukolorowe aluminiowe felgi, spojler dachowy, czy „dyfuzor” to elementy zdobiące auto w typowo japońskim, trochę kei-carowym stylu.
Zastanawia mnie tylko jedno – dlaczego w całej tej układance, wyłączając najbogatszą wersję Instyle, pozostawiono tradycyjne klosze z halogenowymi światłami i odbłyśnikami? Szczególnie, że tylne lampy ktoś potrafił zaprojektować nowocześnie.
Nic nowego
W kabinie niestety nie zmieniło się zbyt wiele. Patrząc na testowany egzemplarz, w zasadzie ciężko mówić o jakichkolwiek zmianach. Na wstępie wita nas niezbyt przyjemny zapach tanich tworzyw. Owszem, w Space Starze dostępny jest nowy system multimedialny, ale dopiero w najwyższej wersji wyposażenia. U nas tymczasem gości tradycyjne radio z monochromatycznym wyświetlaczem. Posiada co prawda system Bluetooth, lecz jest to przestarzały zestaw typu „hands free”, który kojarzy mi się… z Mazdą 3 dwie generacje wstecz.
Serio! Komendy, jak i sam głos, wydają się identyczne. Niesamowite, że kupując nowy samochód można się przenieść w czasie o kilkanaście lat wstecz. Ale zostawmy system Bluetooth w spokoju. Działa, łączy telefon razem z muzyką i robi to w miarę szybko, wyłączając ten pierwszy raz, w którym musimy przebrnąć przez całą instrukcję głosową. Jeśli ktoś lubi prostotę i niezbyt nowoczesne rozwiązania, będzie się czuć jak w domu. Konsola centralna jest czytelna, przyciski duże, a obsługa z kierownicy banalna. Do sterowania komputerem pozostawiono oczywiście klasyczny „patyk”.
Ta sama jakość, miniaturowe wnętrze
Gdzieniegdzie znajdziemy lakier Piano Black, trochę srebrnych wstawek i imitacji karbonu, fotele obszywa biała nić i w zasadzie na tym koniec szaleństw. Na drzwiach znalazło się miejsce na sporą ilość miękkiego materiału. Niestety wszystkie tworzywa pokrywające wnętrze są bardzo twarde. Na plus muszę zaliczyć fotele, które mimo braku jakiegokolwiek podparcia lędźwiowego okazały się dość wygodne w mieście. Na minus – dziwnie skierowaną w stronę drzwi kierowcy kolumnę kierowniczą, leżącą w zupełnie innej osi niż fotel kierowcy.
Bardzo niewielkie wymiary Space Stara wymuszają oczywiście ciasne wnętrze, choć patrząc wcześniej na auto z zewnątrz, i tak „nie jest źle”. Ale nadal mówimy tu o ciasnym aucie – segment A przez lata nieco się rozrósł, więc Space Star na jego tle wypada po prostu przeciętnie. Kufer ma 235 litrów, co też już wielokrotnie zostało przebite przez konkurentów. Samo wykończenie bagażnika (szczególnie pod matą podłogową) po drugim faceliftingu wciąż pozostawia wiele do życzenia.
Dynamicznie, niezbyt kulturalnie
Pod maską niezmiennie gości trzycylindrowa jednostka wolnossącą o pojemności 1,2 litra i mocy 80 KM. Silnik bardzo dobrze radzi sobie z lekkim nadwoziem i nawet na niskich obrotach ma siłę „ruszyć” nadwoziem. Duża w tym również zasługa niewielkiej masy, wynoszącej zaledwie 875 kg. Szkoda, że kultura pracy silnika pozostawia wiele do życzenia. W kabinie jest głośno, a motor przekazuje do kabiny zauważalne wibracje.
W kwestii zużycia paliwa wiele zależy od sposobu jazdy, ale w gruncie rzeczy jest dobrze. Space Star przy spokojnym poruszaniu się po drogach pali mało. W mieście spalanie powinno oscylować wokół 6,5 l/100 km. W trasie, nawet poruszając się po autostradach, również nie powinno znacznie przekroczyć tej wartości. Auto potrafi zużyć „dziesiątkę” w zasadzie tylko na krótkich dystansach i z „butem w podłodze”.
Zużycie paliwa: | Mitsubishi Space Star 1.2 Insport |
przy 100 km/h | 4,6 l/100 km |
przy 120 km/h | 5,4 l/100 km |
przy 140 km/h | 6,6 l/100 km |
w mieście | 6,4 l/100 km |
Space Star jest niesamowicie zwrotny i koszmarnie miękki
Według katalogu, średnica zawracania wynosi 9,2 metra. To oczywiście daleko do rekordów Smartów, czy Renault Twingo, które posiadają napęd na tylną oś. Z przednionapędówek, Space Star jest na pewno w czołówce, bo subiektywnie zawraca prawie „w miejscu”. W zatłoczonym mieście to jeden z jego najmocniejszych punktów. We wpasowywaniu się w miejsca parkingowe z pewnością pomogą też wielkie lusterka zewnętrzne i miękkie zawieszenie, przeciwstawiające się wysokim krawężnikom.
Sama widoczność do tyłu nie jest specjalnie zaskakująca, choć w ocenie odległości pomoże pudełkowate nadwozie. Przeciętne wrażenie robi skrzynia biegów, której praca jest mało przyjemna, a drogi prowadzenia niezbyt dobrze ułożone. Na przykład przy wrzucaniu „trójki” trzeba wyraźnie zaakcentować przesunięcie wajchy w pozycję środkową. Sama gałka potrafi z kolei obrócić się wokół własnej osi bez użycia specjalnie dużej siły.
Największą wadą Space Stara jest moim zdaniem zawieszenie. Owszem, jest komfortowo ustawione i mimo zaznaczania każdej dziury na drodze sprawia wrażenie dość wygodnego. Wychylenia na poziomie Suzuki Jimny to jednak zdecydowane odstępstwo od normy. Przy dynamicznym pokonywaniu zakrętów można odnieść wrażenie, że wychylenie nigdy się nie kończy i ogranicza je jedynie maksymalne przeciążenie jakie jest w stanie wywołać przyczepność opon.
Czyli Space Star po kolejnym faceliftingu…
…wciąż pozostał Space Starem. To proste auto, które prawdopodobnie spodoba się głównie starszym osobom. Dobrze, że będą oni mieli do dyspozycji dynamiczny silnik i proste w obsłudze wnętrze. Tak niewielkie i spartańskie auto nie budzi jednak mojego zaufania w czasach intensywnego ruchu w miastach i wielkich SUVów.
I jeszcze jedno. Chętnie przywołałbym do tablicy osobę, która zaprojektowała działanie systemu auto start-stop. Wyobraźcie sobie, że jeśli po zgaśnięciu silnika na światłach wyłączycie tę funkcję, silnik nie włączy Wam się ponownie – musicie go odpalić z kluczyka. A więc, jeśli zrobicie to stojąc na czerwonym świetle, po zapaleniu się zielonego wstrzymacie na chwilę ruch za sobą. I tak jeszcze kilka razy, dopóki nie nauczycie się używania tego przycisku tylko w czasie jazdy.
Podsumowanie
Mitsubishi Space Star po kolejnym faceliftingu wciąż jest taki, jak do tej pory. Prosty, spartański, zwrotny i stosunkowo tani. Choć ta ostatnia cecha to moim zdaniem główny warunek opłacalności jego sprzedaży na polskim rynku.
SILNIK | benzynowy, R3, 12 zaw. |
---|---|
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk wielopunktowy |
POJEMNOŚĆ | 1193 cm3 |
MOC MAKSYMALNA | 80 KM (59 kW) przy 6000 obr./min. |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 106 Nm przy 4000 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | manualna, 5-biegowa |
NAPĘD | przedni |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny MacPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | belka skrętna |
HAMULCE | tarczowe went./bębnowe |
OPONY | 175/55 R15 |
BAGAŻNIK | 235 l |
ZBIORNIK PALIWA | 35 l |
TYP NADWOZIA | hatchback |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 3845/1665/1505 mm |
ROZSTAW OSI | 2450 mm |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 875/465 kg |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | 100/200 kg |
ZUŻYCIE PALIWA | średnie: 5,3 l/100 km |
EMISJA CO2 | 121 g/km |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 12,6 s |
PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 180 km/h |
GWARANCJA MECHANICZNA | 5 lat lub 100 tys. km |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 lat/3 lata |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 1.0 Inform: 42 990 zł |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 57 990 zł |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 59 890 zł |