Najszybszy pojazd świata trafił na sprzedaż. Do tego jest zaskakująco tani

Pamiętacie Bloodhounda SSC? Ten niezwykły projekt, który miał być najszybszym autem na ziemi, trafił na sprzedaż. I jest zadziwiająco tani.

Projekt bicia rekordu Bloodhoundem SSC został niestety zakończony. Dlaczego? Jak zwykle wszystko rozbiło się o pieniądze - fundusze się skończyły, a chętnych na inwestowanie zabrakło. Dlatego też ten ambitny program zakończył swój żywot. Doszło do tego, że Bloodhound SSC został wystawiony za śmieszne pieniądze. Wyceniono go na 250 000 funtów, czyli 1 190 000 zł. To mniej więcej tyle, ile średnio kosztuje tańsze nowe Ferrari, Lamborghini lub McLaren.

Celem zespołu Bloodhounda SSC było pobicie rekordu prędkości na lądzie. Aktualnie wynosi on 1228 km/h - SSC miało pojechać nawet 1600 km/h. Sercem tej maszyny jest odrzutowy silnik EJ200 z myśliwca Eurofighter. Nowy właściciel tego auta będzie mógł więc podjąć wyzwanie i rozpędzić Bloodhounda SSC do rekordowej prędkości. Gdzie jest haczyk? Otóż auto wymaga kolejnych bardzo kosztownych modyfikacji. Tym projektem musi zajmować się wykwalifikowany zespół, a serwisowanie jest piekielnie drogie. Według specjalistów pobicie rekordów wymaga wyłożenia kolejnych milionów funtów (tak, milionów). Nikogo nie powinien więc dziwić fakt, że pojazd ten trafił na sprzedaż.

Bloodhound SSC stanie się więc ciekawym dodatkiem czyjejś kolekcji, trafi do muzeum lub przyozdobi czyjś dom. Szkoda, że tak fascynujący projekt musi skończyć w ten sposób - o ile oczywiście nie kupi go szaleniec z zasobnym portfelem.