Niemcy nie wprowadzą limitów na autostradzie. "I tak jeździcie wolno autami elektrycznymi"

Dobre wieści od naszych niemieckich sąsiadów. Minister Transportu uważa, że Niemcy nie muszą wprowadzać ograniczeń prędkości na autostradach.

Od dłuższego czasu przez Niemcy przetaczała się dyskusja dotycząca wprowadzenia limitu prędkości na autostradach. Kraj znany z wielu odcinków, gdzie można rozpędzać się "ile fabryka dała" argumentował to kosztami ekologicznymi oraz oczywiście bezpieczeństwem. To wynikało z coraz większej liczby samochodów na drogach i coraz wyższych prędkości, które osiągają. Wygląda na to, że sytuacja się zmieniła.

"Niemcy i tak jeżdżą wolniej, więc po co ich ograniczać"

Do tego można sprowadzić wypowiedź Volkera Wissinga, Ministra Transportu Niemiec.

"Kluczem jest osobista odpowiedzialność obywateli, tak długo jak nie ma niebezpieczeństwa dla innych. Państwo nie powinno tu się wtrącać" mówi Wissing i trudno się z nim nie zgodzić. Dodaje też, że ograniczenia poniekąd zrobiły się same.

"Wysokie ceny energii już spowodowały, że wiele ludzi jeździ wolniej (oszczędzając paliwo - red.). A przy samochodach elektrycznych, dodatkowo ludzie nie jeżdżą szybko, bo oszczędzają zasięg i baterie".

Wygląda więc na to, że sami zrobiliśmy sobie limit. A Ci, którzy mają czym i mają za co jeździć szybciej, mogą spać spokojnie. Choć w Niemczech jest i tak coraz mniej odcinków, gdzie można jechać powyżej 130 km/h.

Niemcy

Minister Wissing jest członkiem koalicji, która rządzi u naszych zachodnich sąsiadów od października 2021. Jedna z koalicyjnych partii (SPD) mocno popiera ograniczenia. Tak samo było po zbadaniu opinii publicznej. Poparcie dla zmian było najwyższe w historii - choć wciąż nie przytłaczające, jeśli chodzi cały naród. Kolejny raz problem ograniczeń pojawił się zaraz po napaści Rosji na Ukrainę, ze względu na sankcje, nagły wzrost cen paliwa oraz energii.

Wissing rozwiewa (póki co) plotki na temat wprowadzenia limitów, a wręcz zastanawia się nad rozbudową sieci autostrad oraz transportu kolejowego. Argumentuje to słusznie, że transport towarów (i ludzi) stale wzrasta, a nie idzie za tym żadna poprawa infrastruktury. Biorąc pod uwagę, że w Niemczech kolej ma opinię podobną jak nasze PKP, mają sporo do zrobienia. Autostrady niech zostawią w spokoju.

źródło: Automobilwoche