Lepsze wnętrze, niedopracowany napęd. Nissan Juke budzi skrajne emocje. Test samochodu
Nissan Juke przeszedł lifting. Jest teraz dużo bardziej żółty, ma lepsze multimedia i nieco ładniejsze wnętrze, a także nadal korzysta z przedziwnej hybrydy dostarczonej przez Renault, która w japońskim samochodzie jakby nie chce działać.
Wiele osób twierdzi, że te samochód był prekursorem stylowych crossoverów z segmentu B. Pewne jest jedno - Nissan Juke sprawił, że Micra w dotychczasowej formie nie miała przyszłości. Mały japoński model powróci, ale już jako elektryk, w zupełnie nowej formie. Tymczasem Juke dalej walczy na rynku, teraz w odświeżonym wydaniu, które zyskało garść dyskretnych, ale cennych zmian.
Zacznę jednak od największej wady tego samochodu, a jest nią silnik. Nissan Juke nie robi tutaj najlepszego wrażenia
Mowa o hybrydzie, wywodzącej się z grupy Renault. To konstrukcja, którą znacie z Clio, czy z Captura. Dosłownie kilka dni temu jeździłem tym drugim modelem w odświeżonym wizualnie wydaniu. Tam, jak się okazuje, nowe oprogramowanie całego układu sprawiło, że płynność działania systemu poprawiła się, a zużycie paliwa spadło.
Wydawać by się mogło, że tak samo będzie w Nissanie, nieprawdaż? Nic bardziej mylnego. Na papierze te silniki wyglądają tak samo, ale podczas jazdy sprawiają wrażenie dwóch zupełnie innych konstrukcji. To pokazuje, jak ogromny wpływ na wrażenia ma właśnie oprogramowanie i optymalizacja.
Po pierwsze - Juke głośno pracuje. Tu w grę wchodzi przeciętne wygłuszenie ściany grodziowej, ale i sama charakterystyka napędu, utrzymująca go często na wysokich obrotach. Po drugie - zużycie paliwa jest bardzo wysokie.
Wręcz zaskakująco. W mieście z trudem schodziłem do wartości poniżej 7 litrów, tocząc się w trybie ECO i korzystając ze wszystkich eko-sztuczek. Juke przeciągał biegi, trzymał wysokie obroty i notorycznie chciał doładowywać baterię.
Nissan Juke Hybrid - zużycie paliwa
przy 100 km/h: | 6,3 l/100 km |
przy 120 km/h: | 7,7 l/100 km |
przy 140 km/h: | 10,1 l/100 km |
w mieście: | 8,7 l/100 km |
Liczyłem na to, że Nissan poprawi tę kwestię przy liftingu. Poprzedni wariant w naszym teście wypadł równie przeciętnie, a zużycie paliwa było niemal identyczne. To pokazuje, że japońska marka nie postawiła tutaj żadnego kroku naprzód. Tymczasem konkurencja ucieka.
Z plusów: dynamika nie rozczarowuje. Nissan Juke Hybrid nie wypada źle pod tym kątem
I to jest plus. 143 KM sprawnie radzi sobie z małym i lekkim samochodem (1370 kg masy własnej). Właściwości jezdne też nie rozczarowują, choć duże, 19-calowe felgi (standard w testowanej wersji N-Sport), wyraźnie obniżają komfort jazdy. Do codziennego "śmigania" po mieście wybrałbym mniejsze koła z oponami o wyższym profilu.
Co zmieniło się w Juke'u przy liftingu?
Nie są to rewolucyjne nowości, ale wyraźnie odświeżyły ten samochód. We wnętrzu przeprojektowano konsolę centralną, aby zmieścić tutaj 12,3-calowy ekran multimediów, znany z nowszych modeli marki. Oczywiście mamy pełną obsługę Apple CarPlay i Android Auto, więc łączność ze smartfonem nie jest problemem. Ze zmian warto wymienić też nowe cyfrowe wskaźniki (znane już z Qashqaia i X-Trail).
Poza tym Nissan przeprojektował fotele (faktycznie są wygodniejsze) i poprawił kształt podłokietnika. Jest też większy schowek przed pasażerem.
Żółty lakier łączy się tutaj z żółtymi wstawkami we wnętrzu, które idealnie kontrastują z czarną tapicerką i czarnymi felgami/dachem. Wizualnie to wciąż jeden z atrakcyjniejszych samochodów w tym segmencie, choć nie każdemu przypadnie do gustu za sprawą swojej odważnej linii.
Czy warto skusić się na ten model?
Tak, ale warto pomyśleć o innym silniku. Alternatywa jest tylko jedna - 1.0 DIG-T, czyli 114-konna turbobenzyna. Nie jest to najwybitniejszy silnik, ale zapewni paradoksalnie niższe zużycie paliwa (tak, nawet w mieście) i jednocześnie zapewni porównywalną dynamikę.
Warto też wziąć pod uwagę fakt, że Juke podrożał. Bazowa wersja Acenta w benzynowym wydaniu z manualną skrzynią kosztuje katalogowo 107 900 złotych. Z kolei za najtańszą hybrydę zapłacicie 131 000 złotych. Prezentowana wersja N-Design kosztuje 163 990 złotych. Za lakier "żółty Iconic" trzeba dopłacić 3000 złotych.