Nissan przyznaje się do fałszowania wyników testów emisji spalin
Można powiedzieć, że to uczciwość. Ale raczej to chwyt PR-owy, czyli uderzenie wyprzedzające, zanim jakaś niezależna komisja ogłosi to samo. Nissan przyznał się do oszukiwania w testach emisji spalin.
W przesłanym oświadczeniu Nissan stwierdził, że znalazł "pewne nieścisłości" w swoich samochodach budowanych w Japonii.
Z informacji przekazanych przez producenta wynika, że środowisko, w którym testowano emisję nie było zgodne z wymogami a raporty dotyczące wyników były oparte na błędnych danych. Sprawa dotyczy 1,2 mln samochodów wśród 19 modeli sprzedawanych w Japonii. Sytuacja została odkryta pod koniec zeszłego roku i spowodowała wstrzymanie produkcji wszystkich samochodów na lokalny rynek.
Producent twierdzi, że sprawa wynikała z powodu braku odpowiedniego personelu i nie powinna się więcej powtórzyć (choć ponoć sytuacja trwała od kilku lat). W celu wykonania audytu i znalezienia sposobu na wyjście z problemu, Japończycy wynajęli firmę prawniczą Nishimura i Asahi.
Co ciekawe, wg Nissana, żaden z samochodów, których wyniki emisji są nie takie jak powinny, wciąż nie przekracza deklarowanego zużycia paliwa oraz emisji szkodliwych substancji.
O ile na pierwszy rzut oka wszystko to wygląda bardziej na "niecelowe" fałszowanie, tylko błąd w procedurach, może nasuwać się pytanie, skąd tak gwałtowna reakcja? I czy dotyczy to tylko samochodów na rynek japoński (tam sprzedają się głównie silniki benzynowe)? Wiadomo przecież, że w japońskich fabrykach wszelkie kontrole są raczej na dużo wyższym poziomie.