Byłem, widziałem, dotykałem. Nowy Nissan Qashqai z bliska
Zaledwie kilka dni po światowej premierze w Polsce pojawił się nowy Nissan Qashqai, a ja miałem okazję poznać go z bliska. Czy będzie godnym następcą poprzednika?
Nissan Qashqai pierwszej generacji był prekursorem kompaktowych crossoverów. Przez parę lat nie miał absolutnie żadnej konkurencji. Potem zaczęły się pojawiać modele naśladujące powielające tę koncepcję. Z biegiem czasu w segmencie „miejskich terenówek” zaczęło się robić ciasno, a Nissan zaczął tracić pozycje lidera. Druga generacja wystartowała z wysokiego C, ale po pewnym czasie musiała ustąpić konkurentom. Teraz przyszedł czas na nowe rozdanie.
O najnowszym Qashqaiu już pisaliśmy kilkukrotnie. Teraz jednak mieliśmy unikalną okazję spotkać to auto na żywo, podczas statycznej prezentacji w Warszawie. Miałem sporo czasu na sprawdzenie wszystkich zakamarków kompaktowego Nissana. Oto garść wad i zalet, oraz parę moich luźnych przemyśleń na jego temat.
Nissan Qashqai stawia na komfort
Bez dwóch zdań Japończycy chcą rozpieszczać kierowcę i pasażerów. Podgrzewane fotele (przednie oraz zewnętrzne tylne) i kierownica to już żadna ciekawostka. Ale masaż dla przednich foteli (obu!), w dodatku posiadający trzy tryby pracy, to już coś wartego uwagi. Usiadłem, sprawdziłem, wymasowałem plecki. To działa, nie mamy do czynienia ze spacerem "wałka" od górnej do dolnej części kręgosłupa.
Same fotele wyglądają bardzo "luksusowo". Siedziska są długie, oparcie również, a komfort "na sucho" wypada bardzo przyjemnie. W trasie może być tutaj wyjątkowo sympatycznie.
Zanim przejdę dalej, podkreślę, że widoczny na zdjęciach egzemplarz jest wyposażony „pod korek” - ma to również odzwierciedlenie w odbiorze tego auta.
Dlaczego o tym wspomniałem? Z uwagi na jakość wnętrza, która jest na prawdę wysokiej próby. Efektowne obszycia skórą (w dwóch odcieniach) z jasnymi przeszyciami, miękkie plastiki czy świetne w wyglądzie i dotyku dekory robią wrażenie. Niestety, te doskonałe odczucia znikają po otwarciu tylnych drzwi.
Tam materiały boczki drzwi już tylko częściowo są miękkie i pojawia się twardszy plastik. A skoro już otworzyliśmy tylne "furtki", to warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy.
Po pierwsze, tylne otwierają się prawie pod kątem prostym. Dostęp do kanapy jest świetny. Druga kwestia to konstrukcja drzwi - zasłaniają progi, także nogawki będą czyste nawet w kiepską pogodę. Kto mieszka poza miastem lub regularnie jeździ kiepskimi drogami, ten wie o czym mowa.
Nissan Qashqai jest funkcjonalny
Tym razem zacznijmy od tyłu - na pierwszy ogień idzie bagażnik. Jest większy niż w poprzedniku i posiada podwójną podłogę. Tak, po złożeniu siedzeń będzie płasko, ale tylko gdy półki będą w górnym położeniu. Jak mamy mniej pakunków można jedną z nich podnieść, aby kufer zmniejszyć i zapobiec przemieszczeniu się ładunku. Ale żeby nie było tak pięknie, to tuż przy oparciu kanapy jest element konstrukcyjny, który stanowi wyraźny i spory próg.
Z tyłu pojawiły się nawiewy powietrza w tunelu środkowym oraz dwa porty USB. Jedno zwykłe, drugie nowsze typu USB-C. Miejsca jest bardzo dużo. Bez problemu siadam „za sobą”, przy 190 centymetrach wzrostu. Nad głową miejsca jest już mniej, ale w aucie było opcjonalne okno dachowe, które zabiera trochę kilka cennych centymetrów.
Niestety, kieszenie w drzwiach tylnych są malutkie. W przednich jest trochę więcej miejsca, ale ogólnie nie można narzekać na nadmiar i wielkość schowków. Podłokietnik prezentuje się skromnie, ale tutaj duży plus za półeczkę na portfel czy klucze. Trochę lepiej wypada skrytka przed pasażerem, ale nie powiedziałbym, że można tam coś zgubić.
W podłokietniku są jeszcze dwie rzeczy. Miejsce na kluczyk do samochodu i również dwa porty USB, analogiczne jak z tyłu. Tyle tylko, że po podłączeniu telefonu kablem nie bardzo jest co z nim zrobić z naszym smartfonem. Większość dużych telefonów nie zmieści się wewnątrz podłokietnika. Jest oczywiście półka z ładowarką indykcyjną (pod panelem klimatyzacji), ale plątający się wokół skrzyni biegów kabelek od telefonu nie jest tym, co lubimy w samochodzie.
Nissan Qashqai jest łatwy w obsłudze
W porównaniu do poprzedniej generacji nowy Nissan Qashqai wręcz szokuje w kategorii ergonomii obsługi. Kokpit jest zaprojektowany w przemyślany sposób, a wszystkie przyciski i przełączniki są tam gdzie być powinny. Wbrew pozorom nie jest to takie oczywiste. Panel klimatyzacji jest bardzo analogowy. Pokrętła i przyciski pozostały na swoim miejscu. Znajdziemy je także przy ekranie systemu multimedialnego, co jest bardzo dużą zaletą.
Sam system zaprojektowano od podstaw, aczkolwiek przypomina ten z Juke'a. „Przeklikałem" go i nie mam żadnych uwag. Menu jest logiczne, szybkość działania dobra, a jakość wyświetlanego obrazu wysoka. Równie dobre wrażenie robią cyfrowe zegary. Mają kilka trybów widoku a obsługa ich menu jest prosta i intuicyjna - robimy to przyciskami na kierownicy.
Nissan Qashqai może być dobrze wyciszony
Tak, piszę o wyciszeniu po statycznej prezentacji. Rzuciły mi się w oczy bardzo grube podwójne uszczelki we wszystkich drzwiach oraz pianka, która wypełniała wnętrze przednich błotników. Zauważyłem ją oczywiście przypadkiem, kucając do któregoś ujęcia. Przedstawiciel Nissana potwierdził, że Japończycy obiecują najlepsze wyciszenie w klasie. Sprawdzimy to podobno jeszcze przed wakacjami.
Jakie są moje wrażenia?
Nowy Nissan Qashqai nie jest pozbawiony wad, ale sprawia wrażenie auta bardzo przemyślanego. Widać, że Japończycy posłuchali klientów i dokładnie przeanalizowali oczekiwania rynku.
Liczę więc na to, że "statyczne" odczucia pokryją się z wrażeniami z jazdy. Hybrydowe napędy zapowiadają dobre osiągi i niskie zużycie paliwa, co powinno ucieszyć wiele osób.