Jak stracić pięć gwiazdek i zgubić pościg? Wystarczy Ci nowe BMW i jego kosmiczny lakier
Jeśli kiedykolwiek graliście w stare dobre gry z serii Grand Theft Auto, to zapewne pamiętacie, że najlepszą metodą na zgubienie policji była wizyta w lakierni. Nowe BMW zrobi dokładnie to samo, tylko w dowolnie wybranym miejscu, po naciśnięciu przycisku. Witajcie w przyszłości, dzieciaki!
Targi elektroniki użytkowej w Las Vegas (CES) zawsze są festiwalem fascynujących technologii i przełomowych rozwiązań. Nikogo nie powinno więc dziwić, że od lat coraz ważniejsza staje się obecność w tym miejscu marek samochodowych. Wszyscy chcą poszpanować swoimi gadżetami i niekiedy dziwnymi pomysłami. Na przykład nowe BMW iX może zmieniać kolor.
I nie, nie wymaga to wizyty w lakierni. Wystarczy wcisnąć jeden przycisk.
Nowe BMW iX zmienia kolor dzięki temperaturze
Tego typu lakiery nie są żadną nowością. Pewnie już wielokrotnie spotkaliście się z nagraniami, gdzie auta polewane ciepłą wodą zmieniają w danym punkcie odcień.
Jest to więc coś, co świetnie sprawdza się na wszelkich "showcarach". W praktyce jednak ciężko jest wykorzystać potencjał takiego rozwiązania - chyba, że ktoś jedzie za Wami i regularnie polewa auto zimną lub ciepłą wodą. Wszystko w końcu zależy od pogody.
Tymczasem BMW znalazło sposób, aby opanować kontrolę nad takim lakierem. Sekretem są grzałki, które ukryto w nadwoziu. Odpowiednio szybko nagrzewają lub chłodzą one dane elementy.
Dzięki temu wystarczy jedno naciśnięcie przycisku, aby białe auto stało się szare i vice versa. Zresztą zobaczcie sami.
Nie, nie jest to CGI. Tak naprawdę nie jest to też żaden przełom - unikalny aspekt stanowi jedynie możliwość faktycznego kontrolowania koloru. Wciąż jednak nie możemy zmieniać odcieni wedle własnego upodobania.
Kosmiczny lakier promuje nowe BMW iX. A w zasadzie dwa takie auta, gdyż Niemcy przywieźli jedno w zapasie. Dlaczego?
Otóż ich lakier jest BARDZO czuły na temperaturę. BARDZO, oznacza mniej więcej tyle, że wystarczy niewielka różnica, aby kolor zmienił się samoczynnie. Do tego zapewne mogą pojawić się usterki w tak eksperymentalnym rozwiązaniu.
Czy zobaczymy je w produkcyjnych autach? Nie sądzę. Po pierwsze - nie ma to racji bytu. Jeśli ktoś chce faktycznie zmienić kolor auta, to szybciej zdecyduje się na folię. Wystarczy drobna różnica temperatury i nagle może okazać się, że przód auta zrobi się biały, a tył szary.
Po drugie koszt naprawy takiego samochodu byłby abstrakcyjny. Podejrzewam, że lakiernicy zbierali by szczękę z podłogi. Przynajmniej w teorii mogliby za to dobrze zamaskować wszelkie błędy w sztuce. W końcu "panie, ten lakier sam tak zmienił odcień!"