Jest Porsche Macan i jest Porsche Macan. To drugie zaskakuje, ale ma jedną wadę
Sprawdzanie elektrycznego SUV-a na torze wyścigowym faktycznie przypomina wpuszczanie słonia do składu porcelany. Porsche Macan nie boi się jednak szybkiej jazdy po zakrętach i potrafi zaskoczyć. Ma jednak jeden problem, który będzie mu towarzyszyć przez dłuższy czas.
- Nowe Porsche Macan jest w pełni elektrycznym autem, które bazuje na platformie PPE
- W Europie spalinowa wersja zniknęła już z oferty
- Elektrycznego Macana sprawdziłem na torze Silesia Ring - w miejscu, do którego teoretycznie zupełnie nie pasuje. Teoretycznie...
Zacznę od małego wyznania. Niezmiennie uważam, że Porsche Macan jest nawet większym sukcesem tej marki od Cayenne'a. Owszem, to duży SUV uratował firmę z Zuffenhausen na początku XXI wieku, ale Macan dał nam coś jeszcze ciekawszego. To był naprawdę rozsądnie wyceniony (jak na Porsche) samochód, który w praktyczniejszym opakowaniu dawał świetne właściwości jezdne.
Spalinową wersję regularnie porównywano do Audi Q5, z którym dzieliła ogólną koncepcję platformy. Osoby, które twierdziły, że jest to jego droższa wersja ewidentnie nie jeździły obydwoma autami, gdyż dzieli je absolutnie wszystko. Macan potrafił dać radość z jazdy, a w wersji z silnikiem V6 miał naprawdę dużo charakteru.
Teraz gangu silnika już nie uświadczymy. Nowe Porsche Macan jest w pełni elektryczne. Teoretycznie można je uznawać za następcę spalinowego modelu, który nosił taką samą nazwę. Ja jednak pokuszę się o stwierdzenie, że to zupełnie inna bajka - i właśnie ta znajomo brzmiąca nazwa może być dużym problemem dla marki.
Elektryczne Porsche Macan musi wejść w buty udanego poprzednika. A ten samochód nie tyle nie chce tego robić, co wręcz nie powinien
Nazwa automatycznie szufladkuje ten model. Macan to Macan - bazowy SUV, samochód bardziej przystępny, dający radość z jazdy w sensownych pieniądzach. To, że Porsche włożyło pod maskę swojego najmniejszego "rodzinnego" auta jednostkę 2.0 było strzałem w dziesiątkę. Niczego jej nie brakowało, a właściwości jezdne naprawdę stawiały ten samochód ponad konkurencją.
Elektryk ze swojej natury jest dużo cięższy. Macan urósł, przytył, ale zyskał nową, bardzo zaawansowaną architekturę napędu i dość kontrowersyjny wygląd. Z jednej strony stara się nawiązać do bryły poprzednika, z drugiej stawia na masywność, która może dzielić.
Przyznam Wam szczerze, że po obejrzeniu pierwszych zdjęć byłem zupełnie nieprzekonany. Dopiero poznanie go z bliska sprawiło, że doceniłem design, choć kluczowa jest dobra kompletacja. Jasne odcienie bardzo pasują Macanowi i dodają mu uroku.
Wnętrze to nowa bajka. Ma w sobie klimat najnowszego Cayenne i Panamery, a do tego wreszcie oferuje dużo przestrzeni. Trudno jest go nie docenić, gdyż tylna kanapa zapewnia odpowiedni komfort i umożliwia wygodne podróżowanie. Bagażnik też jest dużo większy, co można zaliczyć do listy zalet.
Kluczowe jest jednak to, co Porsche Macan potrafi. A stać je na wiele
Elektryfikacja ma swoje wady, o których wspomniałem, ale jest też kilka mocniejszych stron. Środek ciężkości mamy tutaj zdecydowanie niżej, co przekłada się na stabilność i prowadzenie. Napęd AWD, tworzony przez dwa silniki, po jednym na każdej z osi, żongluje mocą i momentem w taki sposób, że trakcja osiąga tutaj nowy poziom.
Dlatego właśnie Porsche uznało, że świetnym miejscem na sprawdzenie Macana będzie tor Silesia Ring. Mowa tutaj zarówno o pełnej nitce, jak i o płycie poślizgowej. To pokazuje, że niemiecka marka jest pewna swego i zakłada, że Macan nie rozczaruje mocą, osiągami i prowadzeniem.
Pierwsze wrażenia zza kierownicy są zaskakujące
Siedzi się tutaj wygodnie, stosunkowo nisko, jak na SUV-a. Układ kierowniczy ma krótkie i naturalne przełożenie, a praca pedału gazu i progresja przekazywania mocy na koła imponuje. Spokojne kółko wokół toru przypomina jazdę po nieco bardziej krętej drodze dobrym samochodem - można się nawet uśmiechnąć pod nosem.
Instruktorzy stopniowo dociskali jednak gaz, zachęcając nas do sprawdzenia możliwości tego auta. I tu robi się ciekawie, gdyż faktycznie czuć tutaj know-how, które pozyskano przy budowie Taycana. To auto jeździ świetnie, nawet w bazowej wersji, która mocą odstaje od wariantu Turbo. Na długiej prostej toru Silesia Ring zaczynam czuć się jak zawalidroga, gdyż mocniejsze auto jadące za mną bez problemu dobierało się do mojego zderzaka.
Gdy na wyjściu z zakrętu zbyt wcześnie dociśniecie gaz, auto nawet przy włączonym ESP lekko zatańczy tyłem. Nie robi tego jednak przypadkowo - delikatne podcięcie hamulcem jednego z kół pozwala na zniwelowanie podsterowności i zapewnienie wyższej prędkości przy zachowaniu właściwego toru jazdy. Brzmi ciekawie? Bez wątpienia.
Najbardziej zdziwiłem się jednak na płycie poślizgowej
Prosta zabawa: sprawdzić jak ten samochód radzi sobie przy wyłączonym ESP. W trybie Normal dzieją się cuda, gdyż nawet mocno przesadzony kąt poślizgu jest tutaj do odratowania. Elektronika przekazuje wówczas więcej mocy na przednią oś, co skutecznie "odkręca" auto. Wrażenia są naprawdę imponujące.
W trybie Sport większość mocy trafia na tył. Wtedy trzeba się bardziej napracować, aby utrzymać auto w efektownym slajdzie, niemniej nie jest to skomplikowane. Takich zabaw w spalinowym modelu nie dało się uskutecznić (no, może na śniegu).
Na deser: próba czasowa ze slalomem, ostrymi zakrętami, szykanami i hamowaniem w wyznaczonej przestrzeni
Teoretycznie wysyłanie SUV-a na taką próbę jest jak wpychanie słonia do składu porcelany. Niemniej pamiętajmy, że mówimy o Porsche. Gdy te wszystkie elementy łączą się w całość, czyli nisko położony środek ciężkości, dobry układ kierowniczy i sprytny napęd, to taki tor staje się prosty. Prawie.
Slalom to czysta przyjemność. Z jednej strony w głowie jest ta świadomość wysokiej masy samochodu, ale z drugiej nie daje o sobie znać podczas szybkiej zmiany kierunku jazdy. Szykany pokonywane z gazem w podłodze też nie stanowią wielkiego wyzwania.
Dopiero ostre hamowanie przypomina, że nie jest to ważący mniej niż dwie tony samochód o sportowym charakterze. Choć układ hamulcowy jest bardzo wydajny, to warto pamiętać o tym, że wozi się tutaj dodatkowe kilogramy.
To świetne auto z półki Macana, ale dałbym mu inną nazwę
Domyślam się, że Macan jest już rozpoznawalny na rynku i Porsche chciało kontynuować jego karierę. Niemniej dla wielu osób jedną z najlepszych cech tego SUV-a były silniki spalinowe. Nowy "Macan", ten elektryczny, z inną nazwą musiałby zbudować swoją pozycję od zera, ale uniknąłby ciągłych porównań do spalinowego modelu.
Ja osobiście uważam, że rezygnacja z wersji benzynowej jest nieco przedwczesna. Te auta na dobrą sprawę powinny koegzystować przez 2-4 lata, do momentu, w którym sytuacja na rynku nie ustabilizuje się, a jeden konkretny trend zyska przewagę.
Co więcej, nie spodziewam się, aby nowa generacja mogła powtórzyć sukces poprzednika, zwłaszcza pod kątem liczby sprzedawanych aut. A to może być problematyczna kwestia pod kątem wyników finansowych marki. Niemniej tutaj póki co wróżymy z kryształowej kuli. Ten rok nie należy do najmocniejszych dla Porsche, ale co przyniesie przyszłość? O tym przekonamy się już niebawem.