Omoda 5, podejście drugie. Poprawioną wersją przejechałem 500 kilometrów i mam 5 spostrzeżeń
W moje ręce ponownie trafiła Omoda 5 w wersji Premium. Tym razem jest to wariant po liftingu, z nowym wnętrzem i ze słabszym silnikiem. Jak wypada samochód, który kosztuje 129 500 złotych w topowej specyfikacji? Zobaczcie sami.
- Omoda 5 tuż przed "oficjalnym debiutem" w sprzedaży przeszła lifting
- Zmieniło się w niej wnętrze, silnik stracił część koni mechanicznych
- Poprawiony wariant nadal kosztuje 129 500 złotych w topowej wersji Premium
Gdy w lipcu jeździłem tym samochodem po raz pierwszy, miałem dość mieszane uczucia. Z jednej strony ciężko było się do czegokolwiek przyczepić, ale z drugiej brakowało tutaj szlifu w wielu miejscach. Jak się jednak okazało w moje ręce trafił wtedy samochód, którego... nie dało się kupić. Nim Omoda 5 trafiła na dobre do sprzedaży, przeszła lifting - i to dość kluczowy.
Na pierwszy rzut oka zmian nie widać. Te kryją się przede wszystkim w środku, gdzie zadebiutował nowy kokpit, a także pod maską. 197-konny silnik musiał zgubić część koni mechanicznych i został z mocą na poziomie 147 KM. Jak wypada więc samochód, który ponoć zyskuje coraz większą popularność na rynku?
Aby to sprawdzić postanowiłem zabrać go w trasę. Test był krótki, ale ponad 500 kilometrów w różnych warunkach pozwoliło mi sprawdzić jego mocne i słabe strony. Oto pięć kluczowych spostrzeżeń.
Zacznę od kluczowej kwestii. Omoda 5 ma wreszcie znacznie lepsze wnętrze, do którego naprawdę ciężko jest się przyczepić
Kokpit był bez wątpienia najsłabszym elementem poprzednika. Plastiki w niektórych miejscach nie robiły dobrego wrażenia, a błyszczące plastiki zbierały kurz i odciski palców. Multimedia i cyfrowe zegary także wyglądały przeciętnie.
Tutaj Omoda bardzo się poprawiła. Poprawiona wersja ma podobną bryłę kokpitu, ale zaszło w nim wiele zmian. Pożegnano dotykowy panel klimatyzacji na listwie ozdobnej i zastąpiono go miękkim elementem ozdobnym. Zmienił się również design konsoli centralnej, a także jej wykończenie. Poza tym Chery postawiło na nowe cyfrowe wskaźniki i poprawione multimedia.
Pod kątem "aparycji" jest to zmiana na plus. Jakość wykończenia i dobór tworzyw nie rozczarowują. Generalnie wsiadając za kierownicę na pewno nie poczujecie "chińskiego klimatu", który nieco dawał o sobie znać w starszym wariancie.
Tym, co przypadło mi do gustu, jest ogólny minimalizm i porządek. Na tunelu środkowym pozostawiono jedynie kilka przełączników. Obsługa klimatyzacji i wielu ustawień z poziomu multimediów nie jest najwygodniejsza (o tym za chwilę), ale przynajmniej pozwoliła na optyczne "uprzątnięcie" kokpitu.
A skoro o multimediach mowa, to są lepsze - ale dalekie od bardzo dobrych
Nowe oprogramowanie ma dużo przyjemniejszą szatę graficzną i jest prostsze w obsłudze. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele funkcji wymaga przejście przez kilka zakładek. Do tego wygodny dostęp do klimatyzacji przy włączonym Apple CarPlay wymusza wyjście z tej nakładki (lub znalezienie wysuwanego panelu po przeciągnięciu palcem do góry, którego nie udało mi się "odnaleźć"). Tu jest jeszcze pole do poprawy.
Ładniejsze są też nowe cyfrowe wskaźniki. Prosta grafika, ładne kolory i klasyczna konfiguracja ustawień to duży plus - nikt tutaj nie próbował na nowo wymyślić koła.
147-konny silnik wystarcza, ale nie jest demonem szybkości. Omoda 5 straciła 50 KM
Tylko czy tego oczekuje się od zwyczajnego crossovera? Nie sądzę. Omoda 5 sprawnie rozpędza się do setki (w około 9 sekund) i bez problemu radzi sobie z jazdą z prędkościami autostradowymi. Jest przy tym dość oszczędna. Przy 140 km/h zużycie paliwa to około 8,1 litra, co jak na chiński silnik jest niezłym wynikiem. W mieście z kolei średnie zużycie wynosiło około 8,5-9 litrów.
Mam wrażenie, że Omoda poprawiła także oprogramowanie dwusprzęgłowego automatu. Działa dość sprawnie (choć nie jest przesadnie szybki), a do tego bardzo gładko zmienia biegi.
Układ jezdny jest dobry, ale tutaj przewagę ma MG HS
Omoda 5 ma specyficzną charakterystykę. Z jednej strony jest dość sztywna pod kątem amortyzacji, ale z drugiej ma też tendencję do przechylania się w zakrętach. Układ kierowniczy ma sporą siłę wspomagania, nawet w trybie Sport, a do tego daje dość "sztuczne" wrażenia z jazdy. To wymaga przyzwyczajenia i wyczucia.
Oczywiście Chińczycy dodali jakieś dziwactwo ze swojej strony
W Omodzie jest to SUPER MODE (piękna nazwa), czyli coś na kształt trybu sportowego z ustawieniem włączającym sztuczny dźwięk wydechu. Problem w tym, że dostajemy tutaj cyfrowy gang na poziomie Opla Kadetta z przedziurawionym wydechem. To wszystko okrasza także urocza grafika na multimediach, która wygląda niczym Omoda pędząca przez krainę LSD.
Co jeszcze można zaliczyć do zalet Omody?
Na pewno jest to stosunkowo przestronne wnętrze, udany design (zauważyłem, że docenia go wiele osób, choć ja do tego grona się nie zaliczam) i bardzo dobre wyciszenie wnętrza. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia mnie zaskoczyła. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest tutaj ciszej, niż na przykład w Kii Sportage i w Toyocie RAV4.
Omoda 5 Premium za 129 500 złotych. Czy jest to samochód warty uwagi?
Jeśli nie macie wyśrubowanych wymagań, to jak najbardziej. Omoda 5 w wersji Premium nie rozczarowuje i jest po prostu przyjemnym samochodem do codziennej jazdy. Nie oczekujcie od niej jednak wodotrysków i fenomenalnych doświadczeń.
Nie jest to auto idealne. Światła mogłyby być lepsze, multimedia bardziej "europejskie", a układ jezdny solidniej dopracowany. Niemniej to sensowna propozycja, o ile jesteście świadomi ryzyka w postaci niepewnej wartości rezydualnej i wielu znaków zapytania pojawiających się przy serwisie i awaryjności.