Sprawdziłem, czy Omoda 9 zmiecie z planszy konkurencję. Można spać spokojnie
Z ceną wynoszącą 219 900 złotych Omoda 9 chce dosłownie zdmuchnąć konkurencję. Ale czy stać ją na to? Odpowiedź może Was zaskoczyć.
- Omoda 9 kosztuje 219 900 złotych
- Według oficjalnych danych oferuje 537 KM i 650 Nm
- Jest hybrydą plug-in z deklarowanym zasięgiem 1100 kilometrów
- W standardzie jest kompletne wyposażenie
Gdybym pracował w jakiejkolwiek konkurencyjnej firmie, widząc cenę 219 900 złotych przy kompletnie wyposażonym i bardzo mocnym aucie z napędem na cztery koła, powiedziałbym głośno "mamy problem". Owszem, Omoda 9 na pierwszy rzut oka zdaje się być samochodem, który ma wszystko, aby przyćmić konkurencję. Tę markę przyjęto bardzo ciepło, więc o brak chętnych nikt się tutaj raczej nie martwi.
Ja zadałem tutaj jedno kluczowe pytanie - czy faktycznie warto zaryzykować i wydać 219 900 złotych na ten samochód? Spędziłem z nim kilka godzin podczas pierwszych jazd i znam odpowiedź. Niektórych może ona mocno rozczarować.
Omoda 9 ma 537 KM i kosztuje 219 900 złotych. Co kryje się za tą kwotą?
Spoglądając na specyfikację trudno nie kryć zdumienia. 537 KM, napęd na cztery koła, dwa silniki elektryczne i bateria o pojemności 34 kWh. Do tego szybkie ładowanie z mocą do 70 kW i łączny zasięg na poziomie 1100 kilometrów.
W standardzie mamy: skórzaną tapicerkę, audio Sony, komplet systemów bezpieczeństwa, elektrycznie sterowane fotele z pamięcią, multimedia, światła LED i szereg mniej lub bardziej przydatnych gadżetów.
Jeśli więc cena jest jedynym aspektem, który bierze się pod uwagę przy zakupie auta, to tutaj w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Trzeba jednak zanurzyć się głębiej, aby dokładniej poznać to auto. I wtedy pojawiają się pierwsze wady, które warto znać, myśląc o flagowej Omodzie.
Moim zdaniem największym minusem jest pozycja za kierownicą. Nie mogłem się tutaj odnaleźć
Mając 185 cm wzrostu co chwilę walczyłem z elektrycznym sterowaniem fotela i kierownicy, aby ulokować się za sterami. Najpierw brakowało mi miejsca na nogi, później miałem wrażenie, że moje ręce są zbyt wyprostowane. Do tego sam fotel jest bardzo wysoko zamocowany, przez co w czasie jazdy podziwiałem głównie... podsufitkę. Nie było to najsympatyczniejsze doświadczenie. Plusem jest za to regulacja długości podparcia ud w fotelu - to rzadkość w chińskich autach.
Nim przejdę do wrażeń zza kierownicy muszę Was oprowadzić po tym aucie. Zaczynając od deski rozdzielczej i przestrzeni otaczającej kierowcę: tutaj nie ma rozczarowania. Jakość tworzyw zdaje się być dobra, ale dopiero za jakiś czas zobaczymy jak znoszą próbę czasu. W Omodzie 5 pojawiają się już problemy z łuszczeniem lakieru na srebrnych przyciskach.
Sam projekt jest bardzo prosty i ciekawy. Wysoka konsola centralna mocno nas otula, a zgrabnie wkomponowane pokrętła (od klimatyzacji i trybów jazdy) ułatwiają obsługę. Dwa duże ekrany w przyjazny sposób przekazują informacje, choć menu systemów bezpieczeństwa w multimediach jest nieco zagmatwane.
Podoba mi się także mnogość schowków, co ułatwia utrzymanie porządku. Szkoda tylko, że złącze USB ukryto pod deską, a nie w zamykanej skrytce, gdzie byłoby to wygodniejsze.
Omoda 9 - tylna kanapa jest wygodna, ale brakuje w niej rękawa na narty
Co ciekawe z tyłu siedzi się znacznie niżej, niż z przodu. Pozycja jest bardzo komfortowa, a ilość miejsca cieszy. Wygodnie siadam sam za sobą i mam duży zapas przestrzeni na nogi.
Do tego pasażerowie mają osobne sterowanie klimatyzacją i podgrzewanie zewnętrznych siedzisk. Przełączniki, które tutaj zastosowano, bardzo przypominają te z Mercedesów sprzed kilku lat. Zresztą w Omodzie 9 wiele elementów ewidentnie wzorowano na samochodach ze Stuttgartu.
Oczywiście ideałów nie ma. Choć jest to duży SUV, to kanapa składa się w proporcjach 60:40 i nie ma rękawa na narty. A w takim samochodzie, który z napędem AWD zachęca do długich podróży, może to być duży minus.
Zresztą bagażnik Omody 9 budzi we mnie pewne wątpliwości. Oficjalnie oferuje 660 litrów pojemności, ale nie do końca wiem, gdzie te litry się podziały. Kufer jest dość płaski, a liczba centymetrów dzieląca podłogę i roletę nie jest duża. Do tego za sprawą kształtu tylnej części nadwozia zapakowanie auta po dach będzie trudne.
Jak jeździ Omoda 9? Liczby na pewno robią wrażenie, ale...
Od razu zaznaczam - podczas pierwszych jazd mogłem jedynie "liznąć" możliwości tego auta. Na sprawdzenie zużycia paliwa i faktycznego zasięgu przyjdzie czas podczas pełnego testu, który zaplanowaliśmy na sierpień.
Zacznijmy od pierwszych wrażeń "na gorąco". Przede wszystkim Omoda 9 prowadzi się bardzo lekko. Nie powiem, że jest to auto angażujące kierowcę (bo nie jest), ale wciąż daje nam odpowiednie "czucie" pracy przednich kół.
Zawieszenie jest stosunkowo miękkie i komfortowe, co mnie zaskoczyło. Wiele dużych SUV-ów z hybrydą plug-in ma dość sztywne zawieszenie, aby kompensować obecność baterii. Omoda 9 waży 2195 kilogramów, czyli zdecydowanie nie jest zawodnikiem wagi lekkiej.
Mimo to z nierównościami radzi sobie bardzo dobrze. Pokonuje je dość gładko i tylko delikatne wibracje docierają do wnętrza. Komfort wiedzie tutaj prym i odczujecie to w zakrętach. Tu, moim zdaniem, pojawia się też spory "konflikt interesów".
To auto nie zachęca zupełnie do jakiejkolwiek szybszej jazdy. W zakrętach czuć tendencję do podsterowności, którą próbuje wygasić elektronika i napęd AWD (elektryczny silnik przy tylnych kołach). To auto też lekko się buja i sugeruje, aby zdjąć nogę z gazu.
Nie wiem więc po co tutaj wciśnięto (teoretycznie) aż 537 KM i 650 Nm. Co prawda ta moc może być niższa, gdyż zsumowano tutaj w prosty sposób moc silników elektrycznych i jednostki spalinowej. Pomiary z hamowni sugerują około 450-470 KM.
A sercem tego auta jest, niczym w Jaecoo 7 SHS, silnik 1.5 Turbo o mocy 143 KM. Za przeniesienie mocy na koła odpowiada skrzynia 3DHT o trzech przełożeniach.
Moim zdaniem już 350 KM w zupełności wystarczyłoby w tym aucie. Przy obecnej mocy pojawia się wyraźny torque steering przy dynamicznym przyspieszaniu, a w zakrętach lepiej wyraźnie zwolnić.
Omoda zadbała za to o wygłuszenie kabiny. Do 140 km/h jest naprawdę dobrze
Tego zupełnie się nie spodziewałem. Z reguły chińskie auta wypadają bardzo kiepsko w kwestii wyciszenia wnętrza. Tutaj ewidentnie podniesiono poprzeczkę, choć wciąż konkurencja z Europy może pochwalić się nieco lepszymi wynikami.
No właśnie, konkurencja, czyli... kto? To jest spory problem tego samochodu, gdyż Omoda 9 w pewnym sensie wymyka się standardowym ramom segmentów. Jej długość to 4775 mm, a rozstaw osi to 2800 mm. Teoretycznie więc jesteśmy tutaj mniej więcej pomiędzy Kią Sportage a Kią Sorento.
Chińska marka zerka też dyskretnie na auta z segmentu premium, takie jak Volvo XC60, Audi Q5 czy Mercedes GLC. Myślę, że gabarytami próbowano dorównać właśnie tym samochodom, a cena i dobre wyposażenie mają przyciągnąć osoby, które nie rozważyłyby aut z tej półki.
Wygląd to największy atut tego auta
Najlepsze zostawiłem na koniec. Moim zdaniem jedną z największych zalet tego samochodu jest stylistyka. Przyjemna dla oka, nieprzekombinowana, zgrabna i przyjazna. W zasadzie można byłoby zdjąć logo marki i wstawić tutaj dowolną inną markę, z Azji lub nawet Europy. Myślę, że pod tym projektem spokojnie podpisałoby się... wielu producentów.
Tylko czy to wystarczy? Omoda 9 nie jest idealna
Zawodzi tutaj pozycja za kierownicą, właściwości jezdne zniechęcają do korzystania z mocy, a multimedia oraz wybrane elementy obsługi są typowo "chińskie". Z drugiej strony dostajemy naprawdę wydajny napęd z dużym zasięgiem (choć niestety jeszcze nie odkryłem jego pełnego potencjału), przestronnym wnętrzem i napędem na cztery koła.
Uważam, że ten samochód na pewno wzbudzi spore zainteresowanie na rynku i przyciągnie garść osób do salonów Omody. Widzę tutaj potencjalnie osoby, które rozważały nowe Mitsubishi Outlander, lub inne auto z Azji. Dobra cena, nowoczesny napęd i solidna gwarancja mogą zachęcać do podjęcia odważnej decyzji.
Czy będzie słuszna i czy faktycznie te 219 900 złotych przełoży się na dobre auto - to pokaże czas. O tym będziemy mogli porozmawiać najwcześniej za rok.