Omoda E5 jest poprawna, ale przegrywa z konkurencją. Tu Chińczycy nie mają przewagi
Omoda E5, czyli elektryczna wersja cieszącego się sporą popularnością chińskiego elektryka, na przekonywać do siebie możliwościami. Ja jednak po kilku dniach spędzonych za kierownicą tego auta tej elektryzującej chemii nie poczułem.
- Omoda E5 to elektryczna wersja Omody 5
- Bateria ma 61 kWh pojemności, zasięg to 402 km
- Konkurencją tego auta jest między innymi Hyundai Kona Electric
Chińskie samochody coraz mocniej wgryzają się w nasz rynek, zwiększając swój udział z miesiąca na miesiąc. Choć wielu osobom auta z tego kraju kojarzą się głównie z elektryfikacją, to u nas królują wersje spalinowe i hybrydowe. Wybrane marki, poza Xpengiem, posiadającym wyłącznie auta elektryczne, stawiają także na modele na prąd. W tym gronie jest Omoda E5, czyli zelektryfikowana wersja popularnego crossovera.
Różnice nie ograniczają się do wyglądu. Wiele zmian wprowadzono także we wnętrzu oraz przede wszystkim w platformie auta, aby zmieścić tutaj akumulator. Czy jest to więc auto warte uwagi? Otóż... niekoniecznie. Już wyjaśnia dlaczego.
Omoda E5 ma baterię o pojemności 61 kWh i kosztuje 169 900 złotych
Przede wszystkim trzeba zacząć od spojrzenia w dane techniczne, gdyż tutaj pojawia się wiele zaskakujących informacji. Przede wszystkim - maksymalna moc ładowania to 80 kW, a w zakresie 30-80% E5 ładuje się 28 minut. Nie jest to wybitny czas, ale chińska marka stara się raczej promować to auto jako samochód "do miasta i na krótkie trasy". I faktycznie, przy takim użytkowaniu Omoda wypada nienajgorzej.
Przede wszystkim osiągnięcie 350 kilometrów realnego zasięgu jest możliwe, choć wymaga delikatnego traktowania pedału gazu. Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć Wam jakie jest tutaj zużycie energii. Komputer pokładowy podaje dane wyłącznie z ostatnich 50 kilometrów, uśrednione rzecz jasna. W mieście wartości podawane na ekranie zegarów wahały się w granicach 13-15 kWh, co teoretycznie przekłada się na 400 km zasięgu. W praktyce jednak procentowy stan naładowania spadał nieco szybciej.
Z technicznego punktu widzenia specyfikacja tego auta jest bardzo zbliżona do Hyundaia Kony Electric, zwłaszcza pod kątem mocy ładowania, baterii i wymiarów. Postanowiłem więc odnieść się bezpośrednio do tego koreańskiego samochodu, przyjmując go jako auto referencyjne.
Największą wadą w Omodzie E5 jest praca zawieszenia i pozycja za kierownicą
Wsiadając za kierownicę od razu zauważycie, że siedzi się tutaj znacznie wyżej, niż w spalinowej Omodzie 5. Do tego fotela nie da się zbyt mocno obniżyć. Oczywiście jest to efekt obecności baterii, która wchodzi częściowo do wnętrza i je "podnosi". Ja mając 185 cm wzrostu nie mogłem się tutaj odnaleźć i cały czas szukałem idealnej pozycji za kierownicą, regularnie przestawiając fotel. Na szczęście regulacja jest w pełni elektryczna.
Sam kokpit Omody E5 nieznacznie różni się od wersji spalinowej. Nie mamy wybieraka kierunku jazdy na konsoli środkowej - jest za kierownicą. Nie ma też przycisku startera, gdyż auto włącza się po zajęciu miejsca za kierownicą i wyłącza po zamknięciu samochodu.
Pierwsze kilometry przypadły na jazdę typowo miejską. Pomijając fakt, że podziwiałem zbyt dużo podsufitki, to E5 jest poprawnym, ale nie idealnym autem. Przede wszystkim dziwnie zestrojono zawieszenie - auto ma tendencję do "podskakiwania" na nierównościach. Układ kierowniczy pracuje z kolei odrobinę zbyt lekko i ciężko jest wyczuć zachowanie auta. Nikt tutaj jednak raczej nie będzie bawić się w sportową jazdę.
Moc generowana przez jednostkę elektryczną to 204 KM. Dynamika jest dobra i zadowoli wiele osób - moim zdaniem niczego tutaj nie brakuje. Wyciszenie do 130 km/h można uznać za dobre, powyżej tej prędkości słychać wyraźnie szumy docierające z nadkoli. Hałas generowany przez powietrze opływające nadwozie także mocno się nasila.
Omoda E5 ma jeden problem - jest mało konkurencyjna
Choć mierzy blisko 4,5 metra długości, to w drugim rzędzie nie ma zbyt dużo miejsca. Bagażnik oferuje 385 litrów pojemności, co na duże zakupy i krótki wyjazd wystarczy, niemniej jest wynikiem ustępującym niektórym konkurentom.
Największy zarzut mam jednak do ceny i jej stosunku do tego, co tutaj dostajemy. Za 169 900 złotych wyjeżdżamy z salonu autem z kompletnym wyposażeniem, ale także z niską mocą ładowania i z przeciętnym układem jezdnym.
A co z konkurencją? Tutaj pojawia się problem podziału segmentów. Auta elektryczne, często za sprawą dużego rozstawu osi, "pływają" po typowym ramowym podziale samochodów. Za tysiąc złotych mniej dostaniemy ciekawsze moim zdaniem MGS5 EV, które nie tylko lepiej wygląda, ale też szybciej się ładuje.
Teoretycznie alternatywą jest także mniejsze, ale bardzo udane BYD Atto 2, które w topowej wersji kosztuje 145 000 złotych. Alternatywą może też być nieco mniejsze, ale wcale nie mniej ciekawe Renault 4 E-TECH Electric. Nie sposób także nie wspomnieć o Skodzie Elroq, która za 173 000 złotych może nie oferuje tak bogatego wyposażenia, ale wyjedzie z salony w wersji 60, z wydajnym napędem APP550.
Moim zdaniem Omoda 5 dużo lepiej prezentuje się w spalinowym wydaniu, niż jako elektryk. Czuć, że jest to przebudowane auto spalinowe i trudno je nazwać czymś faktycznie przełomowym i wybitnie ciekawym. Niemniej widać też, że ta marka skupia się na samochodach spalinowych i hybrydowych, a elektryfikację zostawia z boku. Na nią przyjdzie czas - zapewne z inną gamą modelową.
Swoją drogą, największym plusem warianty spalinowego jest... wygląd. Moim daniem taki design znacznie bardziej pasowałby też wersji spalinowej. Może to dobry moment na rezygnację z tego wielkiego grilla?


