Opel Agila 1.2 Enjoy
Druga generacja Opla Agili stara się być lepsza pod każdym względem od swojej poprzedniczki. Jest przestronniejsza, zwinniejsza, lepiej wykonana no i oczywiście ładniejsza. Pytanie, czy wystarczy to, żeby być także lepszą od swoich konkurentów? Zalety i wady pokaże nasz test wersji 1.2 Enjoy.
Pierwsza generacja Opla Agili powstała dzięki współpracy niemieckiego koncernu z Suzuki - samochód był bliźniaczą konstrukcją modelu Wagon R+. Obydwa auta zadebiutowały w Europie w 2000 roku (Suzuki był znany wcześniej w Japonii - Europejczycy przywitali drugą generację mikrovana). Jeśli pod względem technicznym i stylistycznym były niemalże identyczne, różniło je miejsce produkcji - Wagon R+ powstawał w węgierskim Esztergom, Agila natomiast w polskich Gliwicach (po 2004 roku do śląskiej montowni dołączyło również Suzuki). W sumie do kwietnia 2007 roku sprzedano ponad 433 000 sztuk małego Opla.
Z ziemi polskiej do... węgierskiej
W 2007 roku podczas Salonu Samochodowego we Frankfurcie Opel wraz z Suzuki zaprezentowali następców swoich najmniejszych modeli. Niemcy pozostali przy nazwie Agila, Japończycy natomiast ochrzcili swojego malucha imieniem Splash. Bez wątpienia auta zyskały na urodzie, a producenci zachwalają, że również na przestrzeni oraz jakości wykonania. Co ciekawe, niemiecko-japońskie rodzeństwo powróciło do fabryki na Węgrzech, a więc mariaż ogólnoświatowy. Czy faktycznie autka są tak dobre, jak na to wyglądają, pokaże nasz test Opla Agili w najbogatszej odmianie Enjoy z 86-konnym silnikiem benzynowym.
Starcie dwóch generacji
Od razu mogę powiedzieć, że nowy Opel Agila jest ładny. W błękitnym kolorze nawet słodki i uroczy. Ma ładne wyłupiaste oczka (w postaci dużych, dobrze świecących reflektorów), uśmiechnięty pyszczek (w formie centralnego wlotu w zderzaku) i ciekawie zakończony tył z wysoko umieszczonymi lampami (uwagę zwracają "wypustki" w postaci okrągłego światła kierunkowskazu i wstecznego). Bliźniak, Suzuki Splash, na pierwszy rzut oka wydaje się identyczny, jednak lista zmian jest znacznie dłuższa niż nam się wydaje - maska, reflektory, zderzaki, błotniki przednie, tylna klapa oraz lampy to elementy, które różnią węgierskich braci. Wyjątkowo dużo tych różnic.
A jak nowa Agila prezentuje się na tle poprzedniczki? To, że jest znacznie nowocześniejsza stylistycznie i przestała przypominać budkę na kółkach, to już wiemy. Poza tym auto urosło na długość (3740 mm zamiast 3535 mm) i na szerokość (1680 mm zamiast 1620 mm). Zmalała jedynie wysokość - z 1660 mm do 1590 mm. Autko jest więc bardziej przysadziste i, przynajmniej optycznie, nie ma zamiaru ciągnąć lusterkami bocznymi po zakręcie.
Większe znaczy lepsze
Różnica na wysokości jednak nie odbija się w żaden sposób na przestronności wnętrza. Przednie fotele mają seryjną regulację wysokości (zarówno kierowcy i pasażera) i osoby każdego wzrostu powinny na nich znaleźć odpowiednią i wygodną pozycję. Może ciekawie wyglądające, z niebieską tapicerką i logo "AGILA", nie mają jednak zbyt bogatego podparcia bocznego, ale długie siedzisko i jego odpowiednia twardość nie męczy w dłuższej trasie. Jedynym mankametem może być regulacja kierownicy tylko w pionie.
Z tyłu w Agili też powinno być przestronnie dla dwóch osób, przynajmniej niezbyt wyrośniętych (czyt. do 190 cm). Siedzisko jest wyżej niż w przednim rzędzie, a stopy można śmiało wcisnąć pod fotele przedniego rzędu. Na pochwałę zasługują szeroko otwierane duże drzwi, które pomagają w dostaniu się do wnętrza małego Opla. Jednak ich zawiasy mogłyby pracować nieco mniej opornie.
Bagażnik nowej Agili początkowo wydaje się idealny tylko do wrzucenia damskiej torebki. 225 litrów to niewiele, jednak nie oczekujmy cudów od auta w tym segmencie. Oczywiście pojemność tę możemy zwiększyć poprzez złożenie asymetrycznie dzielonej tylnej kanapy. Przy składaniu jej siedzisko delikatnie się obniża, aby stworzyć z podłogą bagażnika równą powierzchnię - wówczas mamy do dyspozycji już 1050 l. Poza tym Opel sprezentował nam schowek pod podłogą bagażnika - plastikowa wnęka, którą jest łatwo wyciągnąć, mieści kolejne 36 litrów. Jest więc gdzie pomieścić apteczkę czy gaśnicę. Dopiero pod tym wszystkim na dnie ujrzymy dojazdowe koło zapasowe.
Mieć styl
Wnętrze małego Opla już na pierwszy rzut oka robi przyjazne wrażenie. Ciekawa stylistyka deski rozdzielczej z niebieskimi wstawkami (tylko w Enjoy - kolor w zależności od lakieru - tapicerka może być czarna lub pomarańczowa) może się podobać. Drugi rzut oka i "namacalność" użytych materiałów powodują, że już nie jesteśmy tak zachwyceni jak przed chwilą. Plastiki są twarde i miejscami niemiłe w dotyku - podobnie jak niebieskie wstawki w tapicerce drzwi, które swoją fakturą przypominają obrus z ceraty, niczym z tanich restauracji sprzed kilku lat. Na szczęście jakości montażu nie można nic zarzucić - nic nie poskrzypuje i nie trzeszczy.
Uwagę zwracają okrągły prędkościomierz nawiązujący do Fiata 500 i wyłupiasty obrotomierz. Ten drugi jednak nie znalazł się w zestawie wskaźników i "powędrował" osobno pod przednią szybę. Mimo tego jest czytelny, czego nie można powiedzieć o komputerze pokładowym - jego wskazania są momentami nieczytelne. Poza tym nie każdemu może przypaść do gustu pomarańczowo-czerwone podświetlenie.
Deska rozdzielcza jest wyjątkowo ergonomiczna i funkcjonalna. Zapewne dlatego, że to projekt Japończyków. Wszystkie przyciski są na miejscu, a ich obsługa jest łatwa. Seryjne w wersji Enjoy radio CD MP3 gra zupełnie przyzwoicie, poza tym możemy nim sterować przyciskami na kierownicy. Dziwi dopłata za manualną klimatyzację w najbogatszej wersji - 2200 złotych. Bratni Splash ma ją w wyposażeniu seryjnym, podobnie jak konkurencja, i to nie tylko w najdroższych odmianach.
W kwestii schowków można powiedzieć, że jestem prawie zadowolony. Oprócz standardowego przed pasażerem mamy w desce rozdzielczej dwie wnęki, jeden schowek na szczycie konsoli środkowej (tuż obok obrotomierza), poza tym - co bardzo pochwalam - zamiast rączki nad głową kierowcy znalazła się skrytka na okulary przeciwsłoneczne. Konstruktorzy nie zapomnieli także o pojemnych kieszeniach w drzwiach. Niestety, to "prawie" to brak wnęk na kubki z napojami - jest jedna, przed dźwignią ręcznego, w której umieszczono popielniczkę. Na szczęście możemy ją wyjąć. Tylko gdzie pasażer postawi swoją gorącą kawę?
Mam dylemat
Pod maskę naszego testowego auta trafił benzynowy silnik o pojemności 1,2-litra. Na pierwszy rzut oka wydaje się idealną jednostką napędową do ważącego blisko tonę samochodu. Dzięki 16-zaworowej głowicy osiąga moc 86 KM i pozwala małej Agili rozpędzić się do 100 km/h w czasie nieco ponad 12 sekund. Prędkość maksymalna również przyzwoita - 175 km/h.
To jednak tylko pozory, aczkolwiek nie do końca. Niewielki moment obrotowy wynoszący 114 Nm jest osiągany przy 4400 obr./min., co już rozwiewa wątpliwość, dlaczego na niskich obrotach silnik jest ospały. Swój dynamizm pokazuje nam dopiero przy wyższych obrotach, co niewątpliwie przekłada się nie tylko na podwyższone zużycie paliwa, ale również na większy hałas panujący we wnętrzu. A zatem kto chce dynamicznie i sprawnie poruszać się w trasie, musi trzymać Agilę "wysoko".
Na szczęście praca manualnej, 5-stopniowej skrzyni biegów zachęca do takiej jazdy. Umieszczony wysoko lewarek sam wpada w dłoń, a krótkie drogi prowadzenia poszczególnych przełożeń dają dużą przyjemność z używania przekładni. Co prawda czasem wsteczny nie zaskoczy, ale to kwestia mocniejszego dociśnięcia pedału sprzęgła. Jeśli już przy pedałach jesteśmy - przy zimnym silniku było czuć na nich (zwłaszcza na hamulcu i gazie) wyraźne wibracje przenoszone od jednostki, które wraz ze wzrostem jej temperatury mijały. Mam nadzieję, że to przypadłość tylko testowego auta, bo "skrobanie mrówek" pod pedałem hamulca bywało niekiedy denerwujące.
Miejski spryciarz
Mały Opel najlepiej czuje się w mieście. Charakterystyka silnika spokojnie wystarcza do zwinnego poruszania się od świateł do świateł, a niewielkie wymiary i lekko pracujący, aczkolwiek pozbawiony czucia, układ kierowniczy pozwalają na szybkie manewrowanie na parkingu. Widoczność jest dobra, choć może przeszkadzać zbyt szeroki tylny słupek oraz fakt, że auto nie kończy się tuż za tylną szybą - zderzak wystaje dobrze ponad kilka centymetrów za nią.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie... Zawieszenie. Trudno wymagać od inżynierów Suzuki/Opla, aby konstruowali zawieszenia idealne dla wszystkich. Owszem, zdarzy się komuś trafić na kompromis, ale rzadko. Tu niestety w Agili tego kompromisu nie ma - charakterystyka zawieszenia małego Opla jest wyjątkowo sztywna i czuć każdą wyrwę w jezdni. Może przekłada się to na pewniejsze zachowanie podczas pokonywania zakrętów (aczkolwiek Agila i tak ma tendecję do wychylania się w nich), jednak w mieście bywa to czasem nie do zniesienia, zwłaszcza kiedy trafimy na wyjątkowo dziurawą ulicę. Auto wówczas się trzęsie i podskakuje, a przy tym momentami jest głośne przy dobijaniu. Od takiego auta, a więc stworzonego głównie do miasta, oczekuję spokojniejszej charakterystyki zawieszenia i większego komfortu.
Chciałbym więcej
Opel Agila jest oferowany w dwóch wersjach wyposażenia - Essentia i Enjoy. Bogatsza, testowana odmiana w wyposażeniu seryjnym posiada ABS, 2 poduszki powietrzne, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, elektrycznie otwierane szyby z przodu, halogeny i radio CD MP3 ze sterowaniem z kierownicy. Za tak wyposażone auto z silnikiem 1.2 86 KM należy zapłacić 41 950 złotych.
Od razu nasuwa się pytanie - a jak "stoi" Suzuki Splash? Zdecydowanie lepiej. Wersja 1.2 Comfort kosztuje 40 900 złotych i w wyposażeniu seryjnym ma m.in. manualną klimatyzację i 6 poduszek powietrznych. W Oplu dopłacamy zarówno do klimatyzacji (2200 zł) jak i do poduszek - dostaniemy jednak tylko cztery w Pakiecie Bezpieczeństwa (oprócz nich układ stabilizacji toru jazdy ESP i kontrola trakcji TC - 2200 zł), co winduje cenę Opla Agili 1.2 Enjoy do 46 350 złotych. Na tym polu zdecydowanie wygrywa Splash, zresztą nie tylko on - konkurencja kosztuje podobnie (Fiat Panda 1.2 Dynamic - 36 440 zł, Hyundai i10 1.2 Style - 42 990 zł, Toyota Aygo 1.0 Luna A/C - 39 050 zł). Nie muszę wspominać, że za zbliżoną kwotę kupimy także większego Opla - 5-drzwiową Corsę 1.2 Enjoy za 44 200 zł.
Skreślony, czy jednak nie?
Bez wątpienia do zalet małego Opla możemy zaliczyć ciekawy design, przestronne i funkcjonalne wnętrze oraz zwrotność w mieście. Także spalanie 1,2-litrowego silnika nie należy do wygórowanych - w trasie Agila zadowalała się nawet 5,7 l/100 km, w mieście natomiast 7,5 l/100 km. A wady? Niekoniecznie trafiony z dynamiką silnik, twarde zawieszenie, nie do końca dobrane materiały wykończeniowe, braki w wyposażeniu z zakresu bezpieczeństwa i wysoka cena.
Czy Agila jest więc skreślona? Jak ma egzystować Opel, skoro bliźniacze Suzuki jest znacznie tańsze? Otóż Niemcy mają przysłowiowego asa w rękawie - Agila oprócz silnika 1.2 86 KM dysponuje także słabszym 1.0 65 KM oraz dieslem 1.3 CDTI 75 KM, a poza tym uboższą o elektrykę i radio wersją wyposażenia Essentia. I tak podstawową Agilę 1.0 Essentia kupimy już za 35 490 zł, co jest już przyzwoitą ofertą.