Opel Cascada 1.6 SIDI AT Cosmo

Dążenie do doskonałości oraz stawianie przed sobą coraz bardziej ambitnych celów to bardzo szanowane cechy. Z tego samego założenia wychodzą producenci aut, którzy starają się, aby ich produkty były coraz bardziej trendy i premium. Jednym z przykładów takiego podejścia do tematu jest Opel Cascada.

Pamiętacie Volkswagena Passata CC? Ten samochód to już przeszłość. Popularny "Passek" z nieco ładniejszym tyłkiem doczekał się co prawda swojego następcy, ale ów następca nie chce być już kojarzony z "ludowym" Das Auto. W związku z tym, po wyrazie Passat w nazwie zostało już tylko wspomnienie. VW CC chce być premium!

Podobną aspirację do segmentu premium zaczął zgłaszać Citroen. Co prawda w jego przypadku zmiany stylistyczne modeli z serii DS są zdecydowanie większe niż zgrabna pupa czy lekki puder na karoserii, ale i tak w przypadku zarówno DS3 jak i DS4 nie sposób nie dostrzec zdecydowanie bardziej plebejskiego rodowodu.

Ambitnym planom swoich konkurentów ze spokojem przyglądał się Opel. Przyglądał, analizował i stworzył Opla Cascadę, czyli Astrę Cabrio w przebraniu, która nie tylko nie chce być już Astrą, ale także jak wymienieni wcześniej poprzednicy chce należeć do segmentu premium.

Narysowany
Patrząc na Cascadę po raz pierwszy nie sposób nie odnieść wrażenia, że Niemcom udało się narysować całkiem zgrabny pojazd. Ba, patrząc na to auto po raz drugi, trzeci i ósmy coraz bardziej można utwierdzać się w przekonaniu, że ten Opel wygląda naprawdę dobrze. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to najładniej narysowany model z całej gamy producenta aut, którego motto brzmi Wir leben Autos. W przypadku Cascady naprawdę widać tę miłość.

Zarówno wzór tylnych lamp z wcinającą się w nie srebrną listwą ozdobną, przednie groźne spojrzenie oraz przetłoczenia na boku karoserii idealnie ze sobą współgrają i nie sprawiają wrażenia przekoloryzowanych i wciśniętych na siłę. Na całe szczęście Opel po eksperymencie z hardtopem w Astrze H Cabrio powrócił do korzeni, czyli do miękkiego, szmacianego dachu. Prawdziwy kabriolet musi mieć "szmatę", a nie metal nad głową, a Cascada - zarówno z założoną "szmatą" jak i ze schowaną do bagażnika - wygląda bardzo atrakcyjnie.

A propos samego bagażnika... Jego pojemność na papierze wygląda dość obiecująco (350 litrów). W praktyce, w momencie gdy mamy nad głową dach, kufer tego Opla faktycznie pomieści sporo szpargałów. Jeśli jednak zapragniemy zdjąć dach znad głowy, bagażnik pozwoli na zabranie ze sobą w podróż w nieznane laptopa, pary bielizny, kilku kajzerek i paczki prezerwatyw.

Swoje trzy grosze do bardzo pozytywnego pierwszego wrażenia wnoszą opcjonalne 20-calowe felgi o ciekawym wzorze. Pomimo niebagatelnego rozmiaru, bliższego SUV-om, a nie kompaktowym kabrioletom, przywdziana w takie obuwie Cascada nie wygląda jak wóz drabiniasty na drewnianych olbrzymich kołach.

Opel jak... Opel
Siedzieliście kiedykolwiek w jakimś współczesnym osobowym Oplu? Wnętrza Insignii lub Astry IV. generacji nie są Wam obce? Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi twierdząco, kabina Cascady raczej Was nie zaskoczy. Co prawda wyższa jakość wykonania jest niemalże od razu wyczuwalna, skóra jest dobra gatunkowo i pojawia się nader często, a fotele mają pełną elektryczną regulację oraz są wentylowane to jednak diabeł, który tkwi w szczegółach pojawia się tutaj zbyt często.

Na pierwszy piekielny ogień idzie konsola środkowa. Zagęszczenie przycisków (43 przyciski i 4 pokrętła!) jest większe niż na japońskim kalkulatorze sprzed dekady. Dodatkowo rozmieszczenie owych "naciskaczy" bardzo często bywa mało logiczne. Szkoda, że w tak reprezentatywnym modelu Opel nie zdecydował się na montaż nowego systemu multimedialnego, który można spotkać chociażby w modnym Adamie.

Kolejną kwestią jest jaskrawy i mocno archaiczny wyświetlacz pomiędzy zegarami. Swoją barwą i czcionką zdecydowanie bardziej przypomina mi on ten sam element w Fiacie Doblo niż jakiś produkt z segmentu premium.

Być może powiecie, że się czepiam, ale wytłumaczcie mi czym różni się "sportowa kierownica" od "układ kierowniczy sportowy"? Takie błędy w tłumaczeniu są o tyle irytujące, iż występowały one już od samego początku Astry J, czyli od dobrych kilku lat. Pomimo takiego upływu czasu nikt nie wpadł na pomysł, aby to poprawić.

Niestety na tym nie koniec rozczarowań związanych z nowym produktem Opla. Pisząc to nie mam na myśli niewielkiej ilości miejsca na tylnej kanapie, ponieważ nikt nie kupuje kabrioletu z myślą o wykorzystaniu jego pełnej ładowności. Być może dla wielu z Was nie będzie to zaskoczeniem, ale jednostka napędowa pracująca pod maską testowanego auta rozczarowuje.

Top(less)
1.6 SIDI. Tak brzmi nazwa nowego silnika Opla, który ma udanie łączyć moc, osiągi i średni apetyt na paliwo. Jeśli jednak w przypadku opisywanej Cascady do tych marketingowych założeń dodamy masę własną daleką od kategorii piórkowej oraz leniwą automatyczną skrzynię biegów, z osiągów i niewielkiego apetytu na paliwo zostaną tylko wspomnienia.

170 KM mocy oraz 260 Nm momentu obrotowego na papierze wyglądają całkiem dobrze. Niestety, deklarowane osiągi już tak dobre nie są. Przy relatywnie sporej ilości mechanicznych rumaków pod maską, niespełna 10 sekund potrzebne do osiągnięcia prędkości trzycyfrowej nie robią wrażenia. Oczywiście nie wymagam od każdego auta osiągów rakiety, ale mając do czynienia z mocnym benzynowym silnikiem oczekuję równie mocnych wrażeń z jazdy.

Jak się okazuje nie tylko na papierze osiągi są mało atrakcyjne. Również w praktyce czuć, że auto jest ciężkie i mało chętne do żwawego nabierania prędkości. Dodatkowo automatyczna skrzynia biegów (nie polecam!) działa tak, jakby ktoś albo ją zalał galaretą (reakcja jest iście angielska czyli flegmatyczna) albo nagle uszczypnął (potrafi szarpnąć przy zmianie biegu). W trybie Sport jest co prawda nieco lepiej, ale w dalszym ciągu ma się wrażenie, że kilkadziesiąt ze 170 mechanicznych rumaków pasie się gdzieś na łące daleko od nas.

Również średni apetyt na paliwo, jakim jest w stanie pochwalić się silnik, jest daleki od idealnego. Co prawda w dzisiejszych czasach od samochodów wymaga się niemalże tego, żeby same produkowały paliwo, ale wynik 12 l/100 km w cyklu mieszanym jest mało atrakcyjny nie tylko dla portfela.

Te wszystkie wyżej wymienione niedostatki bolą tym bardziej, że zarówno układ kierowniczy jak i zawieszenie mają w sobie spory potencjał. Ten pierwszy nie jest zbyt mocno wspomagany i daje duży przepływ informacji na temat tego co akurat dzieje się z przednimi kołami, natomiast drugi element jest udanym kompromisem pomiędzy komfortem (i to pomimo 20-calowych kół) a sportem czy pewnością prowadzenia. Mam wrażenie, że ten zestaw mógłby stanowić solidną bazę dla mocnej wersji OPC, jeżeli ta kiedykolwiek miałaby się pojawić w ofercie modelu Cacsada.

Jedyny
Z wyborem wersji Opla Cascady jest podobnie jak z Fordem T. Możemy wybrać każdą wersję wyposażenia pod warunkiem, że będzie to Cosmo. Cosmo czyli w przypadku Opla bardzo bogato wyposażona odmiana. Czy Cascada już w standardzie jest bogato wyposażona? Co prawda takie udogodnienia jak 2-strefowa automatyczna klimatyzacja, 18-calowe felgi, czujniki parkowania z tyłu czy półskórzana tapicerka nie wymagają dopłaty, ale jakichś ponadprzeciętnych ekstrasów również w standardzie nie odnajdziemy.

Pośród licznych opcji (ukłon w stronę marek premium) na liście znajdziemy za to dywaniki welurowe (250 zł), aluminiowe nakładki na pedały (500 zł), elektrycznie składane lusterka boczne (600 zł) czy stojące po drugiej stronie barykady cenowej tapicerkę skórzaną z elektrycznie sterowanymi fotelami (12 000 zł), reflektory bi-ksenonowe AFL ze spryskiwaczami i światłami LED do jazdy dziennej (5200 zł) czy system multimedialny z nawigacją (4100 zł).

Podstawowy i najtańszy Opel Cascada z silnikiem 1.4 Turbo o mocy 120 KM kosztuje od 112 900 zł. Oczywiście w tej cenie auto nie będzie wyglądało tak atrakcyjnie jak egzemplarz widoczny na zdjęciach, ale właśnie ta podstawowa opcja silnikowa jest moim zdaniem warta rozważenia. Co prawda 120 KM to nie 170 KM, ale przynajmniej nie będziemy czuli zawodu w momencie, gdy firmowa Skoda Octavia zostawi nas w tyle. Po drugie różnicę w cenie obu wersji (stosunkowo niewielką) wynoszącą 8300 zł warto zainwestować np. w większe felgi i reflektory bi-ksenonowe. Oczywiście te opcje osiągów nie poprawią, ale dodadzą kolejne punkty w kategorii lansu na nadmorskich bulwarach.

Nie da się oprzeć wrażeniu, że Opel stworzył bardzo ładne i atrakcyjnie stylistyczne auto. Cascada, wszędzie tam gdzie się pojawi, budzi pozytywne opinie i zwraca na siebie dużą część uwagi. Również jakość wykonania wnętrza zasługuje na pochwały. Niestety, problemem nie tylko tego modelu, ale także wielu współczesnych Opli jest nadwaga oraz szeroko pojęty układ napędowy. Nawet w topowej odmianie osiągi są relatywnie mało imponujące, a średni apetyt na paliwo mało ekologiczny.

Czy Opel Cascadą otworzył sobie drogę do segmentu premium? Prawie. A jaką różnicę robi "prawie"? Chyba wszyscy wiemy.

Plusy:
+ bardzo atrakcyjny wygląd i świetna prezencja
+ dobra jakość materiałów użytych do wykończenia wnętrza
+ wygodne fotele przednie
+ dobre "czucie" układu kierowniczego
+ zadowalający komfort, pomimo zastosowania 20-calowych felg

Minusy:
- "guzikologia" na konsoli środkowej
- leniwa skrzynia biegów
- relatywnie słabe osiągi połączone z nazbyt wygórowanym apetytem na paliwo

Podsumowanie:
Bardzo atrakcyjne stylistycznie auto, o świetnej prezencji i dobrej jakości wykonania. Pomimo widocznego rodowodu spójnego z bardziej plebejską Astrą, Cascada robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Niestety, ten mocny blask słabnie z każdym przejechanym kilometrem. Mocny silnik w połączeniu z leniwym automatem bardziej irytuje niż zachwyca. Do nadmorskiego lansu jak najbardziej. Do ucieczki przez wścibskimi spojrzeniami już niekoniecznie.