Opel Corsa 1.4 Ecotec Black&White

Powiem od razu, żeby nie było niejasności - testowy Opel Corsa nie ma ani silnika 1.6 Turbo pod maską, ani szklanego dachu. Jeśli jednak pakiet Black & White rozpatrzymy jako wyjątkowo atrakcyjny, także cenowo, zestaw dodatkowego wyposażenia, to biało-czarny Opel staje się ciekawą propozycją.

Agresywny styl nadwozia i przeciętny silnik - tę kombinację znamy od dawna. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej. W przeważającej ilości są to "rodzynki" w postaci tuningowych aut obwieszonych tonami tandetnego plastiku, skrywających gdzieś pod spodem dychawiczny motorek legitymujący się statystyczną mocą ok. 75 KM. Na całe szczęście, raz na jakiś czas znajdzie się perełka. Akurat w naszym wypadku czarno-biała perełka.

Nazywa się Opel Corsa Black & White i jest urodzinowym prezentem dla produkowanego od 25 lat modelu. Jubileusz był co prawda obchodzony blisko dwa lata temu, ale prezentacja specjalnej Corsy zbiegła się z kolejnym ważnym wydarzeniem - wypuszczeniem w świat 10 milionów sztuk tego auta. Osobiście postanowiłem sprawdzić, jak smakuje urodzinowy tort małego Opla. W teście odmiana z 90-konnym silnikiem benzynowym.

W tym aucie jest seks
Już raz to napisałem, powtórzę ponownie. Corsa D, czyli czwarta - obecna generacja tego samochodu, to moim skromnym zdaniem najbardziej udane stylistycznie wcielenie małego Opla. Więcej, to również najseksowniejsza Corsa i najbardziej atrakcyjne auto w swojej klasie. Wyraziście zakreślone reflektory, jak uwodzicielskie oczy pięknej kobiety czy zauważalne uwypuklenie tylnych nadkoli, niczym kuszące wcięcie w talii... Oczywiście mówię o odmianie 3-drzwiowej, bo 5-drzwiowa - delikatnie różniąca się stylem - wygląda z tyłu jak babcia w ogromnych majtałasach. Nie ma ani seksownych bioderek, ani krągłego tyłeczka, ani całego seksapilu 3-drzwiowej odmiany.

Najlepiej oczywiście spogląda się w kierunku najszybszych, a więc najciekawiej stylizowanych odmian - 150-konnej GSI oraz 192-konnej OPC. Przy nich faktycznie moja biała trzydrzwiówka wygląda mizernie. No bo jak inaczej określić samochód, którego akurat w tym kolorze używają tylko i wyłącznie przedstawiciele handlowi? A więc kratka, białe szybki z tyłu, obdrapane kołpaki (lub ich brak) i marynarka niechlujnie rzucona na fotel pasażera. Ponadto 84. minuta (darmowa oczywiście, dla firmy) wygadana przez telefon komórkowy od momentu wejścia do samochodu i czas poniżej 3 godzin na trasie Warszawa-Kraków, stosując zasadę "siódemką na trzeciego". Ja taki nie jestem, nie chcę taki być. Chcę być indywidualistą. Czy dla białego Opla Corsy 1.4 Enjoy jest ratunek?

W kolorze... albo bez
Urodzinowy indywidualizm nazywa się Black & White i jest limitowanym pakietem dostępnym tylko i wyłącznie dla 3-drzwiowej Corsy Enjoy. Kolor obowiązkowo: "Biały Menedżerski" lub w gwarze Opla: "White Casablanca". Co teraz będzie mnie wyróżniać na ulicy? Na pewno dynamiczny zestaw stylizacji nadwozia OPC 1 w postaci dokładek zderzaków, progów, spoilera na klapie oraz ozdobnej końcówki układu wydechowego. Prawda, że już jest lepiej? To pakiet, nazwijmy go "White", obejmujący karoserię. Teraz czas na "Black". Czarna jest cała reszta - wkłady przednich reflektorów, tylne szyby, klosze tylnych lamp, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka oraz zniewalające, 17-calowe alufelgi z oponami w rozmiarze 215/45 R17.

Urok kontrastu. Wyjątkowe wrażenie robi przednia szyba łącząca się płynnie ze szklanym dachem... Zaraz, dlaczego on nie jest przeźroczysty? To nie szklany dach? Szkoda. To tylko karoseria polakierowana czarnym, połyskującym lakierem. Można się nabrać, albo kogoś. Jeśli chcesz prawdziwe, elektrycznie otwierane okno dachowe, musisz dopłacić 3500 złotych. Chyba jednak nie chcę.

Raczej w tonacji Black
Wnętrze Opla Corsy nie jest urokliwe. Tu przeżywam pewnego rodzaju załamanie nastroju. Jest czarne i wykończone... kolorem czarnym. Co z tego, że nawiewy powietrza mają białe nakładki? To akurat wygląda tandetnie i wolałbym je chromowane. Co z tego, że środkowa konsola oraz wstawki na kierownicy polakierowano lakierem Piano Black, imitującym powierzchnię fortepianu? Może i byłoby to eleganckie, ale w Insignii. Poza tym świetnie nadaje się do zostawiania odcisków palców.

Pomijając styl deski rozdzielczej, to tak naprawdę trudno jej zarzucić coś więcej. Jest wyjątkowo ciekawie zaprojektowana i wykonana z dobrej jakości materiałów. Może niektóre szpary mogłyby być mniejsze, a plastiki w pewnych miejscach znacznie bardziej przyjazne, ale nie jest źle, zwłaszcza w tej klasie samochodów. Troszkę gorzej jest z ergonomią, bo działające impulsowo przełączniki kierunkowskazów i wycieraczek są początkowo trudne do ogarnięcia, włącznik świateł (również halogenów i przeciwmgielnych) trudno dostępny (trzeba się do niego schylić), a komputer pokładowy... możliwy dopiero po dokupieniu Pakietu technicznego za 1350 złotych (wraz z tempomatem).

Z gatunku dopłat
Opel Corsa Enjoy seryjnie oferuje elektrycznie sterowane lusterka, elektrycznie otwierane szyby z przodu, fotel kierowcy z regulacją wysokości oraz dwie poduszki powietrzne. Na głównej liście brakuje klimatyzacji oraz radioodtwarzacza. Dokupienie samej manualnej klimatyzacji za 3300 zł uważam za bezsens, więc warto skupić się na pakietach. Pierwszy warty zastanowienia to Enjoy Plus. Za 4050 złotych dostajemy radio CD, halogeny oraz oczywiście manualną klimatyzację.

Można też wybrać drugi: InTouch. Oprócz klimy obejmuje multimedialny zestaw audio/video marki Pioneer z odtwarzaczem DVD i MP3 oraz nawigacją. Całość kosztuje 5500 złotych. Czy warto? System jest oporny w obsłudze (ekran na dotyk reaguje wyjątkowo leniwie, a przyciski są małe), gra przeciętnie i ma problemy z wyszukiwaniem miast na mapie. Poza tym po ruszeniu wyłącza połowę funkcji (bezpieczeństwo przede wszystkim) i żeby np. przyciemnić ekran, trzeba się zatrzymać, zgasić silnik i dopiero wejść do odpowiedniego menu. Mnie system InTouch w ogóle nie przekonuje - za te pieniądze wolę pakiet Enjoy Plus, a za resztę dokupić czujniki parkowania (1400 zł), bo widoczność do tyłu dzięki niewielkim bocznym szybkom i szerokiemu słupkowi jest naprawdę mizerna.

Komfortowe warunki, ale...
Wnętrze 3-drzwiowego Opla Corsy jest wyjątkowo przestronne jak na tak małe auto. Zasiadając w przednim, mocno profilowanym fotelu można poczuć się bardzo dobrze. Także skórzana, regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica nie daje powodów do narzekań. Wyjątkowo udanie prezentuje się materiałowo-skórzana tapicerka Fuse/Morrocana, będąca opcją pakietu Black & White. Tylna kanapa natomiast mieści swobodnie dwóch pasażerów, którzy mogą mieć później problem z ułożeniem fryzury - niestety, miejsca nad głową jest za mało, a niewielkie, trójkątne okienka powodują uczucie klaustrofobii. Bagażnik Corsy jest wystarczająco przestronny. Oferuje od 285 do 1050 litrów, podwójną podłogę i niski próg załadunku.

Są i minusy wnętrza Corsy. Rączka służąca do składania przedniego fotela działa wyjątkowo opornie, jest wykończona ostrymi kantami o które bardzo łatwo przeciąć dłoń, a poza tym fotel po podsunięciu do przodu nie wraca na swoje poprzednie miejsce i trzeba go ponownie ustawiać. Ten ostatni fakt jest najbardziej irytujący. Bagażnik też ma swoją wadę - po złożeniu oparć tylnej kanapy powstaje niewygodny schodek.

Co to ma być??
Pod maską limitowanej Corsy Black & White próżno szukać mocnego i agresywnego silnika. Niestety, "normalne" silniki benzynowe Opla kończą się tu na 90-konnym Ecotecu 1.4. Później długo, długo, długo nie ma nic, po chwili pojawia się 1.6 Turbo 150 KM w Corsie GSI, a dopiero po okresie mezozoicznym ukazuje nam się "Corsarz Wszechczasów" - OPC 1.6 Turbo o mocy 192 KM. Nie muszę wspominać, że obie, bardzo szybkie odmiany są zarazem bardzo drogie (GSI: 76 540 zł, OPC: 91 600 zł), więc trzeba powrócić na ziemię. Cóż zatem wsadzić pod maskę bardzo efektownie wyglądającej Corsy Black & White? Otóż producent ma trzy propozycje: benzynowe 1.2 80 KM i 1.4 90 KM oraz wysokoprężny 1.7 CDTi 125 KM.

Propozycja numer 1 odpada, bo tak. Propozycja numer 3 również odpada, mimo że wydaje się najbardziej optymalną (achh, te 125 KM...). Dlaczego? Cena. Bazowy Enjoy bez pakietu Black & White kosztuje z tym motorem 62 690 zł. Dziękuję. Wybór pada na propozycję numer 2 - 1.4 16v Ecotec o mocy 90 KM. Czy da radę? Niestety, ledwo. Mimo całkiem szczerych chęci stwierdzam, że to wyjątkowo leniwy silnik, albo to nadwozie czarno-białej Corsy powoduje, że chcę więcej i więcej.

Nie ma dołu, nie ma średnich, ma tylko wysokie obroty. Dopiero po przekroczeniu 4000 obr./min ważąca 1065 kg Corsa chce jechać. Robi to głośno, początkowo ospale, a przy tym powoduje naprawdę niemały wir w baku. W mieście spalanie może dojść nawet do 10 litrów na 100 km, na szczęście w trasie schodzi do 7 litrów. Nawet suche dane techniczne nie zachwycają - 12,4 s do pierwszej setki i prędkość maksymalna 173 km/h. Co bardziej dynamiczny kierowca pojazdu kołowego o nazwie Matiz da mi radę.

Szkoda, że silnik nie zachwyca, bo Opel Corsa ma potencjał. Ma świetnie zestrojone zawieszenie, które jest przyjemnie sztywne, a jednocześnie nie powoduje zmęczenia na dziurawej drodze. Ma wyjątkowo udaną, 5-biegową skrzynię manualną, której poszczególne przełożenia wchodzą lekko i precyzyjnie (denerwuje tylko podciągany i wbijany jak "jedynka" wsteczny). Ma także nieco zbyt mocno wspomagany układ kierowniczy, który w pozycji neutralnej w testowanym aucie dziwnie wykazywał denerwujący uskok i cały czas trzeba było korygować tor jazdy. Corsa ma wreszcie bardzo sprawne hamulce, jedne z lepszych w swojej klasie.

To auto ma potencjał
Teraz wypada porozmawiać o pieniądzach. Bazą stał się Opel Corsa 1.4 16v Ecotec w odmianie Enjoy. Kosztuje 47 190 zł i w wyposażeniu seryjnym proponuje m.in. ABS, dwie poduszki powietrzne, elektrycznie sterowane lusterka, elektrycznie podnoszone szyby z przodu oraz fotel kierowcy z regulacją wysokości. Największa zagadka tego testu brzmi - ile kosztuje pakiet Black & White? Biorąc pod uwagę, co zawiera, to pewnie sporo. No bo sam pakiet stylistyczny OPC 1 to wydatek 5000 złotych, a pakiet Sport i Styl (obniżone zawieszenie i 17-calowe koła) to 3300 zł. Ile więc?

5200 złotych, słownie pięć tysięcy dwieście złotych (zero groszy). To cena indywidualności, bycia zauważanym. Poza tym wyjątkowo niewielka cena. W tej kwocie dostajemy pełny pakiet ospoilerowania OPC 1, przyciemniane szyby tylne, klosze tylnych lamp, wkłady reflektorów, czarne lusterka oraz dach, a także 17-calowe alufelgi, obniżone zawieszenie i skórzano-materiałową tapicerkę. Do pełni szczęścia brakuje tylko klimatyzacji i dobrego systemu audio (niekoniecznie InTouch) i... po prostu mocniejszego silnika. Jednostka napędowa to najsłabszy punkt limitowanego Opla. Chociaż, z drugiej strony, po co dynamiczny silnik w takim aucie - a niech się ludziska patrzą i podziwiają, jaką mam piękną Corsę...