Opel Grandland. Bez litery X, z nową twarzą i znanymi silnikami - TEST
Po co kombinować? Czasami ewolucja to najlepsza droga rozwoju. Opel Grandland został odświeżony właśnie w myśl takiej idei - i wyszło mu to na dobre.
Prawda jest taka, że zmiany w tym samochodzie można opisać w kilku krótkich zdaniach. Marka z Russelsheim dyskretnie odświeżyła swój bestseller, aczkolwiek zmiany widać gołym okiem. Opel Grandland zgubił literę X, zyskał nowy front i cieszy solidnie poprawionym kokpitem. I w zasadzie to by było na tyle.
Opel Grandland to kluczowy gracz marki
Przynajmniej do momentu, w którym nowa Astra nie trafi na rynek. Wówczas z pewnością ekspresowo przejmie palmę pierwszeństwa i stanie się bestsellerem tej firmy. Póki co jednak w lokomotywie sprzedaży, obok Corsy, jest właśnie ten kompaktowy SUV.
Jak wyglądał Grandland wie każdy. Jego stylistyka była w wielu aspektach zbliżona do Insigni i Astry, co bez wątpienia można było uznać za zaletę, ale miało to też swoje wady. Największą był fakt, że Grandland szybko zestarzał się wizualnie. Dyskretna kosmetyka byłaby więc niewskazana, zwłaszcza w momencie, w którym Opel zmienił kierunek stylistyczny w nowych modelach.
Dlatego w tym aucie zadebiutował front Vizor. To kolejny po crossoverze Mokka i zmodyfikowanym Crosslandzie model, który może pochwalić się nową twarzą. Niezmiennie uważam, że ta koncepcja to najlepsza rzecz, która spotkała Opla w ostatnich latach. Vizor wygląda świeżo i ciekawie, a Grandlandowi nadaje nowego charakteru.
Przy okazji zdecydowano się na dyskretne odświeżenie nadwozia. Cześć wersji dostała nowe, lakierowane na czarny połysk panele zewnętrze, a topowa odmiana Ultimate cieszy tymi elementami wykończonymi w kolorze nadwozia.
Opel Pure Panel, czyli dwa duże ekrany i nowa forma deski rozdzielczej
Opel Grandland zyskał też projekt deski rozdzielczej, który wprowadziła Mokka, a teraz zyskała też Astra. Pure Panel łączy dwa duże ekrany - 12-calowy dla zegarów i 10-calowy dla multimediów. Połączono je kanciastą obudową, która moim zdaniem sprawia, że cała deska rozdzielcza wygląda masywniej i po prostu lepiej. Do tego poprawiono nieco materiały wykończeniowe, co cieszy.
I to by było na tyle
Przynajmniej w kwestii wyglądu, bo technologicznie Grandland został solidnie podrasowany. Niemcy dorzucili kilka ciekawych gadżetów z portfolio koncernu - takich jak na przykład układ Night Vision. Specjalna kamera wykrywa nie tylko pieszych, ale też zwierzęta i inne zagrożenia. Do tego obraz prezentowany jest na dużym ekranie za kierownicą, co pozwala na wygodny podgląd obrazu.
Opel postawił też na unowocześnione systemy wspierające kierowcę. Układ Lane Assist dokładniej utrzymuje auto w osi pasa ruchu, a działające wraz z nim układy monitorowania martwej strefy ostrzegają z wyprzedzeniem o potencjalnych zagrożeniach.
Warto też wspomnieć o światłach. Nowe lampy LED Pure Light z rodziny IntelliLux LED mają matrycę wykorzystującą aż 84 diody LED na reflektor. Dzięki temu doświetlanie i wycinanie poszczególnych elementów jezdni i pobocza będzie szybsze i skuteczniejsze.
Pod maską znajdziecie te same silniki - benzynę 1.2 o mocy 130 KM, diesla 1.5 oferującego tyle samo mocy i dwie hybrydy: 225-konną (napęd na przednią oś) i 300-konną z napędem na cztery koła. W czasie prezentacji jeździłem słabszą hybrydą i dieslem i szczerze mówiąc nie potrafię jakkolwiek się do nich przyczepić. Zasięg na prądzie sięga 50 km przy płynnej jeździe, zaś dieslem na jednym tankowaniu pokonacie naprawdę dużo kilometrów.
Wyciszenie jest przyjemne, układ jezdny lekki (ale i zupełnie nie angażujący), a osiągi nie zawodzą. Czego więcej chcieć?
No dobrze, a ile kosztuje Opel Grandland po liftingu?
Mam dla Was dwie ceny, gdyż pełny cennik dostaniemy dopiero w połowie września. I nie spodziewajcie się, że zaczynamy z niskiej półki. Gamę otwiera wariant 1.2 130 KM w wydaniu Business Edition, który kosztuje 124 000 zł. Marka twierdzi, że podobnie wyposażony model sprzed liftingu był najchętniej wybierany przez klientów, dlatego też "punkt wyjścia" ustawiono nieco wyżej, stawiając jednak na lepsze wyposażenie. A warto dodać, że na przykład światła LED (choć prostsze) są już standardem.
A hybryda? Cóż, tutaj jest jeszcze drożej - GS Line z hybrydą oferującą 224 KM wyceniono na 185 700 zł. Tym samym możemy być pewni, że 300-konna wersja kosztować będzie lekką ręką ponad 200 000 zł.