Opel Karl - nowy gracz w trudnym segmencie

Opel odświeżył całkiem niedawno Corsę, pokazał też nowe odmiany Adama. Do gamy miejskich samochodów dołączył teraz Karl –najmniejsze auto z Russelsheim. Chce pokonać Twingo, Picanto czy też Citigo – i ma na to spore szanse.

Imię Karl należało do jednego z synów założycieli marki, Adama Opla. Złośliwcy czekają pewnie na kolejne auta o nazwach Fritz czy Wilhelm – zostawmy ich w spokoju. Karla widzieliśmy już podczas tegorocznego Salonu Samochodowego w Genewie. Ma on za zadanie pełnić rolę najmniejszego pojazdu producenta, dopełniając gamę miejskich propozycji Opla, tuż obok modnego Adama i uniwersalnej Corsy. Samochód prezentuje się naprawdę dobrze, nie zdradzając, że walczy o klientów w klasie najtańszych aut. Stylistyka nawiązuje do pozostałych modeli, zwłaszcza pas przedni ze światłami w kształcie orlich oczu (jak twierdzą projektanci) jest nie do pomylenia. Z tyłu Karl też wygląda nieźle, ale jeśli widzicie tam Kię Picanto, nie jesteście jedynymi osobami które to zauważyły. Opel oferuje 10 kolorów nadwozia, od jaskrawego zielonego do nudnego srebrnego, oraz obręcze w rozmiarach od 14 do 16 cali. Co ważne, przewidziano wyłącznie wersję pięciodrzwiową.

Karl ma 3675 mm długości, a jego rozstaw osi to 2385 milimetrów. Dla porównania to więcej, niż ma do zaoferowania na przykład Toyota Aygo (odpowiednio 3455 i 2340 mm). Dzięki temu Karl w środku jest naprawdę przestronny. Nie brakuje miejsca nad głową - jego wysokość to 1476 mm. Na tylnej kanapie komfortowo będą podróżować dwie osoby, przestrzeni na nogi również jest pod dostatkiem. Dodatkowemu, piątemu pasażerowi może być już nieco ciasno, ale to norma w tej klasie. Bagażnik ma 215 litrów, a po złożeniu asymetrycznie dzielonej kanapy (40:60) mamy nieco ponad 1000 litrów do zagospodarowania. Próg załadunku mógłby być jednak nieco niższy.

Nie jest tajemnicą, że producenci sporo oszczędzają na materiałach montowanych w kabinach tańszych aut. W przypadku Karla nie jest źle. Co prawda większość plastików to twarde tworzywo, jednak w praktyce całkiem odporne na zarysowania i dobrze spasowane. W połączeniu z fortepianową czernią wokół ekranu multimedialnego, kokpit prezentuje się całkiem przystępnie. Nie można przyczepić się do ergonomii, znajdziemy bowiem miejsce na telefon i drobiazgi. Pasażer ma przed sobą nie tylko schowek, ale i małą półkę. No i oczywiście kwestia wyciszenia – tutaj należą się duże pochwały dla inżynierów. Jest cicho, a szumy wiatru słychać dopiero na autostradzie. Ale to nie jest naturalne środowisko tego auta.

Karl dostępny będzie tylko z jedną opcją napędu – z jednolitrowym, trzycylindrowym silnikiem benzynowym generującym 75 koni (przy 6500 obr./min) i 95 niutonometrów (przy 4,500 obr./min). To zupełnie nowa, wolnossąca konstrukcja przygotowana specjalnie dla Karla. Priorytetem dla inżynierów było zlikwidowanie wibracji. Motor z radością wkręca się na obroty z charakterystycznym pomrukiem przyjemnym dla ucha. Emisja CO2 to 99 g/km, a to jeszcze bez systemu start-stop! Pięciobiegowa, manualna skrzynia działa precyzyjnie, a kolejne biegi są w miarę krótkie. W trybie mieszanym, przy dość agresywnej jeździe, nie udało mi się odnotować spalania większego niż 6 litrów na sto kilometrów. Producent deklaruje, że z pakietem ecoFLEX (spoiler przedni i dachowy, węższe opony) 4 litry są jak najbardziej do osiągnięcia. Mały Opel waży przecież tylko 939 kilogramów.

Jak przystało na tę klasę samochodów, Karl ma z tyłu belkę skrętną. Zawieszenie pracuje bardzo cicho i jest komfortowe. Układ kierowniczy jest bezpośredni, przez co jazda tym autem może przypominać niektórym kierowcom prowadzenie gokarta. Dla ułatwienia parkowania wprowadzono tryb City, który zwiększa siłę wspomagania, ułatwiając manewrowanie. To opcja znana już z Adama i podczas pierwszego kontaktu nie przypadła mi do gustu – całkowicie traci się wyczucie ustawienia kół. Być może podczas dłuższego kontaktu, podczas testu, zmienię swoje zdanie.

Ale to nie jedyne gadżety w jakie może wyposażony być Karl. Producent przewidział możliwość instalacji układu ostrzegania przed niezamierzoną zmianą pasa ruchu, systemu doświetlania zakrętów, podgrzewania foteli (!) i kierownicy (!!) czy też tempomatu. O ABS, ESP czy sześciu poduszkach nie trzeba chyba wspominać.

Dodatkowo, system Intellilink (dostępny od jesieni) po podłączeniu smartphona przez port USB pozwala na korzystanie z aplikacji zainstalowanych na telefonie (czyli np. map czy Spotify) bezpośrednio z ekranu multimedialnego. Intellilink współpracuje z Androidem i iOS. Po jednym dniu mogę stwierdzić, że to logiczny i wyjątkowo wygodny system – przynajmniej w duecie z telefonem z jabłuszkiem w logo. Ale to nie wszystko. Zgodnie z zapowiedziami, niemiecki producent wprowadza usługę zwaną Opel OnStar. Dzięki niej skontaktujemy się z asystentem w sprawie serwisu samochodu czy też zlokalizujemy pojazd go w przypadku kradzieży. Gdy system zarejestruje wypadek, konsultant w naszym języku skontaktuje się w celu określenia czy potrzebna jest pomoc. Jeśli nie uda się porozumieć z kierowcą, służby zostaną automatycznie skierowane na miejsce zdarzenia. Abonenci usługi OnStar będą mogli też stworzyć hotspota LTE obsługującego do 7 urządzeń. Czy to jeszcze auto, czy już komputer na kołach?

Opel Karl już na dniach pojawi się w polskich salonach. Dostępne będą trzy wersje wyposażenia. Ceny na chwilę obecną nie są znane, nieoficjalnie mówi się o 36 tysiącach złotych. Czy nowemu autu Opla uda się zawojować rynek? Konkurencja jest olbrzymia, ale wszystko wskazuje na to, że Karl mocno namiesza w klasie A.