Opel Mokka X 1.4 Turbo 152 KM 6AT AWD
Znany i lubiany crossover Opla przeszedł kurację odmładzającą. Obyło się bez rewolucji, ale zmiany są widoczne. Nie tylko w nazwie.
Przeciętniak?
Prawdopodobnie każdy z was miał w szkole takiego kolegę. Spokojny, ułożony, nieźle się uczył. Był zawsze uczynny i dawał spisać od siebie pracę domową. Nosił schludne ubrania, interesował się mniej więcej tym, czym interesują się wszyscy chłopcy w tym wieku. Wszyscy go lubili… nie był jednak przesadnie przebojowy. Niespecjalnie skory do żartów. Nieco nieśmiały. Po jakimś czasie wspólne tematy do rozmowy jakoś się kończyły. A dziewczyny? Lubiły go, nawet bardzo… ale na pewno nie był typem playboya, na widok którego każda traciła zmysły.
Jak prawdopodobnie się domyślacie, motoryzacyjnym odpowiednikiem opisywanego kolegi jest Mokka. To dobrze znany (w sprzedaży od 2012 roku), solidny i niezły samochód. Nie wzbudza jednak zachwytów, w porównaniach z konkurentami wypada raczej przeciętnie, a w paru kwestiach odstaje od reszty crossoverów na rynku.
Ma swoje grono wiernych klientów, którzy doceniają jego spokojną, miłą dla oka stylistykę. Po niemal pięciu latach od debiutu nadeszła jednak pora na zmiany, które mają sprawić, że ten Opel odzyska świeżość.
Barwne odmłodzenie
Jak widać na pierwszy rzut oka, ograniczono się do ewolucji i obyło się bez wielkich zmian. Najbardziej widoczna jest… korekta nazwy. Teraz to już nie Mokka, a Mokka X. Opel nieco zmienia obecnie nazewnictwo swoich modeli, więc należało dopasować tego crossovera do aktualnego „języka” marki.
Bez zmian pozostały wymiary zewnętrzne. Mokka ma nieco mniej, niż 4,3 metra długości (podobnie, jak np. Mitsubishi ASX). Jest jednocześnie wysoka (prawie 1,66 metra). To znajduje swe odbicie w sylwetce, która staje się przez to obła i pękata. Ale sylwetkę przecież dobrze znamy.
Nowy jest za to design przodu, który zaczął wyraźnie przypominać aktualną, bardzo udaną stylistycznie Astrę. Do Mokki X trafiły nowe, dobrze świecące reflektory AFL LED. Zmodyfikowano grill i zderzak. Jest lepiej! Przód wygląda wyraźnie nowocześniej, bardziej świeżo jest także z tyłu. Tu zmiany są mniej widoczne, ale obecność lekko przyciemnionych reflektorów, także wykonanych w technologii LED, pomogła. Zdecydowanie na plus zapisać należy również odświeżenie gamy kolorów Mokki. Obecny na testowanym egzemplarzu Niebieski Borocay, jak określa go Opel (sprawdziłem – Borocay to taka filipińska, piękna wyspa), wygląda świetnie. Jest miłym dla oka ożywieniem szarości polskich ulic. A jeśli komuś nie przypadł do gustu, do oferty wprowadzono także interesujący pomarańczowy. Jest też mój ulubiony, niedoceniany czerwony.
Duże (może nawet większe, niż na zewnątrz?) zmiany czekają po otwarciu drzwi. Poprzednia Mokka była krytykowana za gąszcz przycisków na konsoli środkowej. To typowa bolączka Opli z początku drugiej dekady XXI wieku. Także wnętrza Astry IV i Insignii były przeładowane przełącznikami. Co prawda po pewnym czasie można było się do tego przyzwyczaić, ale pierwsze wrażenie – także od strony czysto wizualnej – nie było dobre.
W Mocce X kompletnie więc przeprojektowano kokpit. Oprócz nowej stylistyki (przypominającej tę z Astry V), zawitał tu też nowy system obsługi. Adios (czy raczej Auf Wiedersehen) przyciski, witaj ekranie dotykowy. Ośmiocalowy, ładnie wkomponowany w całość ekran odpowiada między innymi za nawigację, czy nowy, rozbudowany system multimedialny. Android Auto, Apple Car Play – obecne.
Na szczęście projektanci Opla nie popadli ze skrajności w skrajność i oprócz dotykowego wyświetlacza zostawili nieco „staromodnych” przełączników. Dzięki temu nie trzeba odwracać uwagi od drogi, by np. zmienić ustawienia klimatyzacji, czy poszukać innej stacji radiowej.
Wyjście z gąszczu
To ostatnio można też zresztą zrobić z kierownicy. Jest wygodna i nieźle leży w dłoniach, ale wygląda tak samo, jak w poprzedniej Mocce. Szkoda, bo nieco już trąci myszką. Można było przejąć „ster” z Astry V, co sprawiłoby, że całość prezentowałaby się bardziej spójnie.
Na szczęście w kwestii jakości materiałów i ich spasowania, Opel prezentuje doskonałą formę. Plastiki są miłe w dotyku i nawet podczas jazdy po wybojach nie pojawia się żadne trzeszczenie.
Skoro chwaliłem już lakier, pora pochwalić tapicerkę. Brązowa skóra pasuje do zewnętrznego, filipińskiego błękitu i wprowadza do wnętrza Mokki X sporo atmosfery auta wyższej klasy. Ponownie – jest dobrze!
Tym lepiej, że opcjonalne, a obecne w testowanym egzemplarzu „fotele komfortowe” naprawdę zasługują na swoją nazwę. Szeroki zakres ich regulacji i wygodny kształt pomagają nawet w dłuższej trasie. Dodajmy do tego typową dla crossoverów wysoką pozycję za kierownicą (wyższą, niż można by się spodziewać, patrząc na auto z zewnątrz) i kapitański podłokietnik przy fotelu kierowcy.
Jeśli chodzi o przestronność Mokki X, nie ma tu zmian w stosunku do poprzedniej odmiany. Cztery osoby pojadą wygodnie, piąta będzie już narzekać. Bagażnik – w sam raz na weekendowy wypad, o pojemności 356 litrów. To nadal auto, które większość przebiegów będzie robić raczej w mieście – dla tych, którzy potrzebują większego kufra, są przecież Astra kombi czy Zafira.
Minus jedynie za widoczność do tyłu. Szerokie słupki C mocno ją ograniczają. Dobrze, że opisywany egzemplarz był wyposażony w przyzwoitej jakości kamerę cofania.
Tuzin więcej
Skoro siedzimy już wygodnie na ładnych, skórzanych fotelach, pora wyruszyć w drogę. Pod maską kolejna nowość. Znany i lubiany silnik benzynowy 1.4 turbo zyskał 12 KM i ma ich teraz 152. Co ciekawe, taka konfiguracja jest dostępna wyłącznie w odmianie z sześciobiegowym automatem i napędem na cztery koła. Ci z klientów, którzy wolą pozostać przy ręcznej skrzyni biegów, będą mieli do dyspozycji – jak wcześniej – 140 KM.
Miałem okazję jeździć wcześniejszą odmianą z tym silnikiem i z ręczną skrzynią i uznałem wtedy, że do charakteru Mokki idealnie pasowałby automat. Doczekałem się, w testowanym egzemplarzu został on zamontowany… ale nie jestem w pełni zadowolony z takiego obrotu spraw. Przede wszystkim dlatego, że skrzynia nie jest przesadnie szybka. Oczywiście, nie czytacie testu auta sportowego. Nie wymagam więc zabójczej szybkości przy zmianie przełożeń. Nie mam też nic przeciwko tradycyjnym przekładniom hydrokinetycznym – takim, jak opisywana. Ale „automat” z Mokki mógłby po prostu trochę przyspieszyć. Zwłaszcza podczas redukcji.
Tandem silnik-skrzynia nie ma łatwego zadania jeszcze z jednego powodu. Jest nim znana już z poprzedniej edycji spora nadwaga Mokki. Ten niewielki przecież, miejski crossover waży niemal półtorej tony. To przekłada się na niezbyt dobre osiągi (9,7 s do setki). Podczas mocnego przyspieszania czuć, że ten udany i doskonale radzący sobie w innych modelach silnik wyraźnie się męczy. Gdy wskazówka obrotomierza wędruje w górne jego rejestry, robi się głośno i rośnie zużycie paliwa.
152 KM to niemało, ale w Mocce można tę moc określić co najwyżej jako „wystarczającą”. Z trudem!
Trochę szkoda, bo zawieszenie jest bardzo przyjemnie zestrojone i sprawdziłoby się nawet podczas ostrzejszej jazdy. Do takiej Mokka nie prowokuje, ale umówmy się – to crossover, a nie GTI.
Tak czy inaczej, Mokka nie ma tendencji do wyjeżdżania przodem z zakrętu. Nadwozie nie straszy przechyłami, a układ kierowniczy poprawnie informuje o tym, co dzieje się z przednimi kołami. Samochód w szybkich łukach pozostaje neutralny niczym Szwajcaria - w czym spora zasługa także obecnych tu 18 calowych opon o dość niskim (215/55 R18) profilu.
Także gdy na drodze pojawiają się dziury, pasażerowie nie powinni narzekać. Mimo relatywnie krótkiego rozstawu osi Mokka nie irytuje nadmiernym podskakiwaniem na poprzecznych nierównościach, a zawieszenie (z tyłu, co ciekawe, nie ma niezależnej konstrukcji, a „jedynie” belkę skrętną) pracuje cicho.
To nie terenówka!
Jeśli chodzi o nierówne drogi, warto wspomnieć jeszcze o jednym aspekcie. Mokka X w opisywanej wersji jest wyposażona w napęd na cztery koła. Jest on realizowany automatycznie, poprzez elektromagnetyczne sprzęgło wielotarczowe. Przez większość czasu napędzane są wyłącznie przednie koła, zaś w razie potrzeby nawet połowa momentu obrotowego trafia również na tył.
To system zbliżony do tych, z jakimi mamy do czynienia u większości konkurentów. O ile oczywiście będziemy mogli zamówić do nich taki napęd, bo spora część crossoverów nie ma takiej opcji nawet za dopłatą. Obecność napędu na cztery koła nie czyni jednak z Opla samochodu terenowego, czy nawet uterenowionego. Zaledwie 16-centymetrowy prześwit, wspomniane 18-calowe felgi i kiepskie kąty natarcia sprawiają, że tutejsze 4x4 lepiej potraktować jako pomocnika podczas ruszania na śliskiej czy mokrej nawierzchni - do czego nadaje się bardzo dobrze.
Wróćmy więc na asfalt. W trasie załodze Mokki na pewno spodoba się wyjątkowo dobre wyciszenie kabiny. To prawda, że podczas mocnego przyspieszania jest głośno. Na szczęście jednak gdy jedziemy ze stałą – nawet wysoką – prędkością, silnika nie słychać. Dobrze wytłumiono też szumy opływającego powietrza, co jest szczególnie istotne w przypadku takiego, podwyższonego samochodu.
Wir
Czy Mokka X jest w takim razie idealnym samochodem na długie trasy? Odpowiem przewrotnie – tak, ponieważ z miasta lepiej jest jak najszybciej nią uciekać!
Powodem jest, niestety, spalanie. Podczas testu nie chciało spaść poniżej 11,5 litra na sto miejskich kilometrów. To prawda, że zimowa, zakorkowana Warszawa to wyjątkowo trudny tor testowy dla samochodów, ale konkurenci palą w zbliżonych warunkach o co najmniej dwa litry mniej!
W trasie – o ile nie jedziemy zbyt szybko - spalanie spada do okolic ośmiu litrów, co jest już wartością akceptowalną.
Dla oszczędnych Opel przewidział wersję 1.4T z fabryczną instalacją gazową. Taka wersja nie występuje jednak ani z napędem na cztery koła, ani z automatyczną skrzynią biegów.
Podsumowanie
Mimo wspomnianych wad, takich jak wysokie spalanie czy ospała skrzynia biegów, Mokka X zaskakuje dojrzałością. Jest bardzo kompetentna, jak na crossovera wywodzącego się z klasy B. Bardzo przyjemnie się prowadzi i jest cicha w trasie, zaś ostatnie zmiany wprowadziły do niej więcej stylu i nowoczesności. Cena za testowany egzemplarz, na poziomie 120 tysięcy złotych, nie jest niska. Ale pamiętajmy, że mówimy tu o topowej wersji, ze skórzaną tapicerką, najmocniejszym benzynowym silnikiem, napędem 4x4 i automatyczną skrzynią. Wracając do rozpoczynającego tekst porównania ze szkolnym kolegą – Opel jest niczym pilny uczeń, któremu może brakuje nieco przebojowości i niekoniecznie pójdzie z całą klasą na wagary… ale z pewnością można na nim polegać. Wydaje się nudny, ale zyskuje po dłuższym poznaniu. Twoja mama z pewnością by go polubiła!
Dane techniczne
NAZWA | Opel Mokka X 1.4 Turbo 152 KM 6AT AWD |
---|---|
SILNIK | t.benz, R4, 16 zaw. |
TYP ZASILANIA PALIWEM | wtrysk wielopunktowy |
POJEMNOŚĆ | 1399 |
MOC MAKSYMALNA | 152 KM (112 kW) przy 5600 obr./min. |
MAKS. MOMENT OBROTOWY | 245 Nm przy 2200-4400 obr./min. |
SKRZYNIA BIEGÓW | automatyczna, 6-biegowa |
NAPĘD | 4x4 |
ZAWIESZENIE PRZÓD | kolumny McPhersona |
ZAWIESZENIE TYŁ | belka skrętna |
HAMULCE | tarczowe went./tarczowe |
OPONY | 215/55 R18 |
BAGAŻNIK | 356/1372 |
ZBIORNIK PALIWA | 52 |
TYP NADWOZIA | crossover |
LICZBA DRZWI / MIEJSC | 5/5 |
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) | 4275/1781/165 |
ROZSTAW OSI | 2555 |
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ | 1481/505 |
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM | b.d |
ZUŻYCIE PALIWA | TEST: 11,5/8/10 |
EMISJA CO2 | 129 |
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h | 9,7 |
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA | 193 |
GWARANCJA MECHANICZNA | 2 lata |
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER | 12 / 3 lata |
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE | co 30 tys. km lub co rok |
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ | 72 450 |
CENA WERSJI TESTOWEJ | 102 605 |
CENA EGZ. TESTOWANEGO | 120 000 |