Oto nowe Porsche Panamera w "najtańszym" bazowym wydaniu. Niczego mi w nim nie brakowało
Ma napęd na tylną oś, silnik V6 pod maską, "raptem" 353 KM pod prawą nogą, a jego cena startuje od 514 000 złotych. Porsche Panamera w bazowym wydaniu może wydawać się skromną propozycją na tle mocniejszych wariantów, ale wciąż zachowuje najważniejsze cechy. Przejechałem tym samochodem ponad 500 kilometrów i wiem, że nie zawsze warto dopłacać do większej liczby koni mechanicznych.
Czwartek, godziny popołudniowe. Znajomy numer telefonu wyświetla się na ekranie mojego smartfona. Rozmowa była krótka: "Hej, mam dostępny fajny samochód, do wzięcia od jutra, ale jest jeden mały haczyk - to bazowe Porsche Panamera. Zainteresowany?"
Przyznam szczerze, że nie wahałem się nawet chwili. Jak pewnie zauważyliście, większość samochodów prasowych, które trafiają w nasze ręce, to topowe wersje. Producenci z metką premium robią zaś wszystko, aby do swoich maszyn wrzucić wszystkie dostępne opcje.
Wcale mnie to nie dziwi. To właśnie te elementy pokazują ich przewagę technologiczną. Kiedy więc mam okazję sprawdzić co potrafi bazowe Porsche Panamera, ze stosunkowo "skromnym" wyposażeniem, od razu mówię "tak". Przecież nie każdy chce absurdalnej mocy i wielu bajerów na pokładzie. Poza tym byłem ciekaw, czy niższa moc nie sprawia, że ten samochód traci charakter.
Przed Wami nowe Porsche Panamera z silnikiem V6, który oferuje 353 KM
Ten wariant otwiera cennik modelu kwotą 513 000 złotych. Pod maską mamy silnik 2.9 V6 (wyparł już całkowicie konstrukcję 3.0 V6), moc trafia tylko na tylne koła, a wyposażenie standardowe jest kompletne, ale nie wchodzi w świat luksusu z najwyższej półki.
Gdy zobaczyłem ten egzemplarz na parkingu, uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. Czarny lakier, dość zwyczajne 21-calowe felgi, zero elementów, które udawałby mocniejszą wersję. To Panamera, która zupełnie nie zwraca na siebie uwagi.
No, prawie. Przeoczyłem fakt, że spora część użytkowników innych modeli Porsche jest na bieżąco z ofertą, a najnowsze wcielenie tego samochodu przyciągnie ich uwagę. Choć marka z Zuffenhausen podkreśla, że jest to nowa generacja, to w praktyce mamy do czynienia z bardzo głębokim liftingiem dotychczasowego modelu.
Zmienił się tutaj przede wszystkim przód i tył. Są dużo bardziej kanciaste
Przyznam szczerze, że wciąż nie mogę stwierdzić, czy podoba mi się ten nowy design. Poprzednik był dla mnie autem kompletnym i wizualnie spełniał moje oczekiwania w stu procentach. Tutaj te ostrzejsze linie nie do końca mnie kupują, choć tył prezentuje się teraz bardzo zacnie.
Największą rewolucją jest wnętrze. Nazwałbym je też bardzo kontrowersyjnym. Wzorem nowego Cayenne, uproszczono tutaj konsolę środkową, dodano więcej elementów w błyszczącej czerni, a zestaw zegarów z analogowym obrotomierzem zastąpiono w pełni cyfrowymi wskaźnikami.
Nie ukrywam, że nie jestem fanem tej zmiany - odebrała ona odrobinę "analogowego" charakteru Panamery. Żałuję też, że Porsche zrezygnowało z cudownego obrotowego startera na rzecz zwykłego przycisku. Co z tego, że wciąż jest po lewej stronie, skoro stracił cały swój urok?
Wykończenie błyszczącą czernią panelu na konsoli środkowej ma swoje wady. Po pierwsze - widać na nim wszystkie rysy i kurz. Samochód miał nieco ponad 12 tysięcy kilometrów przebiegu i już wymagał lekkiego odświeżenia tych elementów. Poza tym w słoneczne dni, gdy promienie wpadają do wnętrza przez przednią szybę (zwłaszcza od prawej strony), ta cała czarna przestrzeń zamienia się w lustro i potrafi oślepić.
Pierwszy raz siedziałem w "nowej" Panamerze, w której deska rozdzielcza i boczki drzwi nie były obszyte skórą
Szczerze mówiąc zupełnie mi tego nie brakowało. Plastik, z którego korzysta Porsche, ma świetną fakturę i wygląda bardzo dobrze. Jest oczywiście miękki i perfekcyjnie spasowany. Standardowe fotele zapewniają odpowiedni komfort podróżowania, a ich zakres regulacji jest bardzo szeroki.
Panamera, wzorem Taycana i Cayenne, dostała dodatkowy ekran po stronie pasażera. Do momentu, w którym moja żona nie powiedziała mi, że faktycznie tam jest, nie zauważyłem go. Jak to możliwe?
Porsche zastosowało tutaj specjalną technologię, która sprawia, że kierowca ze swojej perspektywy w ogóle nie widzi tego ekranu. Dopiero patrząc na wprost zobaczymy wyświetlane tam dane. Dobry patent, który sprawia, że jesteśmy mniej rozproszeni za kierownicą.
Świetnie wypada też tył - tutaj w konfiguracji dla dwóch osób, z szerszym panelem centralnym i ekranem obsługującym multimedia i udogodnienia z zakresu komfortu. Miejsca na nogi nie brakuje, nad głową też jest całkiem nieźle. Porsche Panamera oferuje również 494 litry pojemności bagażnika, co wystarczy nawet na wakacyjny wyjazd.
Poprawione multimedia są przyjemne w obsłudze, choć niepotrzebnie wiele funkcji obsługuje się z poziomu ekranu
Na przykład "lornetę", czyli włączenie aktywnego wydechu, ukryto w ustawieniach samochodu. Dotychczas był jeden przycisk pod ręką, który aktywował tę funkcję. To samo tyczy się asystentów wspierających kierowcę. Wiele systemów ustawia się (i wyłącza, np. ISA) z poziomu odpowiedniego menu w multimediach.
Co do zaoferowania ma Porsche Panamera z bazowym silnikiem?
Tu przychodzi duże zaskoczenie, gdyż ten model ma wiele atutów. Największym są jego właściwości jezdne, a powód jest banalnie prosty - bazowa Panamera jest lekka. Oficjalnie waży niecałe 1900 kilogramów, czyli o blisko 500 kilogramów mniej od flagowej wersji Turbo S E-Hybrid.
Wiadomo - inżynierowie marki wiedzą jak zamaskować te kilogramy, a nowe zawieszenie Porsche Active Ride bardzo w tym pomaga. Tutaj jednak nie trzeba było kombinować. Wystarczyła dobrze zestrojona pneumatyka, aby dać dużo radości z jazdy.
Przede wszystkim doceniłem zwinność i lekkość prowadzenia. Czuć, że nie walczymy tutaj z masą i możemy pozwolić sobie na naprawdę dużo, nawet w szybkich zakrętach. Układ kierowniczy jest wspomagany z idealną siłą i ma świetnie dobrane przełożenie.
Z kolei napęd na tylną oś sprawia, że w zakrętach można pozwolić sobie na lekkie zarzucanie tyłem. Pełnego długiego driftu tutaj raczej nie zrobicie (353 KM cudów nie zdziałają, choć na mokrej nawierzchni nie będzie to problemem), aczkolwiek głębokie powerslide'y to żadne wyzwanie. Duży rozstaw osi i świetny rozkład mas ułatwiają wyczucie samochodu.
Powiedzmy sobie szczerze - to jednak jest auto do pokonywania długich dystansów w komfortowych warunkach
I na to też nie można narzekać. Porsche Panamera w standardowym ustawieniu zawieszenia i napędu przyjemnie płynie po autostradach, oferując komfort i odcięcie od rzeczywistości. Może jedynie opony Michelin Pilot Sport 4S mogłyby być nieco cichsze, ale to już drobnostka. Nagłośnienie firmy Burmester skutecznie umila podróż, a adaptacyjny tempomat pozwala na chwilę relaksu.
353-konne V6 jest też zaskakująco oszczędne. Mam wrażenie, że 90-litrowy zbiornik paliwa (opcjonalny) trzeba tutaj opróżniać na siłę, gdyż zasięg spadał w śmiesznym tempie. Po przejechaniu 500 kilometrów wciąż miałem paliwa na 280 kolejnych kilometrów. W mieście średnie zużycie wahało się w granicach 12-14 litrów, zaś w trasie spadało nawet do nieco niecałych 6 litrów.
przy 100 km/h: | 5,9 l/100 km |
przy 120 km/h: | 7,4 l/100 km |
przy 140 km/h: | 8,8 l/100 km |
w mieście: | 12,1-14,5 l/100 km |
A co z dynamiką jazdy?
Tu miałem pewien problem. Z jednej strony niczego mi nie brakowało, gdyż 353 KM naprawdę sprawnie napędzają ten samochód, a skrzynia PDK działa w abstrakcyjnym tempie. Setka pojawia się na zegarach w 5,3 sekundy, a licznik osiąga maksymalnie (w teorii) 272 km/h.
W praktyce, jakkolwiek głupio to nie brzmi, brakowało mi jakichś większych emocji. To przyspieszenie faktycznie nie zawodzi, ale powyżej 120 km/h kolejne wartości pojawiają się wolniej, niż mogłoby się tego oczekiwać. Może to po prostu kwestia tego, że na licznik patrzymy widząc jednocześnie logotyp marki. A on budzi pewne oczekiwania i skojarzenia.
W tym egzemplarzy dorzucono opcjonalny pakiet Sport Chrono, który wprowadza tryb Sport i Sport Plus, a także przycisk Sport Response, który redukuje bieg i daje sto procent możliwości napędu na 10 sekund. W trybie Sport Plus dodatkowo otwiera się spoiler, który zwiększa siłę docisku tylnej osi.
Idealne "daily"? Tak, ale poszedłbym o półkę wyżej
Ten samochód bez wątpienia spełni oczekiwania szerokiego grona osób. W wersji z napędem na cztery koła sprawdzi się także w zimowych warunkach, co może być dużym plusem. Oczywiście lista opcji sprawia, że z początkowych 513 000 złotych wchodzimy na poziom 679 000 złotych. Wciąż jest to jednak ułamek tego, co trzeba zapłacić za flagowe warianty Panamery.
Plusem bazowego silnika w tym aucie jest ekonomia. Jeśli Porsche Panamera ma służyć do nabijania kilometrów, to jest to najlepsza propozycja. Duży zasięg sprawi, że na stację nie będziecie musieli zjeżdżać na stację co 400 kilometrów. Postoje można więc planować poza obleganymi przez ludzi miejscami.
Ja postawiłbym na wersję GTS, która dla mnie stanowi złoty środek w ofercie
Ma 500 KM, V8 pod maską (które wciąż potrafi być ekonomiczne) i oferuje nieco więcej sportowego charakteru. Do tego, przez brak hybrydy, wciąż jest lekkie i zwinne (waży nieco ponad 2 tony).
A jakie jest subiektywnie nowe Porsche Panamera?
Tu mam duży problem. Nowe wcielenie teoretycznie jest lepsze pod wieloma względami, ale zmiany we wnętrzu i w stylistyce nadwozia nie przemawiają do mnie w stu procentach. Dużo zależy jednak od kompletacji egzemplarza, a tutaj, przy czarnym lakierze i ciemnym wnętrzu, wszystkie nowe detale "giną" w tych ciemnych barwach.