Pamiętacie pop-upy, które wkurzały Was w przeglądarkach internetowych? Teraz są w samochodach

Spokojnie, tutaj nie będzie "uciekającego X", ani tym bardziej pojawiającego się w odpowiednim momencie "Rickrolla". Pewne jest jednak to, że pop-upy zaczynają pojawiać się w samochodach i nie jest to nic dobrego.

Wykup subskrypcję. Przedłuż gwarancję. Zadbaj o serwis. Włącz funkcję, którą masz, ale za którą nie zapłaciłeś. Skorzystaj z promocji.

Wyobraźcie sobie, że takie reklamy pojawiają się na ekranie systemu multimedialnego Waszego samochodu. Brzmi to przerażająco? Owszem. Jeszcze bardziej zmartwię Was jednak tym, że to jest już rzeczywistość. Producenci aut zaczynają wykorzystywać przestrzeń, którą dają im multimedia, aby zachęcać Was do kolejnych zakupów. I to jest problem.

Dlaczego? Odpowiedź jest raczej oczywista - bo to rozprasza i irytuje. Co więcej, póki co nie ma regulacji, które zatrzymałyby takie działania.

Jeep już teraz wysyła reklamy w multimediach samochodu. Ford opatentował podobne rozwiązanie

W przypadku marki z grupy Stellantis mowa o ofertach, które mają "zwiększyć komfort użytkowania pojazdu". Pod tą piękną frazą kryje się właśnie zachęta do przedłużenia gwarancji oraz do skorzystania z innych ofert, które oczywiście kosztują, ale teoretycznie "obniżają ryzyko i koszty użytkowania pojazdu".

Nie jest to jednak coś, co chcecie widzieć w samochodzie. Wyskakujące okienko pojawia się na całej przestrzeni ekranu i wymaga kliknięcia w konkretny przycisk, aby je zamknąć. A to rzecz jasna rozprasza i irytuje.

Ford reklamy w samochodzie

Ford w USA jest gotowy pójść o krok dalej. Ich system, który już opatentowano ponad rok temu, umożliwia wyświetlanie reklam okolicznych biznesów na bazie lokalizacji samochodu. Tym samym na ekranie multimediów, w jakieś formie (bliżej nieokreślonej), miałyby pojawiać się różne oferty. Ford rozważał także wprowadzenie reklam głosowych, które miałyby wyciszać muzykę. To jednak brzmi już jak "jeden krok za daleko".

Gdzie jest granica? To doskonałe pytanie

Wiele firm cały czas kręci się wokół tematu różnych subskrypcji na wyposażenie, gdyż kryją się za tym ogromne pieniądze. Póki co jednak negatywne reakcje klientów odwodzą ich od tych pomysłów. Być może "dyskretne" naciskanie różnymi reklamami przyniesie efekty, które ułatwią stosowanie takiej formy finansowania wyposażenia. Tylko czy jest to coś, na co się zgodzimy? Przyznam szczerze, że mam spore wątpliwości.