Kupiłem dwudziestoletniego Peugeota 406 za 2600 zł. Co złego może się stać?

Stary, francuski i do tego śmiesznie tani. Brzmi jak przepis na katastrofę. A może Peugeot 406 z 2000 roku to całkiem niezły środek transportu? Zaczynamy.

Co mi strzeliło do głowy? Jeżdżąc od dawna dużą ilością prasówek, samochodu potrzebuję wyłącznie awaryjnie, albo "dla frajdy". Ten drugi wątek chwilowo wyrzuciłem z głowy, Naczelny pozwala czasem zabrać co fajnego do testu. Zostaje więc "mobilny parasol", który można porzucać bez żalu na tydzień, czy nawet kilka w losowych miejscach Warszawy. I jakoś tak od pomysłu do pomysłu skończyło się na czymś tanim, prostym i łatwym w potencjalnych naprawach. A w ramach kolejnych pomysłów, wyszedł Peugeot 406.

Peugeot 406

Poszukiwania i zakup

Model produkowany był od 1995 roku, zyskując dość znaczną renomę wśród warszawskich taksówkarzy - białe 406-ki miejskiej korporacji w drugiej połowie lat 90-ych zdominowały krajobraz stolicy.

Podaż 406-ek nie jest duża, na portalach ogłoszeniowych jest ich zaledwie kilkanaście sztuk, z dość dużym rozstrzałem cenowym. Jedna mi się sprzedała (i w tym momencie wróciła już drugi raz na otomoto, z każdym handlarzem zyskuje na wartości, w sumie 1 500 zł), druga też. Trzecia okazała się trzymać głównie na miłości właściciela do niej. Co ciekawe, duża część Peugeotów w ogłoszeniach ma co najmniej jednego właściciela, który trzyma francuski wóz ponad 10 lat.

W końcu znalazł się egzemplarz z 2000 roku, od drugiego właściciela, wystawiony za 3 200 zł. Sedan, silnik 1.8 o mocy 110 KM, dość podstawowe wyposażenie. Czyli cztery poduszki powietrzne, radio z CD, dwie elektryczne szyby, manualna klima, centralny zamek i roleta tylnej szyby. Peugeot 406 potrafił być znacznie lepiej "wypasiony", ale i tu jest całkiem nieźle.

Zgodnie ze schematem, pierwszy właściciel kupił ten samochód w salonie w Warszawie i sprzedał dopiero na początku 2019 roku, nawijając po drodze ok. 185 tysięcy kilometrów (obecnie 197 tys.). Niby niedużo, ale wóz wygląda wewnątrz na nieco bardziej zmęczony. Na tyle, że Naczelny patrzył na mnie z mocnym powątpiewaniem po pierwszych oględzinach.

Jazda próbna pokazała, że w wozie na pierwszy rzut oka "wszystko działa". Klima chłodzi, zawieszenie nie wydaje nadprogramowych dźwięków, olej jest, "gadżety" działają, choć Peugeot na pewno zaliczył przygodę "lewym przodem". Reflektor pozostał jednak oryginalny (ale silniczek jest do wymiany - 50 zł). W kilku miejscach wyłaziła powierzchownie rdza - nie wyglądało to jednak na nic groźnego.

Ostateczna cena zakupu - 2 600 zł. Na plus - dwuletnie letnie opony, ważny przegląd i OC aktualne na 10 miesięcy.

Peugeot 406 - da się tym jeździć?

Czy samochód za te pieniądze naprawdę nadaje się do jazdy? Z jednej strony 2000 rok to przecież było "wczoraj" i żaden z tego youngtimer - ludzie Astrami F jeżdżą na co dzień. Z drugiej strony budżet nie budzi zaufania. Tyle, to nawet Alfy nie kosztują. Są te Peugeoty w ogłoszeniach również za 5 - 6 tys. zł. Czy lepsze, nie wiem.

Szybki przegląd i odgruzowanie wnętrza pozwoliły określić, że przy wymianie hamulców dolano nieco za mało płynu hamulcowego, a filtr kabinowy ma w sobie przegląd runa leśnego z ostatnich 15 lat. 60 zł później Peugeot 406 okazuje się być gotowy do jazdy. Silnik odpala ładnie, trzyma obroty, "wkręca się" chętnie. Skrzynia "chodzi" dość krótko i ze względną precyzją. Chciałbym, żeby w nowych Peugeotach pracowała w taki sposób. Tak naprawdę, jeśli ktoś nie jest wymagający, a jedynie potrzebuje sprawnego samochodu można by nic więcej przy nim nie robić. I tak sobie jeździć, aż do badania kontrolnego, co najmniej. Serio!

Co "wylazło" potem i ile kosztowało?

No bo przecież nie może być tak, że się kupi samochód w cenie 2/3 średniej krajowej netto i kompletnie nic się do niego nie dołoży.

Wzrost temperatur spowodował spadek jakości działania klimatyzacji. Uzupełnienie czynnika i wymiana uszczelek przy kompresorze pomogły - 250 zł i w środku można hodować pingwiny.

Jak każdy samochód, wymagany jest "pakiet startowy". Filtr powietrza okazał się być całkiem świeży, więc zostaje. Reszta - na nowo. Części są tanie jak barszcz. Na zmiany oraz ogólny przegląd, Peugeot trafił do naszego zaprzyjaźnionego serwisu Tobiasz Racing. Podniesienie ukazuje, że blacharka jest w gorszym stanie niż się spodziewaliśmy - ze dwa lata jednak pożyje. Poza tym pojawiło się "mokre" na przewodzie od wspomagania. Wymieniony został płyn (poziom w zbiorniczku nie wskazywał na ubytek) i sprawdzimy co będzie się działo dalej - podejrzenia padają raczej na uszczelki, niż coś poważniejszego.

Reszta - zawieszenie, silnik, układ kierowniczy i wydechowy - w porządku. Poza tym, że niebieski sedan stał gdzieś dość długo i to raczej w błocie, a następnie ktoś go mało delikatnie z tego błota wyszarpywał. Na koniec serwisu samochód zalany został olejem Total Quartz 9000 5W-40 (kupione "górką" 6 litrów za 131 zł) i wraca na drogi. A, no i tankowanie. "Kiedyś to było" - sedan klasy średniej z podstawowym silnikiem benzynowym miał bak o pojemności 70 litrów.

Podsumowując, koszty mechaniczne "na start" wyniosły około 800 zł, czyli koszt gotowego do jazdy samochodu - 3 400 zł (200 zł więcej niż pierwotna cena wystawienia Peugeota w internecie). Czy jakbym szukał droższego egzemplarza (albo nowszego samochodu) to miałbym mniej do zainwestowania? W samochodzie w tym wieku każda z tych rzeczy może być do zrobienia, bo wynikają ze zwykłej eksploatacji i wieku.

Więcej o samochodzie i eksploatacji napiszemy w kolejnych odcinkach. Choć z powodów służbowych, to nie będzie bardzo "długi dystans".

A więc w drogę.