Jak Peugeot 406 za 2600 zł sprawdził się w podróży do ciepłych krajów? Otóż prawie doskonale

Peugeot 406 pojechał na wakacje. I wrócił. Bez problemów (prawie). Co prawda nie mówimy o przejechaniu Afryki, ale... temperatury podobne.

Na pierwszy rzut oka wyjazd w ogóle nie powinien być materiałem tekstu. No bo w końcu do Chorwacji, bo o niej mowa, co roku jeżdżą dziesiątki tysięcy polskich turystów. W tym roku też w niektórych miejscach częściej się słyszało polski, niż chorwacki język. Ale nasz Peugeot 406 ceną oraz ogólnym "ogarnięciem" przypomina raczej samochody, które tam się poruszają poza dużymi miastami. Na autostradzie parę osób przyglądało się "czterystaszóstce" z pewnym zdziwieniem - serio!

Peugeot 406

Wróćmy jednak do naszego testu. Chorwacja jest "w sam raz" do takiego testu. Nie bardzo daleko, ale kraj wymagający - sporo terenów górzystych, bardzo wysokie temperatury, pył i całkiem sporo miejsc dostępnych drogami, które nigdy w życiu nie widziały asfaltu, albo nawet tłucznia.

Trasa

Samochód, poza wspomnianymi we wcześniejszym wpisie artykule tematami, nie był szczególnie przygotowany. Bo i po co, skoro wszystko jest ok. "Modyfikacją" było podpięcie do fabrycznego radia gniazda USB i AUX. Zakupiłem też Assistance. Tu ciekawostka - to w zasadzie niewykonalne jako "samodzielna opcja", a już na pewno nie dla 20-letniego pojazdu. Jedynie pomocną rękę wyciągnął PZM - miesięczny pakiet zagraniczny kosztował nas 85 zł i obejmuje np. holowanie, aczkolwiek na odcinku do 75 km.

Wróćmy do trasy. Do pokonania "na raz" mamy ok. 1410 km, przez Słowację i Węgry (winietki na każdy z krajów - 10 Euro/10 dni).

Tankowanie i ruszam późnym wieczorem. W zasadzie nic się nie dzieje. Powyżej 140 km/h zaczyna robić się głośno we wnętrzu - ale na obrotomierzu widnieje wtedy ponad 4 000 obr./min.

Przejazd przez Polskę jest dość dynamiczny, ale nie obfituje w żadne niespodzianki. Może poza mało wydajnymi przednimi światłami. Ale da się jechać. Wszystko w wozie działa, jest nawet całkiem wygodnie. Za to pojawiają się pierwsze refleksje.

Peugeot 406 jest zupełnie innym samochodem niż współczesne - dużo przyjemniejszym dla "świadomego" kierowcy.

Peugeot 406

Wynika to z hydraulicznego wspomagania, stosunkowo niskiej masy i prostej konstrukcji. Owszem, przy manewrach jest znacznie mniej komfortowy, ale jest jednocześnie analogowy i "nie sportowy", a więc nie męczący, ale angażujący. Super.

Na takich rozmyślaniach i krótkiej drzemce minęła trasa do Chorwacji. Zero kontrolek, zero dziwnych i niepokojących dźwięków (no dobra, radio było głośno), Peugeot jedzie przyjemnie, a fotel jest naprawdę wygodny, mimo że w mocno przeciętnym stanie.

Jest dobrze do momentu, aż zaczęły się góry. Okazało się, że silnik 1.8 o mocy 110 KM nie należy do dynamicznych. Albo to kwestia wieku i stanu, albo "Ten Typ Tak ma". W górach utrzymanie prędkości autostradowej na ostatnim biegu nie jest wykonalne. Z redukcją - niewiele lepiej. Jedzie dzielnie, ale zwalnia pod górkę, co na dość ruchliwej trasie powoduje lekką frustrację.

Na miejscu

Widok Adriatyku przesuwa granicę irytacji. Jest ciepło, pięknie i dojechaliśmy na miejsce. Średnie zużycie paliwa do Zagrzebia wyniosło ok. 8 l/100 km, więc całkiem przyzwoicie. Od rana zabrałem się za sprawdzanie stanu płynów ustrojowych. Olej - w normie, płyn chłodniczy - ok, wspomaganie - nie cieknie, płyn hamulcowy - jest ok. Klima chłodzi jak zła - przez cały tydzień używałem jej raczej na "minimum" poza momentami, gdy trzeba było wygnać nagrzane powietrze po dłuższym postoju. A temperatura rzadko kiedy spadała poniżej 30 stopni.

Kręcąc się po Chorwacji nie tylko można natknąć się na samochody, które są równolatkami, bądź "dziadkami" mojego Peugeota. Przede wszystkim po drogach jeździ się dość przyjemnie, chyba że... nie ma asfaltu. Zapuszczenie się między gaje oliwne, bądź poszukiwanie pustej plaży oznacza, że testujemy zawieszenie. Coś tam nawet słychać, podobnie jak plastiki w środku. No dobra, choć w trasie nie jest głośny, to na nierównościach słychać, że nasz Peugeot 406 jest raczej z dolnych widełek cenowych.

Za to potrafi mało spalić. Przy rzadkim korzystaniu z autostrady udało nam się uzyskać wynik 6,5 l/100 km. A to czysto teoretycznie daje nam ponad 1 000 km zasięgu.

Mamy już prawie 2 000 km za sobą. Przeszkadza mi brak podłokietnika - przy całodziennej jeździe zaczyna boleć ramię. Poza tym jest całkiem nieźle. Komfort niezły, audio gra dobrze (jednostka sterująca Clarion, głośniki Harman), o ile się nie spieszę, to silnik daję radę. W górach jednak wymaga sporego zapasu paliwa - wynik z wyspy Hvar to 10,9 l/100 km.

Wtem!

Ci którzy zakładali, że stary francuski samochód musi się posypać, mają w końcu swój akapit. Zgaszony na poboczu, na środku niczego samochód, nie odpalił. Nawet rozrusznik nie zakręcił, kontrolki przygasły i tyle. Godzina czekania i mamy upragnione przez wszystkich frankofobów zdjęcie na lawecie.

Sympatyczny kierowca zawiózł mnie do miejscowości Rudina, gdzie poza 10 chałupami i zbiornikiem na deszczówkę jest plac zwany warsztatem. Można na nim znaleźć np. starego Pontiaca,Forda oraz Hillmana Coventry, które zostały po jakiejś ekipie filmowej. Tutaj nastąpiła diagnoza.

Umarł o dziwo akumulator, którego nikt wcześniej nie sprawdził, ile ma lat, i czy ma odpowiednie parametry. Zjazd do sklepu, wymiana na nowy i można śmigać dalej. Czas naprawy od wystąpienia awarii? 2 godziny, z czego godzina to czekanie na pomoc drogową, a 10 minut to rozmowa z Assistance.

Nuda

Gdyby nie ten akumulator, to w ogóle niemalże nie byłoby o czym pisać. No dobra, brak dynamiki jest irytujący, a podłokietnik muszę dokupić. Dlatego w drodze powrotnej trochę ograniczyłem autostradę (okej, korki i ceny były drugim powodem - autostrada od granicy węgierskiej do Splitu kosztuje 120 zł). Tankowanie w miejscowości Karlovac i do Polski. Kolejne tankowanie w okolicach Pszczyny. Licznik pokazał 787 km, a rezerwa się jeszcze nie świeciła - ok. 850 km bym zrobił. Kalkulator w dłoń - Peugeot 406 na odcinku Chorwacja - Polska zużył 7,5 l/100 km. W sumie zrobił ponad 3 300 km w tydzień, dowożąc w drodze powrotnej spory zapas domowego wina. I znów robiąc za kampera, bo na tylnej kanapie można się całkiem wygodnie zdrzemnąć po drodze.

O, i "dwie stówki" strzeliły po drodze

Podsumowanie

Wszystkim tym, którzy mówili, że to bez sensu, nierozważnie i w ogóle co mi strzeliło do głowy, żeby jechać na wakacje samochodem w cenie telewizora, chciałbym powiedzieć, że szanse na awarie mają takie same w swoich 10-letnich samochodach za 20 tys. Jeśli nie jest sprawdzony,  każdy może się zepsuć. Jeśli ktoś Wam przed wyjazdem samochód przejrzy, to jedźcie i "gratem". Peugeot sprawdził się naprawdę dobrze, zwłaszcza,że nigdy nie był planowany do takich eskapad. Teraz pora na doroczny przegląd techniczny i zobaczymy, gdzie pojedzie dalej.

Bo na pewno dojedzie.