Nowe Suzuki Swift - Zawodnik wagi lekkiej
Piąte wcielenie miejskiego Suzuki straciło na wadze pokaźne 120 kg. To aż 12,5% dotychczasowej wagi auta! Czy niska masa własna nowego Swifta to jedyna rzecz, którą może się pochwalić? Sprawdzamy to w pierwszym teście.
Styl, lekkość i zwinność - te trzy słowa doskonale opisują najnowszy produkt Suzuki. Swift, bo to z nim właśnie miałem okazję zapoznać się w samym sercu Gór Świętokrzyskich, jest obecny na rynku już od 1983 roku. Druga generacja modelu sprzedawana aż przez 15 lat zapisała się w historii motoryzacji jako symbol niezawodności, który jest w stanie zniszczyć tylko korozja. Nie bez przyczyny to właśnie Swifty z tamtego okresu można często spotkać na odcinkach KJS-ów.
Jednak to dopiero trzecie wcielenie modelu zyskało prawdziwą popularność na rynkach całego świata. Wtedy też zaczął się nowy rozdział w opowieści Suzuki o miejskim hatchbacku segmentu B. Od 2004 roku na europejskie ulice wyjechało ponad milion nowych Swiftów. Suzuki mówi o swoim aucie, używając przymiotnika "kultowy", ale do legendarności samochodów takich jak Fiat 500 czy Volkswagen Beetle trochę mu jeszcze brakuje. Nie da się jednak nie zauważyć, że piątej odsłonie Suzuki Swift zaaplikowano sporą dawkę stylu. Reflektory wciąż mają łezkowaty kształt, ale są teraz mniejsze, a pod ich kloszem w droższych wersjach zmieścił się także LED-owy pasek świateł do jazdy dziennej. Stylistyka nowego Swifta to gustowne rozwinięcie tego, co znamy z jego poprzednich odsłon. Wartym wymienienia jest "odcięty" od dachu słupek C, wywołujący złudzenie lewitowania "czapy" ponad linią szyb. Czym jeszcze charakteryzuje się ten japoński maluch?
Nowe Suzuki Swift powróciło do proporcji znanych z trzeciej generacji hatchbacka, a więc znowu bliżej mu pod tym względem do MINI, niż do klasycznych przedstawicieli tego segmentu. Swift stracił 10 mm długości (3840 mm) i 15 mm wysokości (1490 mm), ale przybyło mu 40 mm w szerokości (1735 mm), a rozstaw osi zwiększono o 20 mm. Auto charakteryzuje się więc teraz niżej umieszczonym środkiem ciężkości. Popracowano także nad bagażnikiem dodając mu dodatkowe 54 litry pojemności, dzięki czemu Swift "połknie" 265 litrów bagażu, co jest wynikiem akceptowalnym, ale nie powalającym z nóg. Suzuki zadbało także o odpowiednie bezpieczeństwo osób przemieszczających się tym pojazdem. Na jego pokładzie po raz pierwszy w tym modelu pojawił się szereg zaawansowanych udogodnień takich jak np. układ autonomicznego hamowania awaryjnego, aktywny tempomat, system ostrzegający przed zjechaniem z pasa oraz asystent świateł drogowych.
Kabina budzi mieszane uczucia, bo z jednej strony przedstawia ciekawy projekt zwróconej ku kierowcy deski rozdzielczej, a z drugiej jest niemal w całości odlana z twardego plastiku, który prezentuje się dobrze tylko z daleka i tylko przy wyjeżdżaniu z salonu. Sytuację ratuje stylowa, obszyta skórą kierownica, wyglądająca jakby pochodziła z auta o klasę wyższego. Pomiędzy zegarami znalazło się miejsce na ciekłokrystaliczny, kolorowy wyświetlacz o przekątnej 4,2 cala, który wskazuje informacje z komputera pokładowego. Umieszczony w centralnej części deski rozdzielczej ekran systemu infotainment nie za każdym razem posłusznie reaguje na dotknięcie palcem, a interfejs tego systemu przypomina, niestety, menu w urządzeniach elektronicznych pochodzących z Chin. Oczywiście nie trzeba mówić, że istnieje możliwość podłączenia do niego smartfona za pomocą aplikacji Apple CarPlay lub Google Android Auto.
Dieta, dieta, dieta i jeszcze raz dieta. Japoński producent narzucił swojemu hatchbackowi segmentu B bardzo skąpe racje żywieniowe, dzięki którym udało się osiągnąć znakomity rezultat - w porównaniu z poprzednikiem z masy własnej podstawowego wariantu Swifta "uleciało" aż 120 kg. Jeśli ta liczba nie wydaje Wam się duża, bo zaprezentowana niedawno kolejna odsłona Opla Insignii zrzuciła aż 175 kg, to pozwólcie, że wskażę Wam drobną różnicę - poprzednia generacja Insignii ważyła ponad 1,5 tony (około pół tony więcej od Swifta), a więc miała zdecydowanie większe możliwości i, tak na marginesie, zdecydowanie bardziej potrzebowała tej diety.
Piąte wcielenie miejskiego Swifta waży zaledwie 840 kg, czyli nie tylko mniej od klasowych rywali takich jak Opel Corsa czy Volkswagen Polo, ale nawet mniej od testowanego przeze mnie niedawno Volkswagena up!-a (865 kg)! Jak dokonali tego japońscy inżynierowie? Przede wszystkim zdecydowali się na zastosowanie lżejszej o 30 kg i bardzo sztywnej płyty podłogowej. Pod maską pojawiły się lżejsze jednostki napędowe - wolnossący motor 1.2 DualJet o mocy 90 KM i turbodoładowany 3-cylindrowiec 1.0 BoosterJet o mocy 111 KM. Pierwsza może być sparowana z 5-biegową skrzynią manualną lub bezstopniową przekładnią CVT. Druga występuje z tą samą skrzynią manualną lub 6-biegowym automatem.
Co ciekawe, obie te jednostki można zamówić z elektrycznym "wspomagaczem", czyli technologią SHVS (Smart Hybrid Vehicle by Suzuki) wykorzystującą tzw. "miękki" układ hybrydowy zawierający zintegrowany moduł rozrusznika i alternatora, który wspomaga jednostkę podczas dużego obciążenia. SHVS pomaga ograniczyć zużycie paliwa, wykorzystując energię elektryczną skumulowaną w baterii podczas procesu hamowania. Do testu wybrałem wariant z wolnossącym silnikiem 1.2 DualJet, 5-biegową skrzynią manualną i opisywanym systemem. Podczas intensywnego przyspieszania do uszu kierowcy dobiega elektryczny szum przypominający... świst turbosprężarki, dający delikatnie znać, że mam do czynienia z hybrydą. Do uszu kierowcy dobiegają też, niestety, męczące dźwięki z okolic nadkoli i ramek drzwi (które tak swoją drogą można odgiąć od uszczelki ręką...) - wyciszenie mogłoby więc być lepsze, ale wówczas dieta nie byłaby tak efektywna.
Piórkowa masa samochodu i "elektryczne turbo" sprawiają, że Swift nawet w tej konfiguracji wydaje się dość zrywnym autem. W rzeczywistości rozpędza się maksymalnie do 180 km/h, a przyspieszenie do "setki" zajmuje mu 11,9 s. Turbodoładowana, 3-cylindrowa jednostka o 111 KM ma o 50 Nm większy moment obrotowy (170 Nm), dzięki czemu jest w stanie rozpędzić Swifta do 195 km/h i sprawić, że "setkę" na zegarach ujrzymy po 10,6 s. Średnie spalanie na testowej trasie prowadzącej do Buska-Zdroju przez zakorkowany wyjazd z Kielc wyniosło 5 l/100 km i to nawet przy licznych próbach sprawdzania dynamiki jednostki napędowej. Widać więc, że Swift zadowala się umiarkowanymi ilościami paliwa.
Auto nie tylko jest lekkie, ale prowadzi się też nadzwyczaj łatwo. Dzięki niskiej masie własnej jest bardzo zwinne i bez zbędnego przedłużania posłusznie realizuje komendy zadane kierownicą. Promień zawracania wynosi tylko 4,8 m, co bardzo ułatwia poruszanie się po mieście. Delikatna charakterystyka prowadzenia to zapewne ukłon w stronę damskiej klienteli, która buduje bardzo ważny (bo wysoki) wolumen sprzedaży Swifta. Trzeba jednak zaznaczyć, że mimo to auto pewnie trzyma się drogi, wychylając się nieznacznie tylko na szybciej pokonywanych łukach. Choć zawieszenie zestrojono komfortowo, a układ kierowniczy faworyzuje jazdę miejską, samochód trudno wytrącić z równowagi. Jestem przekonany, że łagodny charakter Swifta zmieni się przy okazji premiery wersji Sport, która według nieoficjalnych informacji ma dołączyć do gamy już pod koniec tego roku. Pod jej maską pojawi się dobrze znany z Vitary S turbodoładowany, 140-konny silnik 1.4 BoosterJet.
Przy okazji wprowadzenia na rynek piątej odsłony Swifta zrezygnowano z podstawowej wersji wyposażeniowej Club. Ceny w Polsce startują z poziomu 47 900 zł, a dokładny cennik i opis wersji wyposażeniowych możecie znaleźć TUTAJ. Suzuki Swift to klasyczny przedstawiciel segmentu B pozycjonowany w ofercie ponad Baleno zaliczanym do segmentu B+. Według założeń z tej dwójki to Swift ma być tym autem, które zapewnia więcej przyjemności z jazdy i jest kierowane do młodszej klienteli. Wygląda na to, że mimo kilku niedoróbek nowa generacja Swifta może stać się jeszcze bardziej popularna od poprzedniej. My już zacieramy ręce na myśl o planowanym na koniec tego roku Suzuki Swift Sport, które z pewnością zyska ostrzejszy charakter.