Volkswagen T6 – 500 shades of Transporter
Nie tak dawno temu producent z Wolfsburga zaprezentował nam Volkswagena T6, czyli kolejną generację słynnego na całym świecie Transportera. Ale czy aby na pewno zasługuje ona na cyferkę 6 w nazwie? Mieliśmy okazję to sprawdzić podczas pierwszych jazd testowych zorganizowanych w Sztokholmie.
Całą serię zapoczątkował model Typ2, którego historia sięga 1950 roku. Od tamtej pory seria T sprzedała się na świecie w liczbie 12 milionów egzemplarzy, z czego 1/6 stanowi przedostatnia generacja – T5. Bardzo popularne swego czasu Volkswageny T1 osiągają dziś na aukcjach horrendalne ceny. Dla przykładu, za wersję Samba, charakteryzującą się między innymi 23 oknami, fani marki są w stanie zapłacić nawet 100,000 Euro...
Polskie ceny nowego Volkswagena T6 Multivan nie są jeszcze znane, ale w Niemczech zaczynają się one od niecałych 30,000 Euro. Za najwyższą wersję wyposażeniową Highline z 204-konnym silnikiem TDI, napędem 4MOTION i skrzynią DSG przyjdzie nam zapłacić około 68,000 Euro.
Trzy szóstki...
Skoro już o silnikach mowa, są one jedną z nowości reklamujących T6. W ofercie znajdziecie 6 jednostek napędowych: dwie benzynowe i cztery wysokoprężne. 2-litrowe TDI będą dostępne w wariantach: 84-, 102-, 150- oraz 204-konnym, natomiast benzynowe 2,0 TSI będzie można zamówić w opcji 150- lub 204-konnej. Każdy z nich w standardzie oferowany jest z funkcją Start/Stop. Silniki Diesla miały zostać dostosowane do spełniania restrykcyjnych norm Euro 6 i Volkswagen z dumą stwierdza, że im się udało. Potencjalny użytkownik oczywiście na pierwszy rzut oka tego nie odczuje. Powinien jednak odczuć różnicę w spalaniu, ponieważ nowe jednostki potrzebują o około 1 litr mniej paliwa na 100 kilometrów w stosunku do swoich odpowiedników z poprzedniej generacji. W najbardziej oszczędnej opcji, czyli 2,0 TDI o mocy 102 KM, T6 zadowoli się zaledwie 5,5 l/100 km.
Do wyboru, do koloru...
Najważniejszą rzeczą w przypadku zakupu tego typu samochodu jest mnogość konfiguracji nadwozia. Nie bez przyczyny w tytule podałem liczbę 500, która odzwierciedla ilość odmian w jakich można zamówić T6. Mamy do wyboru trzy wersje: użytkowy furgon, osobowe Multivany i Caravelle oraz rekreacyjną Californię. W każdej z tych wersji dostępny jest normalny lub dłuższy o 40 cm rozstaw osi. W odmianach ciężarowych dodatkowo możemy wybrać jedną z trzech wysokości nadwozia. W najdłuższej i najwyższej opcji, przedział ładunkowy ma pojemność 9,3 m3. Wersja osobowa natomiast pomieści wewnątrz maksymalnie 9 osób.
My skupiliśmy się jednak na Multivanie. Nasz egzemplarz posiadał wewnątrz 7 miejsc, w tym 3-osobową kanapę. W drugim rzędzie na szynach umocowane były dwa fotele obrotowe, które bez problemu można wymontować z samochodu. T6 Multivan jest dostępny w pięciu wersjach wyposażeniowych: Trendline, Comfortline, Highline, Generation SIX oraz Business. Najbardziej charakterystyczną z nich jest ta przedostatnia. Z zewnątrz rozpoznamy ją po dwukolorowym nadwoziu, które ma nawiązywać do pierwszej generacji Transportera, a także po białych 18-calowych felgach z chromowanymi kołpakami. Będzie ona dostępna tylko i wyłącznie w chwili rozpoczęcia sprzedaży. Oprócz wyposażenia obecnego w wersji Comfortline dodatkowo w standardzie klient otrzyma lampy w technologii LED, przyciemnione szyby, światła przeciwmgłowe z opcją doświetlania zakrętów oraz chromowane dodatki. Oprócz tego z przodu i z tyłu montowane są czujniki parkowania, system ACC (adaptacyjny tempomat), DCC (aktywne amortyzatory) oraz Side Assist.
Ciekawostką jest wersja Business, gdzie w trzecim rzędzie znajdują się dwa komfortowe fotele z elektryczną regulacją, podgrzewaniem oraz z klimatyzowanym schowkiem między nimi. Są one pokryte oczywiście skórą wysokiej jakości, a elementy dekoracyjne wykonano z drewna.
Poważny facelifting...?
Cały czas zastanawiam się, czy to auto aby na pewno ma prawo nosić nazwę generacji szóstej. Czy nie jest to przypadkiem kolejny już facelifting T5? Spójrzmy wstecz i na zmiany wizualne, które oddzielają od siebie kolejne modele. Każdy z nich: T1, T2, T3, T4, T5 wyglądają zupełnie inaczej. Tam od razu widać że mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym. W przypadku T6 wydaje się nam, że jest to T5 po drugim faceliftingu. Zmieniono reflektory na LEDowe, grill i zderzak nawiązują do aktualnej stylistyki marki, z tyłu również pojawiły się nowe światła, na całym aucie lekko zmieniono przetłoczenia, dorzucono nowe kolory nadwozia, nowe felgi, ale cały czas sylwetką samochód przypomina T5.
Owszem, wewnątrz znajdziemy nową deskę rozdzielczą i zaktualizowany Infotainment obsługujący multum nowych funkcji, takich jak hotspot WiFi, Mirror Link, Car-Net czy Volkswagen Media Control. Auto można doposażyć w dobrej jakości system głośników Dynaudio, a także w coś w rodzaju interkomu. Umieszczone w suficie mikrofony wzmacniają ton rozmowy pasażera siedzącego w tylnej części auta i przekazują go do przednich głośników, aby nie trzeba było do siebie krzyczeć tylko prowadzić konwersację w miarę naturalny sposób.
T6 czy nie T6, oto jest pytanie...?
Producenci ostatnio często decydują się na zabieg gruntownego odświeżenia modelu, dumnie nazywając go kolejną generacją. Volkswagen ostatnio zrobił podobnie w przypadku Caddy, a tak naprawdę, 'nową generacją' powinno się nazywać auta pokroju Volvo XC90, w którym praktycznie wszystko zostało zmienione w stosunku do poprzednika. Ja osobiście wstrzymałbym się jeszcze ze stawianiem w nazwie tego Volkswagena cyferki 6 i sądzę, że na prawdziwe T6 przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.