PIERWSZY TEST: Mów o mnie Mini-Velar. Nowy Range Rover Evoque
Wygląda jak Velar, jeździ jak dojrzały duży SUV i zaskakuje bogatym wyposażeniem. Nowy Range Rover Evoque jest gotowy na podbicie serc klientów.
Tak, Range Rover Evoque podbija głównie serca. Jak podkreślają przedstawiciele Land Rovera model ten wybierany jest głównie ze względu na walory estetyczne i rzadko staje się głównym samochodem w domu. Zwykle Evoque stanowi dodatek - jest autem miejskim czy pojazdem dla żony lub dzieci. Nie oznacza to jednak, że brytyjski producent postanowił pójść najkrótszą i najprostszą drogą. Jednocześnie też przed Land Roverem stało ogromne wyzwanie - nie zepsuć auta, które odniosło sukces. I powiem Wam, że to zadanie wykonali na piątkę z plusem.
Good job!
Przede wszystkim nabywcy Range Rovera Evoque pokochali jego stylistykę. Jednocześnie zakochali się oni także w Velarze, często kupując większego brata jako główne auto. Nic więc dziwnego, że zarówno w tabelkach w Excelu jak i na deskach kreślarskich stylistów równanie było proste - stary Evoque + Velar = sukces. Nie oznacza to jednak zmian w stylistyce. Charakterystyczną bryłę z bardzo krótkim tylnym zwisem ubrano w skurczone nadwozie Velara. Identycznie rozwiązano wiele elementów - od formy przednich świateł, przez ozdobne elementy na masce i na łączeniu drzwi z błotnikiem czy chociażby tylne wąskie lampy połączone czarną blendą. Evoque dostał także wysuwane klamki, dzięki którym w czasie jazdy oraz przy zamkniętym pojeździe uzyskujemy idealnie gładką, niczym nie zmąconą linię.
Furtką do wielu zmian w modelu Evoque było zastosowanie nowej płyty podłogowej, która oferuje większą wszechstronność oraz umożliwia zastosowanie wielu nowoczesnych technologii. Przede wszystkim zwiększono znacząco rozstaw osi (do 2681 mm), co pozwoliło na wygospodarowanie większej ilości miejsca w kabinie. Jednocześnie jednak nie zwiększono wymiarów auta (4371 mm), a skrócono zwisy. Wszystko ze względu na sposób użytkowania tego modelu - właściciele poprzedniego Evoque'a podkreślają, że dla ich samochodów naturalnym habitatem jest miasto. Kompaktowe wymiary tego auta pozwalają na łatwiejsze znalezienie miejsca postojowego, zaś wyższa pozycja za kierownicą jest doceniana zarówno przez kobiety (chętnie wybierające ten samochód) jak i przez mężczyzn.
Nowa platforma pozwoliła też na dokonanie czegoś, co zdaje się być niemożliwym dla wielu producentów. Pomimo zachowania niemal identycznych wymiarów, Range Rover Evoque drugiej generacji ma większy zbiornik paliwa, większy bagażnik, oferuje więcej miejsca na nogi pasażerów z tyłu i jednocześnie pomieścił system "miękkiej hybrydy". Jest to między innymi zasługa zastosowania wzmacnianej stali zamiast aluminium. Wiadomo - ten drugi materiał jest znacznie lżejszy, ale zabiera więcej miejsca ze względu na wymagania konstrukcyjne samochód z niego wykonanych.
Cyfrowa twierdza
Wnętrze nowego Range Rovera Evoque także jest kalką z modelu Velar. I akurat to nic złego, bowiem większy brat tego auta oferuje naprawdę atrakcyjne i przyjemne wnętrze. Tutaj zastosowano te same sprawdzone rozwiązania, czyli system Touch Pro Duo z dwoma ekranami - górnym odpowiedzialnym za multimedia i nawigację oraz dolnym, który dowodzi klimatyzacją, ustawieniami pojazdu oraz konfiguracją foteli, cyfrowe zegary czy też "niewidzialne" przyciski na kierownicy. Całość ubrano w przyjemne materiały wykończeniowe. Do niektórych plastików przyczepią się nieco malkontenci, twierdząc że są zbyt twarde. Mnie ucieszyło za to wzorowe spasowanie - ani jeden element nie trzeszczał zarówno pod naciskiem jak i podczas jazdy.
Nowością jest natomiast cyfrowe lusterko wsteczne. Rozwiązanie to wykonano w sposób zbliżony do tego z Toyoty RAV4. W "płetwie rekina" na dachu ulokowano bardzo dobrą jakościową kamerę. Po przesunięciu przełącznika w dolnej części lusterka (w standardowych zwierciadłach odpowiadającego za "przyciemnienie" szkła) uruchomimy obraz z tejże kamery, który wyświetlany jest na całym lusterku. Ma on bardzo wysoką rozdzielczość, a wysokość spoglądania kamery oraz jasność możemy regulować wedle uznania. Początkowo sam myślałem, że jest to zbędny dodatek, aczkolwiek na dłuższą metę widzę w tym rozwiązaniu bardzo dużo sensu. Przede wszystkim poprawia ono widoczność po zmroku, co może przydać się podczas manewrowania w ciemnym miejscu. Po drugie - zwiększa widoczność do tyłu, co sprawdzi się zarówno podczas codziennej eksploatacji, jak i podczas manewru wyprzedzania. Szeroki kąt pozwala bowiem na łatwiejsze zauważenie auta w martwej strefie. Oczywiście zestaw standardowych kamer 360 stopni jest zupełnie niezależnym systemem - w tym przypadku obraz wyświetlany jest na centralnym monitorze.
https://www.youtube.com/watch?v=8HNGgFWYKLw
W nowym Range Roverze Evoque można także pochwalić fotele z przodu. Są bardzo wygodne i zapowiadają się na idealnych kompanów podczas długich wypraw. Nieco gorzej wygląda kwestia tylnej kanapy. Miejsca jest tutaj o dziwo więcej niż np. w Jaguarze E-Pace. Siedzisko jest jednak bardzo głębokie, a otwór drzwiowy mały, co wymaga odrobiny akrobatyki przy wsiadaniu i wysiadaniu z tego auta. Bagażnik z kolei mieści od 472 do 591 litrów - jest ustawny, a pogłębiana podłoga pozwala na wrzucenie większej ilości bagażu.
Jeździ jak Range Rover
Czyli z klasą i dostojnością. Inżynierowie tej marki wykonali kawał rewelacyjnej roboty, bowiem podróżowanie drugim wcieleniem Range Rovera Evoque to czysta przyjemność. Układ kierowniczy ma świetnie zestrojone wspomaganie - wymusza włożenia odrobinę większej siły w prowadzenie, jednak nie na tyle dużej, by męczyła nawet drobniejsze osoby. Cały czas doskonale czuć pracę kół, ale wciąż jest to stopień, który nie wprowadza w stan jakiejkolwiek irytacji. Zawieszenie także bardzo sprawnie wybiera nierówności, nawet na 21-calowych kołach, które znalazły się w testowanym aucie. W dynamiczniej pokonywanych zakrętach nadwozie nie przechyla się, zaś w pogotowiu zawsze pozostaje tryb dynamiczny, który nieco usztywnia całe auto.
Pod maską testowanego auta znalazł się sprawdzony, 180-konny diesel 2.0 z rodzinny Ingenium. Spięto go z 9-biegową przekładnią automatyczną oraz napędem na cztery koła. Na papierze osiągi są zadowalające - 9,3 sekundy do setki i prędkość maksymalna przekraczająca 200 km/h zadowolą wiele osób. Niestety, Evoque cierpi na jedną bardzo drażniącą przypadłość. Jest nią nadwaga. Auto gotowe do jazdy waży ponad 1900 kilogramów, co jest jednym z najwyższych wyników w tym segmencie. I to niestety czuć. Dynamika jest dobra, ale od 180 koni mechanicznych i 430 Nm można wymagać czegoś więcej. Waga ta przekłada się też na dość wysokie zużycie paliwa, z którym walczyć próbuje system miękkiej hybrydy (korzystający z instalacji 48V), wyłączając silnik np. przy dojeździe do świateł lub przy odpuszczeniu gazu podczas jazdy autostradowej.
Range Rover jest też jedynym producentem, który okiełznał 9-biegową przekładnię dostarczaną przez firmę Aisin. Oprogramowanie działa tutaj doskonale, odpowiednio reagując na "kickdown" oraz przeciągając bieg np. podczas wyprzedzania, tak aby wykorzystać potencjał obrotowy jednostki napędowej.
Evoque poradzi sobie także w terenie
Tego akurat nie miałem okazji sprawdzić, głównie ze względu na obawy o stan felg po offroadowej zabawie. Land Rover zapewnia, że samochód ten dzięki prześwitowi wynoszącemu 212 mm poradzi sobie nawet z odrobinę trudniejszym terenem. Kąt natarcia i zejścia wynosi tutaj odpowiednio 22,2 i 30,6 stopnia, zaś kąt rampowy to 20,7 stopnia. Evoque może też brodzić w wodzie o głębokości do 600 mm, co zresztą w efektowny sposób wskazuje na wyświetlaczu systemu multimedialnego, badając głębokość przeprawy za pomocą czujników sonarowych. Napęd na cztery koła ma także sprawnie działać w piachu, błocie i na śniegu. Jest to zasługa zastosowania uproszczonej wersji układu Terrain Response, stosowanego m.in. w Land Roverze Discovery Sport.
Od 155 900 zł
Taka kwota otwiera cennik tego modelu. Nie jest ona niska, ale dla potencjalnych nabywców nie stanowi to problemu. Ci bowiem decydują się głównie na bogato wyposażone wersje - wszak Evoque staje się dodatkiem do ich garażu, pełniącym rolę auta miejskiego. Dla przykładu egzemplarz ze zdjęć to wersja First Edition, która wyposażona jest we wszystkie oferowane dodatki - od lamp LED Matrix, przez wysokogatunkową skórę, aż po kompletny zestaw elektronicznych asystentów. Wykończono ją efektownym lakierem Nolita Grey, który z szarości wpada w przyjemny błękitny odcień, a wszystko to kontrastuje z miedziano-złotymi wstawkami w nadwoziu. Tak wyposażone i wyglądające auto ze 180-konnym dieslem wyceniono na 297 850 zł.