Poziom hard

W życiu nadchodzi taki moment, gdy zapala Ci się kontrolka od czujnika zużycia klocków hamulcowych. Wtedy właśnie przypominasz sobie, jak to się stało, że kupiłeś sobie BMW...

Na początek wyjaśnijmy jedno: otóż różnica pomiędzy 19-letnim BMW a starą cebulą jest mniej więcej taka, że cebula nie posiada kontrolki zużycia klocków hamulcowych. Jest przez to nieco tańsza w użytkowaniu i łatwiej ją pokroić. Tak się jednak niefortunnie składa, że przy pomocy cebuli zdecydowanie trudniej pokonuje się 4 kilometry, które dzielą dom od miejsca pracy. Dlatego właśnie półtora roku temu postanowiłem nabyć BMW 320i.

Poszukiwania odpowiedniego egzemplarza trwały długo. Wprawdzie nie na tyle długo, by zacząć pisać bloga na ten temat, ale historia Internetu zna nawet takie przypadki. Biorąc powyższe pod uwagę, można powiedzieć, że mój kwartał oglądania używanych Beemek był okresem relatywnie normalnym jak na polskie warunki. Oczywiście bez oszukiwania przyznaję – miałem wtedy trudne momenty. Piesze wycieczki do pracy z miłych porannych spacerków szybko przerodziły się w nudne marsze, podczas których (szczególnie w poniedziałki i wtorki) miałem sporo czasu na kontemplowanie idiotycznych historii wymyślanych przez sprzedawców obejrzanych przeze mnie aut. I właśnie o tych historiach, a właściwie o tym, jak trudno jest w Polsce kupić używane BMW, chciałbym Wam dzisiaj powiedzieć parę słów.

Niby to nic nadzwyczajnego, bo ogólnie rzecz biorąc zakup "używki" to saperska gra dla odważnych. Tyle tylko, że w przypadku poszukiwań BMW wchodzimy na poziom "hard". To prawdziwy teren dla zawodowców: północna ściana Eigeru i kawka dżihadysty w policyjnej kantynie razem wzięte. Tu nie ma miejsca na błędy. Jest za to masa morderczej roboty do wykonania.

Na starcie polecam odsianie całej masy ogłoszeń wystawianych przez młodych zabójców dyfrów. To gatunek użytkowników BMW, którzy pod pojęciem "dbania o samochód" rozumieją "tłusty bok na zimnym kapciu wokół trzepaka" wieńczący rytuał polerowania rantów felg. Proces samoistnej liposukcji mózgowej u tego rodzaju ludzi podsyca notoryczne przeświadczenie o zdolnościach ich 150-konnych aut do zostania 300-konnymi driftowozami. Jak mówi stare przysłowie: natką pietruszki nie wysprzątasz kibla. Czy jak tam to leciało... W każdym razie wiemy już od kogo BMW nie należy kupować. Co teraz?

Problem w tym, że zdecydowana większość właścicieli przejawia wskazane powyżej symptomy odmóżdżenia. Dlatego właśnie poszukiwania niezniszczonego pojazdu nadającego się do w miarę bezpiecznej eksploatacji bywają podobne do próby połknięcia słoika. Niby możliwe, a jednak... Jednak zaręczam, że warto ruszyć "w teren" i uzbroiwszy się w stalowe nerwy przejść do oglądania wyselekcjonowanych samochodów. Wśród nich znajdziecie takie "perełki" jak 20-letnie Serie 5, którymi właściciele "nie mają czasu jeździć", Serie 7 E38 bez amortyzatorów i z naklejkami "za hajs matki baluj" i oczywiście popularne Trójki E46, których użytkownicy wyspecjalizowali się ostatnio w próbach sprzedaży niezbyt atrakcyjnych, 1,9-litrowych czterocylindówek jako sześciocylindrowe dwulitrówki. No tak...

Prawdziwe kurioza ogłoszeniowe wypływają oczywiście u moich ulubionych handlarzy. Na oszustach komisowych nie pozostawiam nigdy suchej nitki, więc i teraz grzechem byłoby nie wspomnieć o pewnym jegomościu z Ostrowi Mazowieckiej. Człowiek ten półtora roku temu tak bardzo chciał mi wcisnąć przejeżdżone E36, że najpierw uparcie podawał się za jego właściciela, później na placu komisowym uczył mnie właściwej sekwencji kręcenia uszkodzonym rozrusznikiem, a na koniec zafundował darmowy poczęstunek w postaci napoju kupionego na stacji benzynowej. Po opuszczeniu komisu miałem ochotę roześmiać się gubiąc po drodze wszystkie zęby...

Jeśli moje durne historyjki jeszcze nie przeraziły Was wystarczająco i mimo wszystko jakimś cudem nie czujecie lęku przed zakupem używanego BMW, to polecam gorąco tego rodzaju kalectwo. W życiu świra motoryzacyjnego mało jest bowiem rzeczy równie przyjemnych, jak pieszczenie uszu mechanicznym szmerem rzędowej, wolnossącej szóstki. Tak dobrych silników już się nie produkuje. Ale to temat na zupełnie inną historię...