Specjalne prawo jazdy na mocne samochody? Australia ma odważny pomysł
Południowa Australia zamierza mocno uderzyć we właścicieli supersamochodów. Nowe przepisy mają wprowadzić osobną kategorię prawa jazdy dla bardzo szybkich i mocnych aut, a jej uzyskanie nie tylko drogie, ale i bardzo czasochłonne.
W 2019 roku w Adelaide w Australii doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęła 19-letnia Sophie Naismith. Kierowca Lamborghini w wyniku szybkiej i niebezpiecznej jazdy stracił panowanie nad autem, po czym śmiertelnie potrącił nastolatkę. Wydarzenie to odbiło się głośnym echem i wywołało dyskusję, która zaczyna mieć swoje efekty. Australia Południowa może wprowadzić specjalne prawo jazdy, które umożliwi jazdę mocnymi autami.
Zdobycie go nie będzie prostą procedurą, a dodatkowo posiadacze supersamochodów zyskają szereg ograniczeń. Jak to ma wyglądać?
Specjalne prawo jazdy utrudni dostęp do supersamochodów
Zacznijmy jednak od innej kwestii, czyli od samego procesu wyrabiania prawa jazdy w Australii. Wbrew pozorom jest to bardzo skomplikowany i czasochłonny proces. W zależności od stanu procedury nieco się różnią, ale ogólna koncepcja pozostaje mniej więcej taka sama.
Przede wszystkim karierę za kierownicą można rozpocząć już w wieku 16 lat, zdając specjalny test z wiedzy. Jest on dość prosty i pozwala na rozpoczęcie nauki jazdy za kierownicą.
Tu zaczynają się schody, gdyż najpierw dostaje się tytuł kursanta. Z takim statusem jeździ się przez rok, a w tym czasie trzeba wyrobić 120 godzin jazdy, w tym 20 godzin jazdy nocnej. Wszystkie przejazdy należy notować w specjalnej książce kierowcy.
Po sprawdzeniu umiejętności kierowcy status kursanta przechodzi w status "tymczasowego" kierowcy. Ten niesie ze sobą masę ograniczeń. Nie wolno chociażby przekraczać 90 lub 100 km/h w zależności od stanu, używanie zestawu głośnomówiącego jest zabronione, a w aucie może być tylko jeden pasażer (nawet przy 5-7 miejscach na pokładzie).
Co więcej, wyrobienie pełnego prawa jazdy zajmuje finalnie około 3-4 lat. Brzmi przerażająco?
To teraz dorzucamy do tego specjalne prawo jazdy na supersamochody
Według wstępnych założeń ma ono zakładać naukę prawidłowego użytkowania takiego auta, w tym wyuczenie respektu do mocy i możliwości pojazdu. Sugeruje to trening na torze lub w ośrodku doskonalenia technik jazdy.
Co więcej, kierowcy supersamochodów mają mieć zakaz wyłączania systemów bezpieczeństwa. A to oznacza, ze użycie niektórych trybów jazdy będzie niemożliwe na drogach publicznych. Wszystko ma być monitorowane przez "czarne skrzynki" montowane na pokładzie.
Czy jest to słuszna droga?
Z jednej strony jak najbardziej. Często dostęp do supersamochodów mają osoby bez doświadczenia, czujące się za ich kierownicą niczym bogowie. Efekty działań takich kierowców nierzadko widujemy w wiadomościach - zwykle tych niosących przykrą treść.
Z drugiej strony środki podjęte przez władze Australii zdają się być wyjątkowo radykalne. Kompromisem byłoby chociażby wprowadzenie obowiązkowych szkoleń z jazdy, bez konieczności zdawania dodatkowych egzaminów teoretycznych.
Warto pamiętać, że przepisy w Australii są bardzo restrykcyjne
Drogi tego kraju są usiane fotoradarami i kamerami, a kary za wykroczenia mogą mocno zaskoczyć. Wysokość mandatów to jedna kwestia - punkty karne utrzymują się na koncie przez dwa lata, a można ich zebrać tylko 12. Tym samym wielu kierowców jeździ bardzo spokojnie i raczej rzadko widuje się osoby łamiące przepisy.