Prawo jazdy od 17 roku życia? Jestem za, a nawet przeciw
Ministerstwo Infrastruktury przygotowało przepisy, wedle których 17-latkowie mogliby już posiadać prawo jazdy kategorii B. Nowe regulacje mają jednak wiele zastrzeżeń i wymagań. Czy jest to sensowne rozwiązanie, czy też ślepa uliczka?
Jeszcze dwadzieścia lat temu robienie prawa jazdy w wieku siedemnastu lat było normą. Dekady wcześniej nawet szesnastolatkowie mogli zdobyć prawo jazdy i cieszyć się możliwością jazdy samochodem. Teraz Ministerstwo Infrastruktury znowu chce dopuścić osoby mające jeszcze rok do pełnoletniości za kierownicę.
Nie będzie to jednak niekontrolowana jazda dowolnie wybranymi samochodami. Jest tutaj wiele obostrzeń, które trzeba spełnić. Zobaczmy więc, czy mają sens i czy faktycznie ta zmiana jest warta zachodu.
Prawo jazdy od 17 roku życia. Jestem za, bo...
Przede wszystkim podoba mi się to, że w zastrzeżeniach wymieniono dwie kluczowe kwestie. Po pierwsze - teoretycznie na prawym fotelu musi siedzieć bardziej doświadczony kierowca. Tutaj nie ma jeszcze podanych kryteriów, ale z pewnością może chodzić o staż posiadania dokumentu i o "czystość" konta punktowego.
Drugą kwestię stanowi ograniczenie mocy samochodu. 17-latek będzie mógł swobodnie wskoczyć za kierownicę, ale auto, które prowadzi, może mieć maksymalnie 95 KM. Tutaj widzę więc inspirację przepisami z innych krajów, gdzie młodzi kierowcy są pod lupą władz. O tym jednak za chwilę.
Co może być dobrego we wprowadzeniu przepisów umożliwiających zrobienie prawa jazdy przez 17-latków? Przede wszystkim mogą dostać rok doświadczenia pod okiem innego kierowcy. Tutaj jednak pojawia się pewna trudna kwestia. Czy ten "doświadczony patron", siedzący na prawym fotelu, faktycznie nauczy nastolatka dobrych nawyków?
Nie od dziś wiadomo, że doświadczony nie równa się dobry. Można jeździć od dekad i zachowywać złe cechy. Mowa tutaj o pozycji za kierownicą, ustawieniu fotela, trzymaniu kierownicy i o właściwym podejściu do prowadzenia poajzdu.
Poza tym teoretycznie powinno to nauczyć pewnej odpowiedzialności za kierownicą. W końcu jadąc z kimś, do kogo mamy respekt (załóżmy, że z rodzicem), nie chce się szaleć i imponować. A to może przełożyć się na spokojniejsze podejście do jazdy.
Cały czas kierowcy do 24 roku życia są sprawcami dużej liczby wypadków.
Można więc optymistycznie i nieco utopijnie założyć, że nowe regulacje nauczą pokory i spokoju. Jest to jednak bardzo naciągana wizja, którą trzeba zmierzyć z negatywnymi stronami nowych regulacji.
Prawo jazdy od 17 roku życia. Jestem przeciw, bo...
...nasz system szkolenia młodych kierowców i tak kuleje od lat. Przede wszystkim wciąż nie ma obowiązkowych szkoleń w ODTJ-ach, które mogłyby przynieść dużo dobrego. Nauczenie się respektu do maszyny przychodzi z czasem.
Wielu młodych, wsiadając po raz pierwszy za kółko, czuje się tak, jakby chwyciło boga za stopy. Potem pojawia się chęć imponowania innym, brawura i brak rozsądnego podejścia do prowadzenia.
Dużo ważniejsze moim zdaniem jest więc wprowadzenie regulacji, które wymusiłyby na 18-latkach obowiązkowy kurs, w czasie którego będą mogli poznać tajniki jazdy samochodem. Mowa tutaj o zachowaniu auta na śliskiej nawierzchni, prezentację nadsterowności i podsterowności, a także naukę tak oczywistych rzeczy, jak właściwa pozycja za kierownicą.
Nie sądzę, aby ograniczenie mocy i ten teoretycznie "doświadczony kierowca" na prawym fotelu, mogło przynieść choć w małym stopniu zbliżone efekty, niż dobre szkolenie. Powiedzmy sobie szczerze - wielu instruktorów uczy złej jazdy dla zasady zdania egzaminu. Poza tym, tak jak już wspomniałem, zły przykład może przyjść od najbliższych i sprawi, że kolejne pokolenie kierowców będzie miało wpojone fatalne nawyki.
W niewprawionych rękach nawet 95 KM może zrobić dużo złego. Moc jest czynnikiem działającym niczym mnożnik dla niebezpieczeństwa, niemniej słaby samochód też może być niczym broń.
We Włoszech młodzi kierowcy przez rok nie mogą prowadzić samochodów oferujących więcej niż 95 KM
A w ubiegłym roku podjęto próby przedłużenia tego okresu do trzech lat. To jedna z furtek, która ogranicza dostęp młodym i "napalonym" kierowcom do bardzo mocnych samochodów. W Australii z kolei w wybranych regionach obowiązuje limit 174 KM na tonę masy samochodu.
Nie jest to aż tak radykalny "kaganiec", niemniej wyklucza wiele hothatchy i bardzo mocnych aut z kręgu potencjalnych maszyn dla nastolatków. Oczywiście to skrajny przykład, gdyż mówimy tutaj o osobach, które mogą sobie rodzinnie pozwolić na zakup takiego pojazdu.
Podsumowując: czy 17-letni kierowca "z patronem" to dobra zmiana?
Mam wrażenie, nie przyniesie to zmiany na lepsze, ale za to może wpłynąć na pojawienie się nowych negatywnych cech u takich kierowców. Niezmiennie to powtarzam - aby jeździć samochodem, trzeba zrozumieć jego fizykę. Aby zrozumieć fizykę samochodu, potrzeba szkolenia, które otwiera oczy i uczy kluczowych rzeczy.
Dużo większy nacisk powinno się więc położyć na rozwój ODTJ-ów i na szkolenie młodych na takich obiektach, od razu po zaliczeniu egzaminu i przed odbiorem dokumentów.
To jednak wielkie wyzwanie logistyczne, gdyż ODTJ-y są często odległe od mniejszych miast. A takich obiektów powinno być jak najwięcej, przy czym poza standardowymi szkoleniami mogłyby służyć jako miejsce do zabawy dla osób, które chcą poszaleć za kierownicą w bezpiecznych warunkach.