Przejechałem Skodą Kodiaq 2.0 TDI 4x4 1600 kilometrów. Mam cztery spostrzeżenia na jej temat
Gdy w moje ręce trafiła nowa Skoda Kodiaq z silnikiem 2.0 TDI i z napędem 4x4 uznałem, że trzeba ją sprawdzić w naturalnym habitacie. Do bagażnika wrzuciłem walizkę, na prawy fotel i na tylną kanapę zaprosiłem pasażerów, a ja za kierownicą spędziłem kilkadziesiąt godzin i 1600 kilometrów. Wniosków z tej podróży jest wiele, ale cztery z nich zasługują na wyróżnienie.
- Nowa Skoda Kodiaq ma zbliżone do poprzednika wymiary, ale zyskała nową stylistykę
- Wersja 2.0 TDI 193 KM łączy się z napędem 4x4
- To najmocniejszy diesel w gamie tego modelu
Skoda Kodiaq 2.0 TDI z napędem 4x4 - to brzmi jak potencjalnie jeden z najatrakcyjniejszych wariantów w gamie tego modelu. Z jednej strony dostajemy tutaj 193-konnego diesla, który zapewnia dobre osiągi i niskie zużycie paliwa. Z drugiej zaś napęd na cztery koła zwiększa uniwersalność czeskiego SUV-a. To wszystko dostajemy tutaj w bardzo "bezpiecznie" przygotowanym opakowaniu. Druga generacja tego modelu nie jest rewolucją, a raczej starannie dopracowaną ewolucją pierwszej generacji dużego SUV-a Skody. I bardzo dobrze - dzięki temu opracowano auto udane, które nie irytuje chociażby przekombinowanym wnętrzem, co jest normą w nowych autach.
Jeżdżenie "wokół komina" takim samochodem nie ma sensu. Kodiaqa zabrałem więc na długą wycieczkę i pokonałem za jego kierownicą ponad 1600 kilometrów. Czym mnie zaskoczył, a czym rozczarował? Zobaczcie sami.
Zacznijmy od największego atutu, czyli od napędu. Skoda Kodiaq 2.0 TDI 4x4 w tej wersji jeszcze oszczędna i dobrze radzi sobie na śliskich nawierzchniach
Choć wiele osób twierdzi, że czas diesli już minął, to ja do końca się z tym nie zgodzę. Niezmiennie uważam, że w takim samochodzie jak Kodiaq, silnik wysokoprężny jest idealnym wyborem. Tutaj, mając 193 KM i 400 Nm, gwarantujemy sobie naprawdę sensowną dynamikę.
To duży plus względem 150-konnej wersji, która z pasażerami i bagażami na pokładzie staje się po prostu "zamulona". Tutaj osiągi pozostają na lepszym poziomie, co przekłada się na wyższy komfort podróżowania (o bezpieczeństwie nie wspominając).
Do tego zużycie paliwa pozostaje na naprawdę rozsądnym poziomie. Przy autostradowych 140 km/h utrzymuje się poniżej 8 litrów, a przy 120 spada nawet poniżej "siódemki". Tym samym pokonanie 700-800 kilometrów na jednym tankowaniu to żaden problem. Zbiornik paliwa ma 58 litrów pojemności.
przy 100 km/h: | 5,4 l/100 km |
przy 120 km/h: | 6,9 l/100 km |
przy 140 km/h: | 7,9 l/100 km |
w mieście: | 7,9-9,4 l/100 km |
Napęd na cztery koła doceniłem w momencie, w którym dopadła mnie ulewa na dość krętej drodze. Mimo wszystko wsparcie ze strony tylnej osi jest wtedy naprawdę cenne. Przyda się także podczas wypraw w góry, zwłaszcza w okresie zimowym. To sprawia, że Kodiaq staje się naprawdę uniwersalnym samochodem na długie wyprawy.
Doceniłem też wyciszenie i komfort podróżowania
To drugi plus tego samochodu. Skoda Kodiaq drugiej generacji jest dość dobrze wyciszona i nie męczy podczas dłuższych podróży. Przy 140 km/h rozmowa z pasażerami nie jest utrudniona, choć trzeba przyciszyć muzykę. Dlaczego?
Tu mam tylko jedno wyjaśnienie - to efekt specyficznie zestrojonego systemu surround. Tylne głośniki ewidentnie grają nieco głośniej, aby zbudować efektowną scenę dźwięku w samochodzie. W efekcie pasażerowie siedzący na tylnej kanapie są nieco zagłuszani.
1600 kilometrów za kierownicą tego samochodu upłynęło dość lekko także za sprawą foteli ErgoActive, które są zbawieniem dla pleców. Szeroki zakres regulacji i dobre wyprofilowanie sprawiają, że długie dystanse nie są problemem. Podoba mi się także materiałowa tapicerka, która nie tylko ładnie wygląda, ale także pozwala na uniknięcie "przyklejania się" do siedzeń.
Do listy plusów dodaję również zawieszenie. Kodiaq bez DCC jest zorientowany na komfort. Owszem, w zakrętach prowadzi się pewnie, ale szybka jazda nie jest jego żywiołem. Za to możemy liczyć na wysoki komfort wybierania nierówności. Nie przeszkadzają w tym nawet 20-calowe felgi, które dołożono do tego samochodu.
Za to pewną ciekawostką jest układ kierowniczy, w którym wyraźnie skrócono przełożenie. Pokuszę się o stwierdzenie, że stał się on nawet odrobinę zbyt ostry do tego samochodu. Jestem pewien, że osoby, które jeździły poprzednikiem, będą tutaj mocno zaskoczone zmianą.
Dużym atutem nowego Kodiaqa jest kokpit
To, jak zmieniła się przednia część wnętrza, zasługuje na uznanie. Przede wszystkim Skoda postawiła na bardzo przyjemną kolorystykę (szara "alcantara" z pomarańczowymi przeszyciami wygląda doskonale), a to wszystko okrasiła praktycznością i uniwersalnością. 13-calowy ekran multimediów jest wystarczająco duży i łatwy w obsłudze, zegary pozostają czytelne, a praktyczne pokrętła Smart Dials ułatwiają obsługę klimatyzacji i kilku innych funkcji. Naprawdę ciężko jest się tutaj do czegokolwiek przyczepić.
Ostatnia mocna strona tego samochodu? Oczywiście jest nią przestrzeń
Ilość miejsca to duży atut tego samochodu. Na tylnej kanapie wygodnie siadają dwie osoby. Na ilość miejsca na nogi nie można narzekać, podobnie jak i na przestrzeń nad głowami. Oczywiście siedziska mogłyby być nieco dłuższe, ale to jest rzecz do przeżycia. W topowej wersji Selection z dodatkami dostajemy tutaj także podgrzewanie zewnętrznych miejsc, co przydaje się w chłodne dni.
Bagażnik w wersji 5-osobowej oferuje około 910 litrów pojemności. Jest ustawny i pojemny, a zapakowanie wielkich walizek, toreb i innych rzeczy to czysta formalność. Minusem jest jedynie brak tunelu na narty. Kanapa składa się w proporcjach 40:20:40, tym samym trzeba złożyć cały środek, aby wrzucić dłuższe przedmioty.
To przejdźmy do wad. Skoda Kodiaq 2.0 TDI 4x4 ma też słabsze strony
Tu zacznę od kwestii bardzo subiektywnej, czyli od designu. Przyznam szczerze, że cały czas nie mogę przekonać się do wyglądu tego samochodu. Kodiaq drugiej generacji jest dużo masywniejszy wizualnie i nie do końca trafia to w mój gust. Poprzednik, pomimo wielu lat stażu rynkowego, wciąż jest atrakcyjny wizualnie.
Drażni mnie tutaj bardzo szerokie nadwozie względem dość wąskiego rozstawu kół (nawet przy 20-calowych felgach jest to widoczne), a także specyficzna linia tylnych świateł.
Minusem Kodiaqa jest również wykończenie kabiny w tylnej części. Całe boczki drzwi to połacie twardego plastiku, a nawet na podłokietnikach na drzwiach pożałowano większej ilości miękkiej pianki na podparciu łokci. To duży minus.
Poza tym rozczarowałem się nieco światłami LED. Nie są to tak zaawansowane "matrixy", jakie stosuje się np. w Volkswagenach. Efekt widać w nocy, na bocznych drogach. Lampy sprawnie wycinają różne obszary, ale mają ograniczoną liczbę modułów LED, tym samym nie mogą pozwolić sobie na wysoką dokładność. Efekt? Na przykład wycinając auto jadące przed nami tworzy się duże czarne "wcięcie", które może nieco irytować.
Cena to trudny temat. Skoda Kodiaq 2.0 TDI 4x4 jest dużo droższa od poprzednika, ale na tle rynku nie wypada źle
Czasy, w których topowa wersja tego samochodu kosztowała 180 000 złotych są daleką przeszłością. Ten wariant startuje od 209 500 złotych, a prezentowany egzemplarz wyceniono na 259 000 złotych. Dostajemy tutaj wszystkie opcje, więc do standardu ciężko jest się przyczepić. Niemniej blisko 260 000 złotych za Skodę wciąż "wadzi" wielu osobom, choć naprawdę trudno to uzasadnić.
Na dobrą sprawę Kodiaq nie odstaje od Tiguana, czy od innych porównywalnych SUV-ów. Na przykład Hyundai Santa Fe w wersji 5-osobowej, z hybrydą i z napędem AWD kosztuje z podobnym wyposażeniem ponad 261 000 złotych. Renault Espace będzie tańsze, ale nie oferuje napędu na cztery koła. Toyota Highlander, bliższa Kodiaqowi niż RAV4, to wydatek rzędu 252 100 złotych (w promocji, standardowo 271 900 złotych).
Jakby więc nie patrzeć, to Skoda Kodiaq 2.0 TDI 4x4 nie jest droga na tle konkurencji. Po prostu ceny wszystkich samochodów drastycznie poszły w górę i nie mamy już za bardzo co z tym zrobić.
Czy jest to samochód warty uwagi?
Jeśli dużo podróżujecie, potrzebujecie przestrzeni i komfortu - jak najbardziej. Sprawdzony diesel, dobry napęd na cztery koła (gdzie moc na tylną oś trafia z silnika za pomocą wału, a nie z jednostki elektrycznej) i przestronne wnętrze tworzą tutaj udany zestaw.