Przyszły rok upłynie pod hasłem "zwolnienia grupowe". Kolejne koncerny redukują etaty
Niektórzy powiedzą, że jest to walka z nadchodzącym kryzysem i optymalizacja struktur firmy. Inni będą doszukiwać się w tym początków znacznie trudniejszej sytuacji na rynku. Jedno jest pewne - hasło "zwolnienia grupowe" będzie nam towarzyszyć w świecie motoryzacji w najbliższych miesiącach i latach.
Renault ogłosiło redukcję 3000 etatów. ZF zmniejszy zatrudnienie o 7600 osób. Bosch zwolni 13 000 osób, Ford 4000 osób, Grupa Volkswagena łącznie 35 000 osób w kolejnych latach. Stellantis, Michelin czy Schaeffler także zmniejszają liczbę osób na liście płac. Zwolnienia grupowe stają się normą w branży motoryzacyjnej. Czy jest to już kryzys? Opinie na ten temat są różne, aczkolwiek można śmiało powiedzieć, że kroczymy w bardzo złym kierunku - a jest to dopiero początek zmian na rynku.
Kolejne koncerny motoryzacyjne, nie tylko produkujące samochody, muszą zmniejszać zatrudnienie. Z czego wynika ta sytuacja i do czego może doprowadzić?
Zwolnienia grupowe będą hasłem najbliższych miesięcy. Sektor motoryzacyjny jest kluczowy w Europie
Skalę problemu uświadomią Wam te liczby. W firmach związanych z motoryzacją pracuje 13 milionów osób w Europie, 7% zatrudnionych na Starym Kontynencie. Co więcej, sektor motoryzacyjny odpowiada za około 7% PKB Europy. Mówimy więc o ogromnej grupie osób i o jednym z filarów europejskiej gospodarki. Widać już na nim pęknięcia, a krach wcale nie jest odległy.
Wśród krajów, które zatrudniają najwięcej osób w sektorze produkcji, jest między innymi Polska. Na czele stoją jednak Niemcy, gdzie mówimy o ponad 800 000 pracowników. Włochy plasują się tuż za nami, aczkolwiek różnice są niewielkie. Francja z kolei zatrudnia w sektorze produkcji raptem o nieco ponad 1000 osób więcej, co w perspektywie braku "rodzimej" marki w naszym kraju zdaje się być niespodzianką.
Fakty są jednak takie, że Polska obfituje w specjalistów, a nasza kadra pracownicza jest jedną z najbardziej wykwalifikowanych. To właśnie z tego powodu wiele firm zainwestowało w fabryki "nad Wisłą". Lata temu kluczowym składnikiem układanki były też koszty. Produkcja w Polsce należała do tanich. Teraz ten argument nie jest już tak mocny, aczkolwiek wciąż jesteśmy "tańsi" niż np. Niemcy.
Estymacje są niestety bardzo pesymistyczne
Już w ubiegłym roku w Niemczech zniknęły ponad 54 000 miejsca pracy w motoryzacji. Kolejne firmy rozpoczynają zwolnienia w najróżniejszych działach - od produkcji, przez marketing, HR i działy inżynieryjne.
To wszystko jest efektem kilku składników, które zaczęły nakładać się na siebie w jednym momencie. Mowa tutaj między innymi o rosnącej konkurencji ze strony chińskich producentów. Ich samochody są tanie i zadowalają wiele osób. To jednak przekłada się na mniejszy popyt na produkty europejskie.
Kolejną kwestią są koszty produkcji. Energia nie należy do tanich, pracownicy chcą żyć godnie, ale same koszty utrzymania się w Europie cały czas rosną. W efekcie "tania produkcja" na Starym Kontynencie już niemal nie istnieje.
Problemem jest też sama elektromobilność. Mniejsza liczba komponentów i prostsza de facto konstrukcja oznaczają mniejszą liczbę osób zaangażowanych w tworzenie pojazdu - od etapu projektowego, przez budowę podzespołów, aż po finalny montaż. Wiele procesów jest już mocno zautomatyzowanych, a do akcji wkracza też wszechobecna sztuczna inteligencja.
W przypadku samochodów elektrycznych kolejnym wyzwaniem jest kwestia mniejszej liczby części, które wymagają wymiany. To teoretycznie plus dla klienta, ale duży problem i wyzwanie dla branży motoryzacyjnej.
Decyzje regulatorów, które windują ceny samochodów, z kolei zachęcają właścicieli dobrych kilkuletnich pojazdów do pozostania przy sprawdzonych konstrukcjach. Jest w nich mniej skomplikowanej elektroniki, a wciąż pozostają atrakcyjnymi i wydajnymi samochodami.
Już 1/3 firm z sektora motoryzacyjnego, działających w Polsce, zapowiada zwolnienia grupowe
Większość z nich zgromadzona jest na obszarze aglomeracji katowickiej, gdzie działa większość fabryk. Początkowo będą to stopniowe redukcje etatów, jednak łączna liczba zlikwidowanych miejsc pracy może finalnie wpłynąć na rosnące bezrobocie w tym regionie. Co więcej, mówimy tutaj tylko i wyłącznie o estymacjach na najbliższe dwa-trzy kwartały. Nie wiemy jak sytuacja będzie wyglądała w przyszłym roku.
Chińska konkurencja rośnie, a Unia Europejska cały czas trzyma się swoich założeń dotyczących zakazu sprzedaży samochodów spalinowych. Według prezesów wielu firm będzie to potężny cios dla europejskiej gospodarki, który nie tylko doprowadzi do jej zmniejszenia, ale także sprawi, że Stary Kontynent stanie się mało atrakcyjnym miejscem na światowej mapie.
Źródła: ANE, Money.pl, Obserwator Logistyczny


