Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | TEST

Renault od zawsze miało swój sposób na vany, produkując je w przeróżnej formie i stosując ciekawe rozwiązania. Piąta generacja modelu Espace po części zrywa z jego dotychczasowym charakterem, podtrzymując jednak zwyczaj robienia czegoś „pod prąd”.

I tak oto Espace nie jest już typowym vanem, po brzegi wypełnionym schowkami, oferującym wręcz nadmiar przestrzeni dla pasażerów we wszystkich kierunkach. Daleko mu oczywiście do wariacji, jaką bez wątpienia był dwudrzwiowy Avantime, czy uznawany za auto klasy wyższej, ale bazujący na płycie podłogowej poprzedniej generacji Espace, Vel Satis. Nie oznacza to jednak, że w testowanym aucie wszystko jest na swoim miejscu.

Van, SUV, czy…

I już na początku pojawia się problem. Zamiast więc klasyfikować wytwór francuskiej fantazji, przyjrzyjmy mu się po prostu z bliska. Podniesione nadwozie sugerować może pewne ukierunkowanie w stronę jazdy w lekkim terenie – nic z tego, jedyne „4” jakie możemy znaleźć w opisie modelu widnieje w określeniu 4CONTROL, opisującym układ skrętnej tylnej osi, o którym szerzej wspomnę w dalszej części testu. Po co więc taki zabieg? Prawdopodobnie z tego samego powodu, dla którego istnieją wszelkie crossovery i SUVy z napędem na jedną oś.

Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | fot. Dominik Kopyciński

Najwyraźniej Renault, obserwując spadające zainteresowanie klasą vanów i znaczny wzrost mody na „podniesione” auta, postanowiło nie rezygnować z dotychczas nabytego doświadczenia, dodając do tego odrobinę szaleństwa i awangardy. Trzeba przyznać, że Espace swoją stylistyką mocno wybiega w przyszłość i za to należy się duże uznanie. Trudno znaleźć na rynku bardziej szalony projekt w tej klasie, o ile możemy tu mówić o konkretnym segmencie. No, ale przyjmijmy, że testowanemu Renault jednak najbliżej do vanów.

Minimalizm

Renault Espace właściwie wyprzedziło swoją epokę, kiedy to już w trzeciej odsłonie zdecydowano się na zminimalizowanie natłoku przycisków na desce rozdzielczej, zamieniając ją w wielki panel kryjący zestaw schowków. Czwarta generacja była rozwinięciem tego pomysłu, choć na tym nie kończyła się jej oryginalność. Wyjątkowo ciekawym rozwiązaniem były choćby panele do obsługi klimatyzacji umieszczone na drzwiach, oczywiście dla każdego pasażera z osobna.

Minimalizm w dzisiejszym Espace wygląda zgoła inaczej i niczym nie różni się od rozwiązań znanych już z innych modeli francuskiego producenta, czy konkurencji. Mamy więc wielki tablet na środku centralnej konsoli, który chowa w sobie większość funkcji odpowiedzialnych za nasz komfort i bezpieczeństwo (nawet obsługa pamięci foteli odbywa się z poziomu menu!).

Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | fot. Dominik Kopyciński

Nie jest to rozwiązanie obdarzone przeze mnie sympatią, szczególnie przy braku klasycznych (nie dotykowych) przycisków funkcyjnych, które usprawniłyby poruszanie się po systemie. Ekran okazał się również trochę nieczytelny w dzień (zmiana tła na białe nie odbywa się automatycznie, w zależności od pory dnia), a przy operowaniu nim podczas jazdy palec przeskakiwał mi jak gdybym wcześniej dokładnie odtłuścił całą jego powierzchnię.

W całym tym nowym szyku zagubiono gdzieś funkcjonalność i praktyczność. Jedyny duży schowek w desce rozdzielczej to ten w dolnej części po prawej stronie – podobnie jak w testowanym przeze mnie Capturze, również i tutaj przyjął formę szuflady. Takie rozwiązanie ma zasadniczą wadę, jaką jest brak możliwości całkowitego otwarcia schowka przy obecności pasażera, jak i zaletę – łatwiejsze sięganie po przedmioty znajdujące się najgłębiej, jeśli jedziemy sami.

Miło, że po lewej stronie deski znalazło się miejsce dla małej skrytki z miękkim dnem. Miło też, że w tunelu środkowym znajdziemy kolejne skrytki z wbudowanymi cupholderami. Niestety, umieszczenie ich tak nisko jest równie bezsensowne, co sama ich głębokość, nie będąca w stanie zapewnić bezpiecznego trzymania większych kubków. Poza tym, zamiast wielkiej zabudowy łączącej deskę rozdzielczą z podłokietnikiem, wolałbym tu zobaczyć, wzorem poprzednika, wolną przestrzeń pozwalającą bez wychodzenia z samochodu przejść z jednej strony na drugą. To takie „piknikowe” rozwiązanie, ale przyznacie chyba, że czasem bardzo przydatne.

Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | fot. Dominik Kopyciński

Niestety, nowy Espace nawet nie zbliża się do swojego poprzednika pod względem możliwości transportowych. O ile 247 litrów w konfiguracji 7-osobowej i 614 litrów przy rozłożonych 5 fotelach to jeszcze akceptowalne wartości, o tyle maksymalne 2035 litrów zupełnie nie robi wrażenia, jeśli zestawimy tę liczbę z poprzednikiem (2860 litrów).

Espace przestał więc być książkowym vanem, zyskując tym samym na jakości wykończenia. Wnętrze jest teraz zdecydowanie mniej plastikowe, choć… nie do końca lepiej zmontowane. W naszym egzemplarzu z kilku stron potrafiło dobiegać wyraźne skrzypienie – z boczku drzwi, z góry, czy też z dołu konsoli. Częściowo objawiało się dopiero pod naciskiem palca, częściowo – niestety podczas jazdy.

Cisza i relaks

Czym w takim razie błyszczy dzisiejsze wcielenie Renault Espace? To, czego nie odnajdziemy w praktyczności, zdecydowanie dostrzeżemy w komforcie jazdy. Choć przestrzeń dla pasażerów nie jest nieograniczona (miejsca nad głowami w drugim rzędzie jest bardzo mało), to z przodu podróżować się będzie w niemal królewskich warunkach. Bardzo wygodne fotele z wystarczającym podparciem bocznym wręcz rozleniwiają podczas dłuższej jazdy, nie powodując bólu i dyskomfortu.

Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | fot. Dominik Kopyciński

Duże uznanie dla inżynierów należy się także za wyciszenie wnętrza, które, wraz z kulturalnie pracującą jednostką napędową, podczas normalnej jazdy pozwala wręcz rozmawiać szeptem. Dodajmy do tego wyjątkowo komfortowo pracujące zawieszenie, możliwość dokupienia masażu (choć ten akurat „nie urywa”) i mamy przepis na idealne auto służące nie tylko w konkretnych celach, ale i pozwalające czerpać dużą przyjemność z samej jazdy.

Zawieszenie jest do tego stopnia komfortowo zestrojone, że w skrajnie miękkim ustawieniu musimy bardzo ostrożnie pokonywać garby. Do wyboru mamy jeszcze dwie opcje, a każda z nich zachowuje spory poziom wygody. Espace, mimo mocnego silnika pod maską, nie jest bowiem połykaczem zakrętów, choć kilka rzeczy mogłoby wskazywać inaczej.

A może jednak?

Niby nie jest, a jednak jakieś predyspozycje ma. Wspomniany, od pierwszych chwil wyczuwalny układ 4CONTROL pozwala rzeczywiście na wiele i, jeśli spojrzymy na prędkościomierz na wyjściu z zakrętu, możemy się czasem zdziwić. Poza tym, sporo informacji o drodze przekazuje układ kierowniczy, który wydaje się być wręcz idealnie zestrojony do tego auta. Mimo wszystko, podwozie nie do końca radzi sobie z siłą, jaką benzynowy silnik o pojemności 1,8 litra stara się przenieść na asfalt.

Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | fot. Dominik Kopyciński

A ten, działając z dużą siłą już przy niskich prędkościach obrotowych, momentami ma ochotę „połaskotać” nieco asfalt przednimi kołami, wyrywając przód, w zależności od aktualnego stanu nawierzchni, na prawo i na lewo. Jest to dość dziwne doświadczenie w tego typu samochodzie, ale raczej przyjemne. W końcu nie musimy wciskać pedału gazu do podłogi, jeśli nie chcemy.

Miło jednak, że ktoś przypomniał sobie o użytkownikach poprzedniej generacji Espace z benzynowym 3.5 V6, które było równie niecodziennym wyborem, jak 224-konna turbobenzyna w obecnym wcieleniu. I choć dwukrotnie mniejszy motor nie da nam dźwięku sześciu cylindrów, to potrafi całkiem ciekawie brzmieć.

Ważniejsze od brzmienia jest jednak to, jak auto gna do przodu, a to wywołuje we mnie kolejne zdziwienie. Espace nie jest przecież lekkim autem. 300 Nm mocno pcha niespełna 1650-kilogramowego (masa przy podstawowym wyposażeniu) Francuza, a maksymalna moc 224 KM sprawia, że cały ten „ciąg” nie kończy się tuż po wejściu do gry turbosprężarki. Charakterystyka tej jednostki jest jednak inna niż w przypadku doładowanych silników 1.2 i 1.6 TCe, które dopiero na wysokich obrotach pokazują swój pazur. Tutaj „katapulta” następuje niemal od razu.

Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic | fot. Dominik Kopyciński

Czy taka kolej rzeczy pasuje do charakteru auta? Może i nie, choć Espace stał się na tyle nietuzinkowym samochodem, że trudno rozstrzygać takie kwestie pozostając obiektywnym. W razie czego, do wyboru pozostaje jeszcze wersja wysokoprężna z silnikiem o pojemności 1,6 litra i mocy 160 KM. Pozostańmy jednak na chwilę przy wersji benzynowej. Okazuje się, że ta nie jest jakoś nadzwyczaj spragniona paliwa, o ile nie zaczniemy w znacznej mierze korzystać z jej potencjału.

Jazda po mieście bez specjalnego oszczędzania, ale i szaleństw, da nam wynik w okolicach 10,5-11 l/100 km, co uważam za całkiem rozsądną wartość, biorąc pod uwagę wymiary i osiągi auta. Również i w trasie, pod warunkiem poruszania się z prędkościami do 120 km/h, odnotujemy rozsądne wskazania. Gorzej sprawa wygląda przy mocniejszym operowaniu pedałem gazu, a szczególnie w szybciej pokonywanej trasie, przy której dodatkowo we znaki da nam się nieco zbyt mały zbiornik paliwa, który mieści 58 litrów.

Zużycie paliwa: Renault Espace TCe 225 EDC
przy 100 km/h 5,5 l/100 km
przy 120 km/h 6,5 l/100 km
przy 140 km/h 9,1 l/100 km
w mieście 10,8 l/100 km

Tradycyjnie, przy zwiększonym zużyciu paliwa w dynamicznie przemierzanym ruchu miejskim, swoje palce macza dwusprzęgłowa przekładnia EDC. Sama skrzynia działa gładko i przyjemnie, choć ma swoje słabości. Po pierwsze – ma bardzo długi czas reakcji przy starcie z miejsca, a momentami nawet wywołuje ruszanie „na dwa razy”. Po drugie, sam kickdown mógłby być trochę szybszy, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę narwany charakter jednostki napędowej. Nie licząc tych mankamentów, współpracę silnik i skrzyni zaliczam do udanych.

Za auto skonfigurowane tak, jak nasza „testówka”, musicie wyłożyć ponad 175 tysięcy złotych. Na pokładzie właściwie ciężko oczekiwać czegoś więcej, dlatego tę kwotę możecie potraktować z przymrużeniem oka. Ceny testowanej wersji bez dodatków zaczynają się od 158 900 złotych, z kolei bazowego modelu – od 122 400 złotych (dCi 130 Life). W cenniku jednak na dzień dzisiejszy go nie znajdziemy, podobnie jak samego słabszego wariantu wysokoprężnego i dwóch pierwszych poziomów wyposażenia.

Podsumowanie

Renault Espace piątej generacji to auto kompletnie zrywające z historią, definiujące swój własny kierunek zupełnie na nowo. To wyjątkowo wygodny, świetnie wyciszony i przyjemny w prowadzeniu wóz, który wciąż przewiezie siedem osób (choć dwie ostatnie niezbyt komfortowo), a w wersji z benzynowym silnikiem zrobi to w zaskakująco szybkim tempie. Szkoda, że w całym tym szaleństwie zapomniano gdzieś o praktyczności, której Espace był niegdyś książkowym wzorem.

Dane techniczne

NAZWA Renault Espace TCe 225 EDC SL Magnetic
SILNIK benzynowy, turbo, R4, 16 zaw.
TYP ZASILANIA PALIWEM wtrysk wielopunktowy
POJEMNOŚĆ 1798
MOC MAKSYMALNA 224 KM (165 kW) przy 5600 obr./min.
MAKS. MOMENT OBROTOWY 300 Nm przy 1750 obr./min.
SKRZYNIA BIEGÓW automatyczna, 7-biegowa
NAPĘD przedni
ZAWIESZENIE PRZÓD kolumny MacPhersona
ZAWIESZENIE TYŁ belka skrętna
HAMULCE tarczowe went./tarczowe
OPONY 235/55 R19
BAGAŻNIK 614/2035
ZBIORNIK PALIWA 58
TYP NADWOZIA van
LICZBA DRZWI / MIEJSC 5/7
WYMIARY (DŁ./SZER./WYS.) 4857/1888/1677
ROZSTAW OSI 2884
MASA WŁASNA / ŁADOWNOŚĆ 1649/744
MASA PRZYCZEPY / Z HAMULCEM 750/2000
ZUŻYCIE PALIWA 8,7/5,6/6,8
EMISJA CO2 152
PRZYSPIESZENIE 0-100 km/h 7,6
PRZĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 224
GWARANCJA MECHANICZNA 2 lata
GW. PERFORACYJNA / NA LAKIER 12 lat/3 lata
OKRESY MIĘDZYPRZEGLĄDOWE
CENA WERSJI PODSTAWOWEJ dCi 130 Life: 122 400
CENA WERSJI TESTOWEJ 158 900
CENA EGZ. TESTOWANEGO 175 400